Spo­tka­nie Ani­ma­to­rów Die­ce­zjal­nych z Radą Pod­re­gio­nu roz­po­czę­ło się w pią­tek od godzi­ny 15:00. Czas ten był owoc­ny w poru­sza­nych zagad­nie­niach szcze­gól­nie w przy­go­to­wa­niu i omó­wie­niu ankiet do Zebra­nia Krajowego.

Jak ostat­nio było usta­lo­ne z dyżu­ra­mi litur­gicz­ny­mi na pierw­szej Mszy Świę­tej pie­śni i czy­ta­nia mia­ła Die­ce­zja Wrocławska. 

Ponie­waż sku­pie­nie wypa­dło w cza­sie Wiel­kie­go Postu po Eucha­ry­stii odby­ła się Dro­ga Krzy­żo­wa, któ­rą pro­wa­dził ks. Igna­cy Jaku­biak, a wyzna­czo­ne oso­by z bre­wia­rza czy­ta­ły rozważania

Kon­fe­ren­cja tema­tycz­na, któ­rą wygło­sił ks. Igna­cy Jaku­biak CPPS „Jed­ność we wspól­no­cie” i „Jed­ność w modli­twie i litur­gii

Spo­tka­nie w gru­pach na roz­wa­ża­nie Sło­wa Boże­go ((Dz. Ap. 2, 42–47). Cią­gle uczy­my się, że wybie­ra­ny frag­ment doty­czy mnie oso­bi­ście, a nie nas. 

Eucha­ry­stia — czy­ta­nia: Die­ce­zja Legnicka 

Spo­tka­nie Ani­ma­to­rów Para­fial­nych z Radą Pod­re­gio­nu: ks. Igna­cym Jaku­biak- Mode­ra­to­rem Pod­re­gio­nu oraz Jolan­tą Polok i Józe­fem Siwic­kim — Ani­ma­to­ra­mi Pod­re­gio­nu. Ani­ma­to­rzy Para­fial­ni peł­nią bar­dzo waż­ną rolę w swo­ich para­fiach dla­te­go też potrze­bu­ją więk­sze­go wspar­cia roz­mo­wy i podziel­nia się dzia­ła­nia Wspól­no­ty na tere­nie parafii.

Godzi­na pytań to czas na wyja­śnie­nia nasu­wa­ją­cych się wąt­pli­wo­ści gdzie może­my zada­wać dys­kret­nie pyta­nia na kar­tach lub bez­po­śred­nio pyta­jąc pro­wa­dzą­ce­go księ­dza. Rekre­acja to wspól­nie śpie­wa­ne pieśni/piosenek np. z poka­zy­wa­niem gestów wyni­ka­ją­cych z tre­ści. Śpie­wa­ne sło­wa słu­żą, jak kon­fe­ren­cja przy­bli­ża­ją­ca obec­ność Jezusa.

Eucha­ry­stia nie­dziel­na — czy­ta­nia: Die­ce­zja Kato­wic­ka i bło­go­sła­wień­stwo nowych die­ce­zjal­nych ani­ma­to­rów: Die­ce­zji Kato­wic­kiej i Die­ce­zji Tar­now­skiej, w któ­rej przez ostat­nie kil­ka lat mimo, że Wspól­no­ta spo­ty­ka­ła się w gru­pie, to bra­ko­wa­ło czyn­nych ani­ma­to­rów i kon­tak­tu z Misjo­na­rza­mi Krwi Chry­stu­sa odpo­wie­dzial­ny­mi za Wspól­no­tę Krwi Chry­stu­sa czy­li bra­ko­wa­ło tzw. struktur.

