Świę­ta Maria De Mat­tias: „Nie wol­no nam tra­cić cza­su. Kochaj­my  Jezu­sa  Ukrzy­żo­wa­ne­go i rób­my wszyst­ko, aby od innych był kochany.”

Zba­wie­nie przy­szło przez Krzyż, ogrom­na to tajem­ni­ca. Każ­de cier­pie­nie ma sens, pro­wa­dzi do peł­ni życia. Jeże­li chcesz – Mnie naśla­do­wać – to weź swój krzyż  —  na każ­dy dzień”.

To sło­wa zna­nej pio­sen­ki, czę­sto ją śpie­wa­my, ale czy zasta­na­wia­my się  głę­biej nad jej tre­ścią i czy auten­tycz­nie zga­dza­my się i otwie­ra­my na tę treść?

Histo­ria duszy Św. Marii De Mat­tias jest histo­rią wiel­kiej miło­ści, któ­rą moż­na odna­leźć w arcy­dzie­le lite­ra­tu­ry ducho­wej, jakim jest zbiór listów przez nią napi­sa­nych do wie­lu ludzi, naj­wię­cej do Sióstr Ado­ra­to­rek i swe­go wie­lo­let­nie­go kie­row­ni­ka ducho­we­go Jana Merliniego.

Pan „porwał” ją, gdy była jesz­cze mło­dą, zagu­bio­ną dziew­czy­ną, drę­czo­ną nie­po­ko­ja­mi. Obja­wił jej swo­ją miłość i spra­wił, że zako­cha­ła się w Nim. Maria opi­su­je, że zra­nił jej ser­ce „od same­go począt­ku, kie­dy pozna­ła Jego łaskę”. Od tego momen­tu miłość ta wzra­sta­ła i cał­ko­wi­cie ją ogar­nę­ła, zdo­mi­no­wa­ła, inspi­ro­wa­ła jej życie, wszyst­kie wybo­ry. Jej krwa­wią­ce ser­ce „czu­ło, że roz­ta­pia się z miło­ści do Jezu­sa”. Jezus dla niej „jest wszyst­kim”, „nie pra­gnie ona nicze­go inne­go, jak tyl­ko tego, by Mu się podo­bać”, żyć dla Nie­go i „wynisz­czyć się z miło­ści do Nie­go”. Wszyst­ko inne nie liczy się, „każ­da rzecz na tej zie­mi jest dla niej gory­czą”, jedy­ną rze­czą, któ­ra „ją zado­wa­la”, jest miło­wa­nie Jezu­sa. Jezus jest dla niej „Pięk­nym z Nie­ba”, „Oblu­bień­cem, któ­re­go nale­ży kochać i słu­żyć Mu, uwiel­biać i sta­rać Mu się przy­po­do­bać, wzy­wać i ocze­ki­wać z wier­no­ścią i ufno­ścią”, by w koń­cu umrzeć ”z Nim, z czy­stej miłości”.

Dla Marii Jezus jest przede wszyst­kim Ukrzy­żo­wa­nym, któ­ry cier­piał i prze­lał krew za nasze grze­chy, jest „Krwa­wym Oblu­bień­cem”, któ­ry pozwo­lił się umę­czyć i zabić dla nasze­go zba­wie­nia. Jej listy kie­ro­wa­ne głów­nie do Mer­li­nie­go i do Ado­ra­to­rek, czę­sto mówią o krzy­żu Pana, Jego ofie­rze i miło­ści do ludzi.

