Kon­fe­ren­cja na sty­czeń, któ­ra była wygło­szo­na w Sank­tu­arium Krwi Chry­stu­sa 26.01.2021, za pośred­nic­twem kamer­ki internetowej.
Jed­nak­że wiem, że nie każ­dy mógł oglą­dać na żywo to nabo­żeń­stwo wraz z kon­fe­ren­cją, dla­te­go wysy­łam Wam do prze­ka­za­nia tym, któ­rzy chcą, tę kon­fe­ren­cję w wer­sji do wydruku.
Pozdra­wiam w Krwi Chrystusa.
ks. Daniel, CPPS
Budo­wa­nie miło­ści we wspól­no­cie na fun­da­men­tach mocy Krwi Chry­stu­sa – kon­fe­ren­cja na styczeń

Miłość Boża, miłość chrze­ści­jań­ska jest czymś wię­cej niż tyl­ko miłość ludz­ka, bo ziem­ska miłość ludz­ka, jak pod­kre­śla Cze­sia w swo­jej kon­fe­ren­cji, pra­gnie dobra dla dru­giej oso­by, ale w wymia­rze ziem­skim, docze­snym. Nato­miast miłość chrze­ści­jań­ska pra­gnie dobra dru­gie­go czło­wie­ka w tym wymia­rze zbaw­czym, w per­spek­ty­wie wiecz­no­ści, pra­gnie nie tyl­ko tego dobra w zna­cze­niu ziem­skim, ale przede wszyst­kim pra­gnie dla dru­gie­go czło­wie­ka zba­wie­nia, życia wiecz­ne­go w Nie­bie, zjed­no­cze­nia się z Bogiem, któ­re jest osta­tecz­nym i naj­wyż­szym dobrem wie­rzą­ce­go. Miłość chrze­ści­jań­ska, na wzór miło­ści Bożej, na wzór wza­jem­nej miło­ści Osób Trój­cy Świę­tej, jest z natu­ry swo­jej wspól­no­to­wa, dla­te­go roz­wa­ża­my w tym mie­sią­cu kwe­stię budo­wa­nia miło­ści w naszej wspól­no­cie na mocy Krwi Chrystusa.

Samo sło­wo „budo­wa­nie”, uży­te w tema­cie tego mie­sią­ca, mówi nam też o tym, że sta­ra­nie się o miłość chrze­ści­jań­ską jest pew­nym pro­ce­sem, mówi nam o tym, że aby nasza chrze­ści­jań­ska miłość była praw­dzi­wa i wza­jem­na, wyma­ga od nas pra­cy, wysił­ku, budo­wa­nia. W niniej­szym tema­cie mamy też już nie­ja­ko pew­ną odpo­wiedź na to, skąd mamy czer­pać siłę do takiej miło­ści, gdzie mamy szu­kać wzo­ru tej miło­ści – mia­no­wi­cie w Krwi Chrystusa

Cze­sia w swo­jej kon­fe­ren­cji przy­ta­cza pięk­ny przy­kład św. Kata­rzy­ny ze Sie­ny, któ­ra żyła i dzia­ła­ła w trud­nych cza­sach dra­ma­tycz­nych podzia­łów w ówcze­snej Euro­pie i bra­ku jed­no­ści w Koście­le. I jak sama pisze w swo­ich listach, tę siłę do dzia­ła­nia, do miło­ści wobec Kościo­ła, wobec odpo­wie­dzial­nych Kościo­ła, czer­pa­ła wła­śnie z Krwi Chry­stu­sa. My czę­sto mówi­my w naszej ducho­wo­ści, że Krew Chry­stu­sa to miłość Boga.

War­to w tym kon­tek­ście przy­to­czyć to słyn­ne zda­nie nasze­go Zało­ży­cie­la i Patro­na, św. Kaspra: „Wystar­czy jed­no spoj­rze­nie na boską krew, a ona wstrzą­śnie nami, byśmy dzia­ła­li z nie­spo­ży­tą gor­li­wo­ścią i praw­dzi­wym duchem Bożym.” Św. Kasper rów­nież czer­pał wszyst­kie swo­je siły ducho­we, fizycz­ne, siły do dzia­łal­no­ści misyj­nej wła­śnie z Krwi Chry­stu­sa, z roz­wa­ża­nia prze­lań Krwi Pana, Jego męki i krzyża.