W nie­dzie­lę na zakoń­cze­nia sku­pie­nia imie­ni­ny Józe­fa: Józef z Lubi­na i Józef z Kato­wic. Nie ma to jak mieć tak moc­ne­go i słyn­ne­go patro­na, wte­dy naj­bar­dziej zapa­da w pamię­ci i nie jest moż­li­we żeby zapo­mnieć o danych sole­ni­zan­tach i dla­te­go było z życze­nia­mi radośnie.

zdję­cia od Basi KLIKNIJ TU, zdję­cia od Kasi KLIKNIJ TU

Doświad­cze­nia i refleksje:

Słowo Życia: "Aby byli jedno" 
             O skupieniu powiadomiłam wszystkich animatorów parafialnych dużo wcześniej. Nikt się nie zgłosił. Bardzo mnie to martwiło. Ale z pomocą Bożą, po modlitwie postanowiłam jeszcze raz napisać wiadomość o skupieniu dla wszystkich. Był już wtorek, a skupienie w piątek. Zaznaczyłam , że również animatorzy parafialni będą mieć spotkanie z Księdzem Ignacym. 
            W środę był już odzew i wszystkie animatorki parafialne zgłosiły swój udział w skupieniu. Bardzo się ucieszyłam.  Animatorki wyraziły swoją radość, że mogły być na skupieniu oraz chęć uczestnictwa w kolejnym skupieniu w czerwcu.
           Byłam wdzięczna Panu Bogu, za to zjednoczenie Wspólnoty i trwanie w jedności, za ciepłe rozmowy przy herbacie, za radość i uśmiech, za wspólne przeżywanie skupienia.  
                                  Błogosławiona Krew Jezusowa!

                                                                                                                                                                   HP
"Aby byli jedno"
Na skupieniu, w piątek była Droga Krzyżowa. A mnie bardzo dokuczał odcisk na palcu, było mi trudno stać i do tego jeszcze byłam już dosyć zmęczona po nieprzespanej nocy i długiej i podróży. Jednak wybranie miejsca siedzącego w ławce (mimo że było zapowiedziane, że jak ktoś chce może usiąść) mimo wszystko nie było takie odpowiednie do takiego trudu Pana Jezusa.
Rozważałam  Słowo Życia, które akurat miałam przed oczami na ambonce: "Aby byli jedno" pragnęłam zjednoczyć się z Jezusem i iść razem z nim w Drodze Krzyżowej mimo mojego trudu, bólu, zmęczenia, Nie chciałam szukać wygody, chciałam ofiarować swój choć mały trud. Chciałam jednoczyć się z Jezusem i ogólnie ze wszystkimi osobami mogącymi brać udział w Drodze Krzyżowej.
Dałam radę do końca trwać tak, jak zazwyczaj na drodze krzyżowej klękając i wstając, aby być w jedności ze wszystkimi osobami w kaplicy i z Jezusem. Był to dla mnie bardzo dobry czas bliskości i wdzięczności dla Jezusa.  Czas Drogi Krzyżowej, który okazał się nie taki trudny, jak mi się wcześniej wydawało, bo z Jezusem jest łatwiej.
"Wielbili Boga"
          Dalej na rozważaniu dotknął mnie fragment „Wielbili Boga …” rozważając te słowa pomyślałam, że powinnam zawsze pamiętać o wielbieniu Boga, a szczególnie tu i teraz również na tym skupieniu w różnych sytuacjach, abym zauważała łaski i dzieła Boże, bo czas szybko przeleci i skupienie z pamięci wyleci, a ja wrócę z „pustymi rękami”, z pustką w duszy.
          A jestem tu w tym szczególnym miejscu i skupieniu, aby spotkać się z Bogiem Ojcem. Tak też było, starałam się w sercu wielbić Boga w Eucharystii, w czasie ciszy i w drugiej osobie podczas rozmowy tworząc jedność.
          Skupienie było bardzo owocne pod każdym względem, nawet dostałam bez problemu, jak nigdy, wiele doświadczeń, co mogę podać do naszego czasopisma. Dziękuję.  Wróciłam do domu pełna radości i wdzięczności. Mimo awarii pociągu i godzinnego opóźnienia czułam w sobie Bożą energię z minionego czasu.  
                                           Błogosławiona Krew Jezusowa!                                                                                                                                                                                                                                                   BB      
„Aby byli jedno”
          Pragnę podzielić się doświadczeniem z ostatniego skupienia w Częstochowie. Rozważaliśmy fragment z Pisma Świętego Dz. 2 42-47. Bliskie były mi słowa „Pan zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia”.
          Sprzedawałam po śniadaniu ułożony przeze mnie  pakiet w komplecie:   koronka do Krwi Chrystusa, mała książeczka o uwielbieniu Najdroższej Krwi i dwa egzemplarze dwumiesięcznika lipiec-sierpień, wrzesień-październik 2020 r., gdyż w tych numerach jest opisana historia początku modlitwy koronką do Krwi Chrystusa. Chętnych było sporo, pieniądze ze sprzedaży chciałam przeznaczyć na budowę Sanktuarium Krwi Chrystusa. W sercu pojawiła się myśl, że mogłam wziąć więcej od każdego, nie patrzeć, że są to członkowie Wspólnoty, którzy i tak ponoszą duże koszty, aby przyjechać na skupienie.
          Zamęt w sercu, który powstał był przeszkodą w jedności z Panem Bogiem i w jedności z samą sobą.  Z pomocą przyszły słowa z Dz. 2 42-47 „Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie w łamaniu chleba i w modlitwach.”. Zrozumiałam, że dzisiaj tworzę „nowy Kościół”, ten sam, ale ożywiony przez moją wiarę i postawę, a każda czynność którą wykonuję powinna mieć jeden cel, aby Pan przymnażał  nam codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia.
          Do mego serca powrócił pokój, doświadczyłam jedności z Bogiem i z sobą samą. Zrozumiałam, że każdą czynność, którą wykonuję w domu, we Wspólnocie, z innymi osobami ma głębszy cel, nie tylko ten zewnętrzny, ale nadprzyrodzony, gdyż jest drogą do zbawienia mnie i tych z którymi żyję. Ucieszyłam się, że nie tylko pieniądze wspomagają budowę Sanktuarium, ale buduję Wspólnotę i miłość do Najdroższej Krwi.      BKJ!
                                                                                                                                                           Teresa