Mówią mi , że zawsze mówię o krzy­żu”, pisze do jed­nej z Ado­ra­to­rek. „Wierz mi moja cór­ko, nie jest to dla mnie przy­jem­no­ścią, ale wypły­wa z czy­ste­go uczu­cia ser­ca, z sza­cun­ku dla Tego, Któ­ry jest naj­god­niej­szy uwiel­bie­nia”. Tajem­ni­ca zbaw­cze­go cier­pie­nia z miło­ści nie­win­ne­go Jezu­sa, któ­ry pra­gnął uka­zać nam jak bar­dzo nas kocha i dla­te­go w swo­im cie­le odpo­ku­to­wał nasze grze­chy oraz otwo­rzył dro­gę do nie­ba, jest zawsze cen­trum medy­ta­cji i kon­tem­pla­cji a tak­że prze­po­wia­da­nia i ducho­we­go orę­dzia Marii.

Krzyż z Gol­go­ty jest sym­bo­lem wia­ry chrze­ści­jań­skiej, bole­snym i chwa­leb­nym zna­kiem, któ­ry znaj­du­je­my na każ­dym ołta­rzu, w każ­dym koście­le. Jest zna­kiem, któ­ry był i jest mocą dla nie­zli­czo­nej rze­szy wier­nych oraz dzieł wszyst­kich pisa­rzy duchowych.

Jej życie już od dzie­ciń­stwa zwią­za­ne było z cier­pie­niem. Miesz­ka­ła w miej­sco­wo­ści Val­le­cor­sa  zdo­mi­no­wa­nej przez prze­moc i strach, jej trud­ny kon­takt z mat­ką, osa­mot­nie­nie i udrę­ki prze­ży­wa­ne w mło­do­ści. Przez całe życie doty­ka­ła cier­pie­nia i to wiel­kie­go, wyni­ka­ją­ce­go z tru­dów życia apo­stol­skie­go, kło­po­tów i ubó­stwa, róż­nych uciąż­li­wo­ści i napięć wśród towa­rzy­szek, pro­ble­mów z wła­dza­mi i bisku­pa­mi, cię­ża­ru odpo­wie­dzial­no­ści, pra­cy ponad siły czy sła­be­go zdro­wia. Towa­rzy­szy­ła jej cała seria nie­koń­czą­cych się trud­nych doświad­czeń bole­śnie ude­rza­ją­cych. Bar­dzo wraż­li­wa jej natu­ra o uczu­cio­wo­ści gorą­cej i bez­bron­nej, powo­do­wa­ła, że jej moc­ny cha­rak­ter był wysta­wio­ny na zra­nie­nia, nie miał obro­ny psychologicznej.

Maria doko­na­ła trud­ne­go wybo­ru, pole­ga­ją­ce­go na naśla­do­wa­niu cicho­ści i poko­ry Chry­stu­sa. Każ­dy mógł  ją zra­nić i bar­dzo wie­lu to czy­ni­ło. Jej obro­ną był Ukrzy­żo­wa­ny, „Miłość Ukrzy­żo­wa­na”, jak nazy­wa­ła Go bar­dzo czę­sto. On był dla niej mocą i pew­no­ścią, lekar­stwem i pocie­chą. Wszyst­kie swo­je cier­pie­nia ofia­ro­wy­wa­ła Jezu­so­wi prze­le­wa­ją­ce­mu krew na krzy­żu i rów­no­cze­śnie dzię­ko­wa­ła Mu za to, że pozwa­lał jej dzie­lić swo­ją mękę.

Pro­si­ła nie o to, by odda­lił od niej cier­pie­nia, lecz o to, aby umia­ła naśla­do­wać Go w cier­pie­niu zno­szo­nym z cier­pli­wo­ścią i miło­ścią, by uświę­ca­ła się poprzez cier­pie­nie, by mogła „spra­wiać Mu przy­jem­ność” i odda­wać chwa­łę przez cier­pie­nie. Jezus przy­jął modli­twę Marii i napeł­niał jej ser­ce ogrom­nym poko­jem, tak­że i w momen­tach trud­nych, peł­nych nie­po­ko­ju, kie­dy ser­ce czu­ło się „ przy­gnie­cio­ne” lub „roz­dar­te” na sku­tek ude­rza­ją­ce­go cierpienia.

