Ency­klo­pe­dia Kato­lic­ka defi­niu­je Brac­two jako sto­wa­rzy­sze­nie kościel­ne, zło­żo­ne prze­waż­nie z osób świec­kich, zatwier­dzo­ne kano­nicz­nie i kie­ro­wa­ne przez upraw­nio­ne­go prze­ło­żo­ne­go, któ­re­go celem jest sze­rze­nie wia­ry chrze­ści­jań­skiej poprzez szcze­gól­ne dobre dzie­ła skie­ro­wa­ne ku kul­to­wi boże­mu, czy też nasta­wio­ne na pra­cę cha­ry­ta­tyw­na dla bliź­nich. Wie­le razy kult i pra­ca cha­ry­ta­tyw­na są celem wspól­nym w sta­tu­tach bractw. W ten spo­sób rozu­mia­ne, sta­ją się one pra­wo­wi­ty­mi i sta­bil­ny­mi fun­da­cja­mi kościel­ny­mi, mają­cy­mi wła­sną orga­ni­za­cję, zdol­ną do dzia­ła­nia według wła­snych sta­tu­tów itd.

Wobec Pra­wa Kano­nicz­ne­go z 1917 roku nie moż­na pomy­lić ich z:

  • tymi insty­tu­cja­mi, któ­re posia­da­ją imię poboż­ne­go dzie­ła jak szpi­ta­le, schro­ni­ska, sie­ro­ciń­ce itp., a któ­rych cele są bar­dzo złożone;
  • poboż­ny­mi sto­wa­rzy­sze­nia­mi oka­zjo­nal­ny­mi, ufor­mo­wa­ny­mi jedy­nie z chę­ci tych, któ­rzy je two­rzą i zani­ka­ją kie­dy tyl­ko zabrak­nie tych­że osób;
  • trze­ci­mi zako­na­mi świec­ki­mi, ści­śle złą­czo­ny­mi z zako­na­mi czy kon­gre­ga­cja­mi, od któ­rych otrzy­mu­ją też swo­je imię;
  • sto­wa­rzy­sze­nia­mi sztu­ki i rze­mio­sła, któ­re szcze­gól­nie w prze­szło­ści mia­ły cele prze­waż­nie eko­no­micz­ne, jeśli nawet ist­nia­ły pod patro­na­tem jakie­goś świętego.

Brac­twa mogły­by prze­trwać nawet bez okre­ślo­nych osób dzię­ki swo­jej struk­tu­rze kano­nicz­nej. Zale­żą od Bisku­pa danej Die­ce­zji i od Wyż­szych Prze­ło­żo­nych Insty­tu­tów, Zgro­ma­dzeń czy Zako­nów, za któ­ry­mi są złą­czo­ne czy przez nie utworzone.

Poja­wi­ły się w X wie­ku, z któ­re­go to cza­su pocho­dzą pierw­sze doku­men­ty ich fun­da­cji, o ile cho­dzi o brac­twa kapłań­skie, czy tez z wie­ku XII jeże­li cho­dzi o brac­twa osób świec­kich. Każ­de z bractw mia­ło, zależ­nie od jego waż­no­ści, swój ołtarz, kapli­cę czy też kościół, w któ­rym to miej­scu wypeł­nia­li swo­je reli­gij­ne prak­ty­ki (msza, pro­ce­sje, spe­cjal­ne modli­twy i nabo­żeń­stwa), a tak­że miej­sce gdzie mogli się gro­ma­dzić pod kie­row­nic­twem sze­fa (prze­wod­ni­czą­ce­go czy gło­wy) i pod kie­row­nic­twem kapła­na czy zakon­ni­ka, zależ­nie od przy­pad­ku. Cela­mi, jakie się pro­po­no­wa­ło były, poza prak­ty­ka­mi reli­gij­ny­mi i prak­ty­ko­wa­niem cnót chrze­ści­jań­skich, tak­że wizy­ty u cho­rych człon­ków brac­twa, nabo­żeń­stwa i pochó­wek zmar­łych, słu­że­nie bied­nym tak­że obcym, zbiór­ka jał­muż­ny i odwie­dza­nie ska­za­nych na wię­zie­nie czy na śmierć.