Moż­na powie­dzieć, że wszy­scy świę­ci czer­pa­li swo­ją siłę i moc z krzy­ża nasze­go Pana Jezu­sa Chry­stu­sa, z roz­wa­ża­nia Jego męki, Jego cier­pień. W zeszłym tygo­dniu wspo­mi­na­li­śmy w litur­gii św. bp Józe­fa Seba­stia­na Pel­cza­ra; w kapłań­skim bre­wia­rzu na dzień jego wspo­mnie­nia jest w Godzi­nie Czy­tań jego pięk­ne roz­wa­ża­nie, któ­re zawie­ra bar­dzo przej­mu­ją­ce słowa:

Jeśli chcesz poznać ogrom tej miło­ści, roz­wa­żaj dzie­ła Boże, speł­nio­ne dla czło­wie­ka, (…) przy­patrz się miło­ści Ukrzy­żo­wa­ne­go, przy­patrz się Ukrzy­żo­wa­ne­mu. Stań przed Prze­naj­święt­szym Sakra­men­tem i roz­waż to nie­zmier­ne wynisz­cze­nie się Boga uta­jo­ne­go, tę ogrom­ną ofia­rę z sie­bie, to cał­ko­wi­te odda­nie się czło­wie­ko­wi z miło­ści bez gra­nic. Wnik­nij potem do Ser­ca Jezu­so­we­go i przy­patrz się Jego miło­ści. Zapraw­dę, żaden rozum nie zdo­ła pojąć, jak wiel­ki pło­mień tra­wi to Ser­ce Naj­mi­ło­ściw­sze. Gdy­by Mu było pole­co­ne nie raz, ale tysiąc razy za nas umrzeć, albo za jed­ne­go czło­wie­ka to samo wycier­pieć, co wycier­piał za wszyst­kich, miłość Jego była­by tę śmierć tysiąc­krot­ną chęt­nie przy­ję­ła i tyle cier­pia­ła dla jed­ne­go, ile dla wszyst­kich. Gdy­by było potrzeb­ne, aby Pan zamiast trzech godzin aż do sąd­ne­go dnia na krzy­żu wisiał, miłość Jego nie­wy­czer­pa­na i to była­by speł­ni­ła. A więc Jezus wię­cej nas miło­wał, ani­że­li dla nas wycierpiał.

O miło­ści Boga moje­go, jak­żeś ty była nie­po­rów­na­nie więk­sza, ani­że­liś się obja­wi­ła na zewnątrz. Te nie­wy­sło­wio­ne cier­pie­nia i rany są dowo­dem wiel­kiej miło­ści, lecz nie obja­wia­ją całe­go jej ogro­mu, bo ona wewnątrz się raczej zamknę­ła, ani­że­li obja­wi­ła na zewnątrz. Była to iskra wiel­kie­go ognia, kro­pla z bez­den­ne­go morza miło­ści. Ta miłość doszła do szczy­tu w Prze­naj­święt­szej Tajem­ni­cy Ołta­rza. Któż by więc nie miło­wał Boga miło­ści? (św. Józef Seba­stian Pelczar)

W tym trud­nym dla nas wszyst­kich cza­sie odma­wia­my koron­kę do Krwi Chry­stu­sa. Ta pięk­na modli­twa, w któ­rej wła­śnie roz­wa­ża­my sie­dem prze­lań Krwi Chry­stu­sa, ma na celu nie tyl­ko łączyć i jed­no­czyć nas ducho­wo, ta modli­twa ma w nas pomna­żać i roz­pa­lać miłość Bożą, roz­wa­ża­nie tych tajem­nic prze­la­nej na krzy­żu miło­ści ma nam wła­śnie pomóc w tym, aby nasza miłość we wspól­no­tach była auten­tycz­na, głę­bo­ka, aktywna.

Zapy­taj sie­bie, jaka jest two­ja miłość wza­jem­na, jaka jest two­ja miłość we wspól­no­cie? Czy two­ja miłość jest kon­kret­na? Czy jesteś goto­wy na to, aby zro­bić coś dla dru­gie­go, poświę­cić się? Zachę­ca­my czę­sto w tym cza­sie pan­de­mii do tego, aby choć­by pamię­tać o sobie nawza­jem: może jakieś zaku­py dla kogoś, kto nie może wycho­dzić, może jakieś odwie­dzi­ny kogoś samot­ne­go, kto nie ma już swo­jej naj­bliż­szej rodzi­ny, może jakiś choć­by tele­fon i roz­mo­wa, któ­ra pocie­szy, umoc­ni moje­go bra­ta i sio­strę ze wspól­no­ty… Auten­tycz­na miłość wspól­no­to­wa zawsze znaj­dzie wyra­zy reali­za­cji, jakieś potrze­by, zawsze będzie aktyw­na, będzie goto­wa na to, aby dawać się innym…

Ta nasza modli­twa koron­ką do Krwi Chry­stu­sa powin­na mieć (szcze­gól­nie w obec­nych cza­sach) jesz­cze jeden waż­ny wymiar – modli­twę nie tyl­ko o usta­nie pan­de­mii, ale o nawró­ce­nie wie­lu ludzi. Zawsze w sytu­acjach pew­ne­go uci­sku, wojen, cier­pień, ludzie ucie­ka­li się do Boga, w Nim szu­ka­li ratun­ku, pocie­chy, wyba­wie­nia. W obec­nych cza­sach pan­de­mii, cza­sach cier­pie­nia, pew­nej ducho­wej ciem­no­ści, jakiejś nie­mo­cy, ludzie nie­ste­ty nie gar­ną się do Boga… Co wię­cej ma się wra­że­nie, że jest wie­lu ludzi (rów­nież wie­rzą­cych), któ­rzy odda­la­ją się jesz­cze od Boga.