Maria w naj­bar­dziej wymow­nych frag­men­tach swo­ich listów wie­le razy mówi­ła o Miło­ści Ukrzy­żo­wa­nej. Do Mer­li­nie­go napi­sa­ła: „Moje­go umy­słu nie mogę zająć niczym innym, jak tyl­ko Jezu­sem Ukrzy­żo­wa­nym”, „w Nim i przez Nie­go idę wpro­wa­dzać w życie to, co On mi mówi”. Do s. Cele­sti­ny Bar­le­si napi­sa­ła: „Boję się tyl­ko o jed­no, że może mi zabrak­nąć zaufa­nia do moje­go Oblu­bień­ca Ukrzy­żo­wa­ne­go. Poza tym nie mar­twię się myślą o cier­pie­niach, czy śmier­ci, gdyż w ser­cu nie pra­gnę nicze­go inne­go, jak tyl­ko miło­ści Jezu­sa Ukrzy­żo­wa­ne­go”. W liście do sióstr nie­miec­kich czy­ta­my: „ pra­gnę, aby dobroć Boża napeł­nia­ła was wytrwa­niem w zno­sze­niu tych tru­dów i krzy­ży, któ­re upo­dab­nia­ją nas do naszej Miło­ści Ukrzy­żo­wa­nej”. Do s. Anny Marii Poli­do­ri napi­sa­ła: „Krzyż niech będzie z nami przez całe nasze życie, aby­śmy mogły cie­szyć się chwa­łą w nie­bie”. Do s. Luisy Abri: „Jedy­ną naszą tro­ską niech będzie to, aby wszyst­kim dać poznać Miłość Ukrzy­żo­wa­ną, Jezu­sa pokry­te­go krwią i rana­mi dla nasze­go zba­wie­nia”. Do s. Luisy Lon­go: „znaj­du­ję się na krzy­żu z Jezu­sem Chry­stu­sem, a moje ser­ce radu­je się z cier­pień”. Sio­strze Caro­li­nie De Sanc­tis napi­sa­ła : „Oso­by ukrzy­żo­wa­ne są naj­żyw­szym obra­zem Jezu­sa umie­ra­ją­ce­go na krzy­żu i są naj­bar­dziej przy­gar­nię­te przez Boga”.

W pew­nym momen­cie De Mat­tias zaczę­ła sie­bie nazy­wać „Marią od Naj­święt­sze­go Krzy­ża” i w ten spo­sób pod­pi­sa­ła bar­dzo wie­le listów. Miłość, któ­ra wypeł­nia­ła ser­ce Marii, była praw­dzi­wym miło­sier­dziem, owo­cem łaski i komu­nii z Bogiem. W Marii nabie­ra­ło życia podwój­ne przy­ka­za­nie ewan­ge­licz­ne mówią­ce o miło­ści Boga i całej ludz­ko­ści. Widzia­ła ona Chry­stu­sa w każ­dej oso­bie, zaś w cen­trum swo­jej dro­gi i służ­by sta­wia­ła „dro­gie­go bliźniego”.

Gdy odczu­wa­ła zmę­cze­nie spo­wo­do­wa­ne tru­da­mi apo­stol­ski­mi i trud­no­ścia­mi w życiu wspól­no­to­wym, odzy­wa­ła się w niej poku­sa zosta­nia sio­strą klau­zu­ro­wą. Jed­nak jej powo­ła­nie, dro­ga uka­za­na wolą Bożą, na zawsze zna­la­zły reali­za­cję w jej życiu z inny­mi i dla innych. Poma­ga­ła im ducho­wo i mate­rial­nie w pro­wa­dze­niu życia bar­dziej ludz­kie­go i spo­koj­ne­go, god­ne­go i uczci­we­go, spo­glą­da­jąc tak­że ponad chleb powsze­dni na war­to­ści wyż­sze oraz praw­dy wiecz­ne. W reali­zo­wa­niu swe­go powo­ła­nia nie­ustan­nie dąży­ła do uświę­ce­nia i wypeł­nie­nia woli Bożej. Czy­ni­ła to przez miłość i służ­bę innym z całą ener­gią i pasją, upo­rem i odda­niem swo­je­go sil­ne­go cha­rak­te­ru dziew­czy­ny z Cio­cia­rii. Szła do przo­du zapa­trzo­na przed sie­bie, zde­cy­do­wa­na, zde­ter­mi­no­wa­na, z entu­zja­zmem czło­wie­ka, któ­ry jest pew­ny swo­je­go wybo­ru i czy­ni wszyst­ko, aby ten wybór realizować.