  

„Słuchaj Izraelu…”
Kiedy przyjechałam na Skupienie zastanawiałam się, jakie tym razem będą z tego owoce. Wyjeżdżałam z domu z dużym niepokojem, ponieważ mąż nie bardzo dobrze się czuł, ale oddałam to wszystko Bogu i postanowiłam nie myśleć, że coś może się wydarzyć złego, ale jak zwykle, to było tylko postanowienie, bo ciągle gdzieś czaił się we mnie jakiś niepokój. Trwało to krótko, bo pierwsze słowa które usłyszałam od kapłana i które do mnie dotarły i towarzyszyły mi przez cały czas pobytu w Częstochowie to były „Słuchaj Izraelu”. Mam więc otworzyć uszy, ale też i jednocześnie serce i chwytać te momenty, które są do mnie skierowane, bo Pan Bóg jest jedyny i Panem wszystkiego i mam oddać wszystko swojemu   Panu. Jezus ze swoim słowem przyszedł na ziemię i uczy tym samym miłości. Wskazuje  w ten sposób drogę do świętości i powinnam GO przyjąć do swojego serca i pozwolić się dać Jemu kochać. Mam być też szczera wobec Pana Boga, bo jeśli tak nie jest z braku pokory, wtedy  to jak ma mi pomóc. Wiedziałam, że teraz cokolwiek by się nie działo, to jestem na  Skupieniu i mam teraz wszystkie inne sprawy zostawić i to pozwoliło mi rzeczywiście „słuchać” i skupić się na tym co ważne. Na koniec pobytu przyszedł moment nocnej adoracji. Wcześniej miałam telefon od męża, który nie odebrałam i zapomniałam mu oddzwonić. Przypomniałam sobie o tym na adoracji. Pomyślałam sobie, że teraz to już nie będę dzwonić, bo na pewno już śpi. Innym razem denerwowałabym się przez cała adorację, a tym razem spojrzałam na Jezusa w Najświętszym Sakramencie i pomyślałam, że ON sam rozwiąże sprawę w najlepszy sposób. I tak też się stało. Za chwilę miałam telefon od męża i wyszłam na korytarz. Okazało się, że mąż bardzo źle się czuje i nie wie co ma robić. Nie wiem skąd nagle przemawiałam do niego takimi miłymi słowami i skąd mi one do głowy przyszły, a przy tym byłam zupełnie spokojna. Spytałam na końcu czy mam kogoś powiadomić z rodziny, żeby do niego przyszedł. Odpowiedział zupełnie spokojnie, że nie i że spróbuje zasnąć. Dodałam tylko, że jestem na adoracji w kaplicy i że pomodlę się za niego, a zamiast mnie Jezus będzie z nim. Jak nie wiele trzeba. Miłość Jezusa i moja miłość. Wróciłam do kaplicy w całkowitym przekonaniu, że wszystko to było za sprawą oddania Jezusowi mojego zmartwienia i uwierzenia Jemu. 
                     Bogu niech będą dzięki, że nie jesteśmy sami! Błogosławiona Krew Jezusowa!
                                                                                                                                                       Kasia
 „Bądź w Kościele jak najczęściej i ze Wspólnotą. Jednocz się z rodziną”
          Kolejny wyjazd na skupienie do Częstochowy odbył się bez przeszkód - przed wyjazdem nie było jakichkolwiek utrudnień. Zmiana jaką odczułem jeszcze tuż przed wyjazdem, to nie tylko radość z możliwości spotkania się z Jezusem we Wspólnocie, ale także silne pragnienie przeżycia kolejnego skupienia.