Dla­te­go w imię tej miło­ści, któ­ra ma się­gać dalej, niż pra­gnie­nie dobra w tym docze­snym świe­cie, jest potrzeb­na ta modli­twa do Krwi Chry­stu­sa, aby mocą Krwi Chry­stu­sa, ochra­niać ten świat od siły zła i ciem­no­ści, aby osła­bio­na zosta­ła moc złe­go ducha i zmniej­szo­ny jego wpływ na ludzi, aby pomna­ża­ły się owo­ce odku­pie­nia w życiu wie­lu ludzi na tym świe­cie, aby ludzie w Bogu zaczę­li szu­kać pomo­cy i swe­go ratunku.

Jest jesz­cze jeden, chy­ba naj­waż­niej­szy aspekt naszej ducho­wo­ści Krwi Chry­stu­sa, z któ­rej mamy czer­pać siły do praw­dzi­wej miło­ści wza­jem­nej – mia­no­wi­cie Eucha­ry­stia, pod­czas któ­rej kar­mi­my się praw­dzi­wym i auten­tycz­nym Cia­łem i Krwią Pań­ską. Nie­ste­ty, dzi­siaj wie­lu ludzi rezy­gnu­je z tego nie­odzow­ne­go Pokar­mu ducho­we­go w naszym życiu, a prze­cież kościo­ły w Pol­sce są otwar­te, jest moż­li­wość uczest­nic­twa w mszy św., a przy­naj­mniej przy­ję­cia komu­nii św. cho­ciaż­by poza mszą, czy dla cho­rych w domach przez posłu­gę sza­fa­rzy…, jest moż­li­wość ado­ra­cji Naj­święt­sze­go Sakramentu.

Pan Jezus powie­dział do św. s. Fau­sty­ny, że tyl­ko z komu­nii św. będzie czer­pa­ła siły do wytrwa­nia w cier­pie­niach, w swo­jej misji, w powo­ła­niu… Zauważ­my, że pomi­mo, iż s. Fau­sty­na mia­ła codzien­ny kon­takt z Jezu­sem, że z Nim roz­ma­wia­ła, że Go widzia­ła, że była z Nim mistycz­nie zjed­no­czo­na, to jed­nak to nie wystar­czy­ło, to nie zastą­pi­ło tego, co naj­waż­niej­sze, a mia­no­wi­cie zjed­no­cze­nia z Jezu­sem w komu­nii św., kar­mie­nie się tym ducho­wym nie­zbęd­nym dla nas pokarmem.

W ostat­nią sobo­tę sły­sze­li­śmy w ewan­ge­lii, że tłu­my gro­ma­dzi­ły się przy Jezu­sie, tak, że nawet nie miał On cza­su na posi­łek. Gdzie dzi­siaj są te tłu­my? Prze­cież w koście­le, na Eucha­ry­stii, w taber­na­ku­lum jest ten sam Jezus, żywy i praw­dzi­wy, dla­cze­go dziś ludzie nie przy­cho­dzą do Nie­go po pomoc, po umoc­nie­nie, po uzdrowienie…?

I na koniec jesz­cze jeden wymiar tej miło­ści wza­jem­nej, któ­ry jest potrzeb­ny w obec­nych cza­sach – przy­ję­cie i ofia­ro­wa­nie oso­bi­ste­go cier­pie­nia w duchu poku­ty i zadość­uczy­nie­nia za nasze grze­chy i za grze­chy innych. Wszy­scy w obec­nych cza­sach w jakiś spo­sób cier­pi­my: ducho­wo, fizycz­nie, psy­chicz­nie, emo­cjo­nal­nie…, wszyst­kich nas doty­ka nie­ja­ko to cier­pie­nie świa­ta, jakim jest glo­bal­na pan­de­mia, te ducho­we ciem­no­ści, któ­re zale­gły nad świa­tem. I wszy­scy może­my i powin­ni­śmy te nasze cier­pie­nia, wła­śnie w duchu poku­ty i zadość­uczy­nie­nia, przy­jąć i ofia­ro­wać przez Nie­po­ka­la­ne Ser­ce Maryi, Bogu Ojcu, razem z Krwią Chry­stu­sa, prze­la­ną na krzy­żu, w inten­cji nawró­ce­nia wie­lu, jako wyna­gro­dze­nie za nasze grze­chy, o usta­nie tej pandemii…

I wła­śnie o to i w takim duchu chce­my się modlić w tej naszej modli­twie do Krwi Chry­stu­sa, na tym różań­cu do Krwi Chry­stu­sa, któ­ry ofia­ru­je­my wła­śnie w tych intencjach.