Dla Marii „dro­gim bliź­nim” były dziew­czę­ta i kobie­ty, któ­rym poświę­ca­ła więk­szość swo­jej pracy,ale też ich rodzi­ny, mężo­wie i dzie­ci, krew­ni i zna­jo­mi. Wszy­scy two­rzy­li jed­ną wspól­no­tę, na któ­rą Maria patrzy­ła z sza­cun­kiem i ogrom­ną tro­ską.  Wła­ści­wie dla Marii „dro­gim bliź­nim” był każ­dy czło­wiek. Poprzez podró­że i zakła­da­nie nowych fun­da­cji anga­żo­wa­ła się w całą ota­cza­ją­cą rze­czy­wi­stość. Roz­ma­wia­ła z wła­dza­mi, otwie­ra­ła i wspie­ra­ła szko­ły, orga­ni­zo­wa­ła i pro­wa­dzi­ła litur­gię, opie­ko­wa­ła się bied­ny­mi, nawią­zy­wa­ła kon­tak­ty z rodzi­na­mi a przede wszyst­kim wycho­wy­wa­ła dziew­czę­ta, uczy­ła kate­chi­zmu, naucza­ła w koście­le i na pla­cach, jak to robił św. Kasper Del Bufa­lo i jego misjo­na­rze. Było to bar­dzo wyczer­pu­ją­ce i kosz­tu­ją­ce ją utra­tę zdro­wia. Kocha­ła ludzi w kon­kret­ny spo­sób słu­żąc im, poma­ga­jąc w pozna­niu Pana, by jak naj­bar­dziej roz­sze­rzyć łaski zba­wie­nia doko­na­ne­go przez Chrystusa.

Dro­gich bliź­nich” znaj­do­wa­ła też w Ado­ra­tor­kach. Kie­dy była potrze­ba przy­wo­łać któ­rąś do porząd­ku, czy­ni­ła to z wiel­ką łagod­no­ścią bez zawsty­dza­nia, poma­ga­jąc poprzez sło­wa zachę­ty do „umi­ło­wa­nia Pana”. W przy­pad­kach gdy dozna­wa­ła upo­ko­rzeń od współ­sióstr  (czy kogo­kol­wiek), pozo­sta­wa­ła spo­koj­na, pogod­na, nie skar­ży­ła się. Oka­zy­wa­ne miło­sier­dzie, wspa­nia­ło­myśl­ność i łatwość prze­ba­cza­nia były kon­se­kwen­cją miło­ści do czło­wie­ka ( współ­sióstr), nawet tego, któ­ry ją ranił. Gani­ła dono­si­ciel­stwo, któ­re nie jest prze­cież miło­ścią. Wie­le razy wobec win czy wykro­czeń mil­cza­ła i klę­ka­ła, aby za nich czy­nić poku­tę, dopó­ki nie zro­zu­mie­ją swo­je­go błę­du i nie zmie­nią się.