          Zaraz po przyjeździe do Częstochowy i zameldowaniu się w Domu Rekolekcyjnym poszedłem na Jasną Górę przywitać się z Maryją. I tu poczułem kolejną zmianę – poczułem się jak u siebie. Następnego dnia, gdy poszedłem ponownie na Jasną Górę poczułem bliskość z każdym pielgrzymem, który tam był i z całym Kościołem. Było to wypełnienie Słowa Życia, jakie otrzymałem na tym skupieniu (Dz. Ap. 2, 42-47), z którego to fragmentu dotarło do mnie natchnienie: „Bądź w Kościele jak najczęściej i ze Wspólnotą. Jednocz się z rodziną”. Skoro takie Słowo otrzymałem to pomyślałem, że w ramach tej jedności, to co tu i teraz mogę zrobić (a byłem właśnie na Jasnej Górze około godziny 15ej) to mogę się pomodlić za moją żonę w obecności otaczających mnie pielgrzymów. Odmówiłem więc jedną część Różańca i Koronkę do Miłosierdzia. Kiedyś takie modlitwy były dla mnie sporym wyzwaniem – teraz często jestem zaskoczony, że tak szybko czas minął na Różańcu czy Koronce.
          Pomyślałem też, że oczywiście powinienem zadzwonić do Asi (mojej żony). Tym razem jednak, niby na przekór postanowiłem nie dzwonić tylko czekać na telefon od niej. No i doczekałem się – wieczorem, przed adoracją. Myślałem, że będzie w niezbyt dobrym nastroju, bo od kilku dni bardzo przejmowała się zbliżającym się ślubem naszej najstarszej córki i odczuwała z tego powodu różne troski i niepokoje. Jedna zaraz na początku rozmowy usłyszałem w jej głosie spokój i zadowolenie. Wiedziałem, że jest to skutek mojej modlitwy.
          W sobotę zadzwoniłem też do naszej najstarszej córki (na stałe mieszka w Anglii więc rzadko widujemy się osobiście, ale za to bardzo często rozmawiamy przez telefon lub Internet). Spośród różnych informacji, jakie od niej usłyszałem jedna była szczególnie radosna. Otóż po sierpniowych rekolekcjach w ubiegłym roku z Janem Budziaszkiem (o Różańcu), gdy tylko spotkałem się osobiście z Anią dałem dla niej, jej męża i córki (obecnie ma 1,5 roku) różańce i rozważania do Różańca Pana Jana Budziaszka.  Okazuje się, że jej córka bardzo często prosi Anię, żeby jej te rozważania czytała (zamiast bajki na dobranoc). W ten sposób moja córa czy chce, czy nie chce to i tak modli się wieczorami ze swoją córeczką.
          W czasie tego skupienia działo się we mnie i wokół mnie bardzo wiele, ale wszystko było bez pośpiechu i stresu.
          Diabeł oczywiście nie dawał mi spokoju (przy poprzednich wyjazdach były stawiane przede mną różne przeszkody tuż przed wyjazdem, żebym zrezygnował). Tym razem przed wyjazdem nic  się nie działo niepokojącego. Dotarłem na miejsce nawet sprawniej niż poprzednio. Jednak w czasie skupienia odczuwałem dziwne zmęczenie i znużenie – w zasadzie bez powodu, no bo przecież to ani praca fizyczna, ani jakiś duży wysiłek umysłowy. Oczy mnie piekły i były przekrwione, źle spałem i cały czas byłem jakby wyczerpany. Nie przejmowałem się tym jednak. Mówiłem sobie, że moje samopoczucie jest bez znaczenia – ważne jest, żeby tu być obecnym z Jezusem i całą Wspólnotą. Wszystkie te dolegliwości przeszły natychmiast po powrocie do domu.