W życiu Marii kon­tem­pla­cja Miło­ści Ukrzy­żo­wa­nej i doświad­cze­nie cier­pie­nia były złą­czo­ne z nabo­żeń­stwem do Prze­naj­droż­szej Krwi. Insty­tut Marii De Mat­tias miał cha­rak­ter czyn­ny i kon­tem­pla­cyj­ny, co było moż­li­we dzię­ki Prze­naj­droż­szej Krwi, któ­ra była przed­mio­tem medy­ta­cji i bodź­cem do apo­stol­stwa, tre­ścią gło­szo­nych nauk oraz źró­dłem miło­ści i służ­by. Według Marii Krzyż Pana jest tak bar­dzo dro­go­cen­ny, ponie­waż jest „kon­se­kro­wa­ny Krwią Prze­naj­droż­szą Jezu­sa Chry­stu­sa”, dla­te­go też i nasze „krzy­że” doda­je „muszą być nam drogie”.

Do jed­nej ze współ­sióstr mówi­ła: „Zdo­by­waj odwa­gę” poprzez myśl, że „Jezus Chry­stus prze­lał Krew za wszyst­kich, tak­że i za cie­bie”. Cho­rą sio­strę zapew­nia­ła, że „ufność pokła­da­na w Prze­naj­droż­szej Krwi Jezu­sa uzdro­wi ją”. Innym współ­sio­strom życzy­ła, aby Pan „okrył je swo­ją Prze­naj­droż­szą Krwią, któ­ra da im pocie­chę i pokój”. Do swo­je­go bra­ta Miche­la pisze: „aby w rodzi­nie oży­wił nabo­żeń­stwo do Prze­naj­droż­szej Krwi Jezu­sa, aby ta Krew uchro­ni­ła ich od nieszczęść”.

Cała ducho­wość Marii De Mat­tias, jej modli­twy, kon­tak­ty z sio­stra­mi, dzia­łal­ność apo­stol­ska i służ­ba „dro­gie­mu bliź­nie­mu” były prze­nik­nię­te Krwią Chry­stu­sa, któ­ra była wyraź­nym zna­kiem Jego miło­ści bar­dzo ludz­kim i Boskim zara­zem. Nabo­żeń­stwo do Prze­naj­droż­szej Krwi Maria przy­swo­iła sobie przede wszyst­kim z ducho­wo­ści i kazań gło­szo­nych przez Kaspra Del Bufa­lo już w cza­sie misji pro­wa­dzo­nej w Val­le­cor­sa w r. 1822. Tak­że w dzie­ciń­stwie ojciec Gio­van­ni opo­wia­dał jej o Boskim Baran­ku. Maria De Mat­tias (jako zało­ży­ciel­ka żeń­skiej gałę­zi rodzi­ny Krwi Prze­naj­droż­szej), w swo­ich listach kil­ka­krot­nie uzna­wa­ła Kano­ni­ka Del Bufa­lo inspi­ra­to­rem dzie­ła Insty­tu­tu Adoratorek.Listy pisa­ne do Mer­li­nie­go odzwier­cie­dla­ją udrę­czo­ną duszę, sta­cza­ne wal­ki, uświę­ca­nie się przez cier­pie­nie i krzyż, wspi­nacz­kę na jaśnie­ją­cy szczyt góry, któ­ra nazy­wa się Kalwarią.

Szcze­gól­nym ele­men­tem modli­twy Marii była ado­ra­cja krzy­ża, w cza­sie któ­rej „mia­ła ręce roz­krzy­żo­wa­ne, jej oczy były wznie­sio­ne w górę, twarz roz­pa­lo­na i jak­by prze­mie­nio­na”. Jest to zro­zu­mia­łe, bo to wła­śnie Krzyż Chry­stu­sa stoi w cen­trum jej ducho­wo­ści (z zezna­nia s. Naza­re­ny Lon­go). W rze­czy­wi­sto­ści codzien­ne życie Marii było nie­ustan­ną ofia­rą, cią­głym zada­niem, tru­dem bez odpo­czyn­ku pomię­dzy pra­cą w szko­le i w koście­le. Ofia­rą były pokor­ne pra­ce domo­we, dzia­łal­ność apo­stol­ska, wspól­na modli­twa i for­ma­cja Ado­ra­to­rek, podró­że odby­wa­ne od wspól­no­ty do wspól­no­ty, kon­tak­ty z ludź­mi, kore­spon­den­cja, nie koń­czą­ce się pra­ce remon­to­we byłe­go szpi­ta­la w Acu­to, pomoc ubo­gim, uciąż­li­we kon­tak­ty z wła­dza­mi kościel­ny­mi i urzęd­ni­ka­mi. Kasper Del Bufa­lo powie­dział, że naj­słod­szą rze­czą jest „tru­dze­nie się dla Boga”. Maria tak­że i w tym go naśla­do­wa­ła. Czy­ta­jąc jej listy kie­ro­wa­ne do sióstr, sło­wa „trud” i tru­dzić się”, powta­rza­ne są tysią­ce razy, zgod­nie z wizją życia zakon­ne­go i apo­stol­stwa, gdzie miłość i poku­ta, służ­ba i asce­za, odda­nie i dosko­na­le­nie się, sca­la­ją się.

Maria mia­ła wiel­ki sza­cu­nek do ubó­stwa, naj­mniej trosz­czy­ła się o samą sie­bie. Widząc rze­czy czy­ste w swo­jej szaf­ce, dawa­ła je temu, kto według niej był bar­dziej potrze­bu­ją­cy. Jadła tyl­ko tyle, ile było koniecz­ne do przeżycia.

Świę­ta Maria De Mat­tias przez wia­rę  odna­la­zła w Krzy­żu Chry­stu­sa i w Jego wyla­nej Krwi, zachę­tę i siłę do pod­ję­cia swe­go apo­stol­skie­go dzie­ła. Widzia­ła potrze­by rodzin i już od naj­młod­szych lat uczy­ła dziew­czę­ta modli­twy i chrze­ści­jań­skie­go życia, budzi­ła świa­do­mość ludz­kiej god­no­ści i odpo­wie­dzial­no­ści za zba­wie­nie świa­ta. Jej nabo­żeń­stwo do Prze­naj­droż­szej Krwi wyra­ża­ło się w modli­twie i w życiu. Była ule­gła Woli Bożej i ufna w Jego Opatrz­ność. Przyj­mo­wa­ła z rado­ścią cho­ro­bę, trud i prze­śla­do­wa­nie, wie­dząc, że „ziar­no, zanim owoc przy­nie­sie, musi obumrzeć”. Miłość do Krwi Chry­stu­sa uczy­ni­ła ją tak moc­ną, ze pomi­mo wszel­kich trud­no­ści i sprze­ci­wów szła wier­nie za wezwa­niem Bożym. Z odwa­gą i miło­ścią poma­ga­ła ludziom w doj­ściu do Boga.

A co robię ja?

Czy bez ogra­ni­czeń potra­fię zaufać mocy Krwi Chry­stu­sa, któ­ra prze­cież moc­niej­sza jest od krwi Abla. Czy  będąc człon­kiem Wspól­no­ty Krwi Chry­stu­sa nie szu­kam pocie­chy w innych wspól­no­tach, czy nie szu­kam szcze­gól­nych doznań i zna­ków? Na ile jestem wier­na swe­mu powo­ła­niu i odpor­na na poku­sy tego świata ?

Jezus – nasz Pan i Zba­wi­ciel powie­dział: „Bia­da tobie…” (Mt 11, 20–24), oraz „Ple­mię prze­wrot­ne i wia­ro­łom­ne żąda znaku…”(Mt 12, 38–42).

Jezus czy­ni cuda, któ­re umac­nia­ją i roz­wi­ja­ją wia­rę w Boga. War­to posta­wić sobie pytania:

Czy jestem uczniem Jezu­sa, czy jedy­nie widzem spek­ta­ku­lar­nych modlitw?