          Na koniec potwierdzę jeszcze tylko jedno świadectwo. Otóż poprzednim razem pisałem o moim uzdrowieniu w czasie Mszy Świętej o uzdrowienie z Sakramentem Namaszczenia Chorych. (chodziło o neuropatię). Pisałem o tym dwa dni po skupieniu, czyli ponad miesiąc temu i być może ktoś się zastanawia czy moje uzdrowienie się potwierdza. Otóż tak!!! Raz tylko poczułem niewielki ból, który minął praktycznie po kilku minutach. Tak jakby diabeł chciał wzbudzić we mnie wątpliwość. Nie uwierzyłem mu. Objawy neuropatii ustąpiły – całkowicie!!!
NIECH BĘDZIE BŁOGOSŁAWIONY I UWIELBIONY JEZUS, KTÓRY NAS KRWIĄ SWOJĄ WYBAWIŁ, ULECZYŁ I UZDROWIŁ.
                                                                                                                                    Paweł, 
                                                                                                                            Mielec, 24.03.2022 roku.
Dziękuję Jezusowi za tę Wspólnotę
Najpierw chciałam podziękować Jezusowi za tę Wspólnotę, za to skupienie, które nazywam  „świętą amnezją”.  Tak mi się tu podoba.  Pan Jezus zabiera mi tu wszystko.  Nie tęsknię za domem, za żadnym pozostawionym miejscem, za członkami rodziny. W sumie żyję tu w wolności i tak jak „Kwiatki Świętego Kaspra” za każdym przyjazdem Pan Jezus obdarowuje mnie jakąś osobą - specjalne kwiatki - ja tak myślę, bo np. Basię, jestem przekonana, że znam ją  przynajmniej trzy dychy. Tak samo Michalinka, którymś razem byłam z nią grupie i była taka ciepła i tak mnie ładnie wprowadziła w zasady tej grupy.   Spytałam więc ją : „A tak w cywilu, to kim ty byłaś- odpowiedziała: nauczycielką”. Gdybym w młodości miała taką nauczycielkę, to moje życie duchowe byłoby całkiem inne. Moja duchowa przeszłość, to 30 lat Odnowy w Duchu Świętym, to było mi coś ciągle mało, jakby coś brakowało. Pytali się mnie znajomi, kapłani, czego Bożenka oczekuje? Ja tym żyję, tym co tu słyszę, widzę, czuję. Nie byłam na czuwaniu, ale zobaczyłam w naszym czasopiśmie zdjęcia: o Basia!, o ks. Ignacy! i tyle znajomych twarzy!, było to dla mnie takie mocne i takie nieoczekiwanie radosne.
 Dla mnie jest to wielką nagrodą ze trafiłam do tej Wspólnoty.
Będąc któregoś razu u spowiedzi w swoim miejscu,  za pokutę dostałam dwie tajemnice koronki do Krwi   Chrystusa z dopowiedzeniem: tylko nie mów, że jej nie znasz, że nie rozumiesz o co chodzi.  A ja tak naprawdę nie mówiłam w jakiej ja wspólnocie jestem . Jakże byłam i jestem wdzięczna Jezusowi, to jest dla mnie wielkie przeżycie. Mam tu niedaleko Częstochowy rodzinę i po pierwszym skupieniu ks. Ignacy zasugerował, że to ode mnie zależy gdzie zawiozę owoce. Ja taka „świeżynka”, gdzie u mnie owoce, nawet nie wiedziałam, jak odpowiedzieć bratu na przywitanie Błogosławiona Krew Jezusowa! Ale te owoce były, one były tak u mnie namacalne, że pomyślałam: nie , to ja wiozę do domu, co tam będę po rodzinie zostawiać. One były tak mocne, że płakałam, ale moi domownicy też płakali, że coś się we mnie działo, coś się zmieniło.  
                                                                                                                                                  Bożena