Czy pro­szę Boga o wia­rę, któ­ra daje życie ? (Żyć Ewan­ge­lią. Codzien­na Ewan­ge­lia z roz­wa­ża­nia­mi. 2015. 14 i 20 lipca.)

Czyń­my zatem wszyst­ko, aby­śmy kie­dyś my nie usły­sze­li „Bia­da…” i jako świec­cy Misjo­na­rze Krwi Chry­stu­sa nie­śmy Jej orę­dzie całe­mu świa­tu poczy­na­jąc od naj­bliż­sze­go otoczenia.

Nocą —  Ogród Oliw­ny – śpią twar­do wszy­scy ucznio­wie. Czu­wa – w bólu ogrom­nym – i cier­pi za nas – Bóg Czło­wiek. Ojcze – jeśli moż­li­we – oddal ode mnie ten kie­lich. Ojcze – jeże­li trze­ba – chcę Two­ją Wolę wypełnić”.

To sło­wa innej pio­sen­ki reli­gij­nej. Tu rów­nież zachę­cam do odnie­sie­nia jej tre­ści do nasze­go życia.

Czy potra­fię dostrzec w codzien­nym życiu to, jak Jezus czu­wa i cier­pi dla mnie, pod­czas gdy ja twar­do śpię  podob­nie jak inni Jego uczniowie?

Czy w chwi­lach moje­go cier­pie­nia, pro­sząc Boga o ulgę w bólu, doda­ję zaraz – ale zgod­nie z Two­ją Wolą Panie?

Czy w ogó­le bio­rę to pod uwa­gę gdy przyj­dą cier­pie­nia, aby dzię­ko­wać za nie i ofia­ro­wać Jezu­so­wi? (jak to czy­ni­ła nasza Św. Maria De Mattias).

Na koniec jesz­cze raz prze­ana­li­zuj­my tytuł roz­wa­ża­ne­go tematu.

Nie wol­no nam tra­cić czasu”

Św. Maria nie tra­ci­ła go, śpie­szy­ła się czy­niąc dobro na chwa­łę Boga i dla dobra „dro­gie­go bliź­nie­go”. „Miej­cie zawsze przed oczy­ma czas, któ­ry ucie­ka” – pisa­ła do sióstr Adoratorek.

A ja? Czy dobrze wyko­rzy­stu­ję każ­dą chwi­lę swe­go życia?

Kochaj­my Jezu­sa Ukrzyżowanego”

Jeże­li kocha­my Jezu­sa, musi­my nieść z Nim Jego Krzyż” pisa­ła do s. M. Rosy De Mat­tias zachę­ca­jąc ją do posłu­szeń­stwa i modlitwy.

Czy praw­dzi­wie i szcze­rze kocham Jezu­sa Ukrzy­żo­wa­ne­go, czy kocham Jezu­sa w dru­gim czło­wie­ku – bied­nym, cier­pią­cym, cho­rym, słabym?

Rób­my wszyst­ko, aby od innych był kochany”

Czy i co robię, aby Jezus – Bóg Czło­wiek od innych był kochany?

Czy i jak świad­czę o mojej miło­ści do Jezu­sa: jakie sło­wa, posta­wy, czyny?

Czy pro­szę o łaskę poko­ry w moim życiu?

Czy sta­ram się kochać i prze­ba­czać, słu­żyć bez­in­te­re­sow­nie panu Bogu i bliźniemu?

Czy ktoś patrząc na mnie, na moje życie, widzi w moim ser­cu miłość do Jezu­sa i czy też zapra­gnie Go pokochać?

 

Lite­ra­tu­ra:

  1. Spi­nel­li. Kobie­ta Sło­wa. Życie Marii De Mat­tias. Rzym.
  2. Ado­ra­tor­ki Krwi Chry­stu­sa. Listy bło­go­sła­wio­nej Marii De Mat­tias. Wro­cław 1993 (Rzym 1947).

Przy­go­to­wa­ła: Maria Brach WKC.