Nowy Kodeks Pra­wa Kano­nicz­ne­go nie mówi już o brac­twach, lecz o sto­wa­rzy­sze­niach. Mówi o nich w szcze­gól­no­ści roz­dział V księ­gi II, noszą­cy tytuł „Lud Boży” w para­gra­fach 298–329. Kodeks pod­kre­śla, że jest pra­wem każ­de­go wier­ne­go moż­li­wość przy­łą­cze­nia się do jakie­goś sto­wa­rzy­sze­nia, jaki­kol­wiek był­by jego sta­tus w Koście­le – świec­ki, duchow­ny, zakon­ny czy biskupi.

Arcy­brac­two nazy­wa się w ten spo­sób, ponie­waż ma w sobie zdol­ność przy­łą­cza­nia do sie­bie innych bractw czy stowarzyszeń.

W jaki spo­sób powsta­ło Arcy­brac­two Prze­naj­droż­szej Krwi?

W koście­le San Nico­la in Car­ce­re (św. Miko­ła­ja) w Rzy­mie wysta­wio­na była na odda­wa­nie czci wier­nych reli­kwia Krwi Chry­stu­sa. Skła­da­ła się z kawał­ka płót­na nasiąk­nię­te­go Krwią, któ­ra według legen­dy wypły­nę­ła z prze­bi­te­go boku Jezu­sa na krzy­żu. Te kawa­łek płót­na był czę­ścią sza­ty jed­ne­go z cen­tu­rio­nów (ofi­ce­rów) rzym­skich, uczest­ni­czą­ce­go w ukrzy­żo­wa­niu, a któ­ry stał się póź­niej zało­ży­cie­lem dyna­stii rzym­skiej rodzi­ny Savel­li. Rodzi­na ta z cza­sem poda­ro­wa­ła kościo­ło­wi tę reli­kwię. Reli­kwiarz umiesz­czo­ny został u stóp czczo­ne­go krzy­ża, któ­ry miał mówić do św. Bry­gi­dy. Ta reli­kwia i ten krzyż były wza­jem­nie czczo­ne tak bar­dzo, że spo­wo­do­wa­ło to usta­no­wie­nie świę­ta Prze­naj­droż­szej Krwi, w któ­rym to uczest­ni­czy­ła cała parafia.

Na począt­ku XIX wie­ku w koście­le tym mia­ły miej­sce waż­ne pra­ce restau­ra­cyj­ne (remon­to­we), na oso­bi­stą proś­bę papie­ża Pius VII. Nad­zor­cą tych prac był Mons. Fran­ce­sco Alber­ti­ni. Jego pra­gnie­niem nie były tyl­ko pra­ce w koście­le, lecz tak­że odno­wa ducho­wa wier­nych, uczęsz­cza­ją­cych do tego kościo­ła. W swo­ich roz­my­śla­niach w kli­ma­cie głę­bo­kiej modli­twy i apo­stol­stwa, któ­re reali­zo­wał ze szcze­gól­nym zapa­łem, przy­cią­ga­ła uwa­gę Alber­ti­nie­go coraz bar­dziej reli­kwia Krwi Chry­stu­sa. Legen­da o rodzie Savel­lich potwier­dza­ło świa­dec­two ewan­ge­licz­ne św. Jana, któ­ry mówi o tym, iż z boku Jezu­sa wypły­nę­ła krew i woda. Krew, któ­rą zawie­rał ten kawa­łek tka­ni­ny była Krwią Przy­mie­rza, Krwią, z któ­rej zro­dził się Kościół, Krwią eucha­ry­stycz­ne­go kielicha.

 Na tej Krwi sku­pia­ły się myśli Alber­ti­nie­go, wraz z myślą o ojco­stwie Boga. On jest abso­lut­nym, osta­tecz­nym rodzi­cie­lem, w któ­rym jed­no­czy się miłość ojca i mat­ki i w któ­re­go ramio­nach żyje­my, poru­sza­my się i jeste­śmy. Ojciec posy­ła Syna do synów i zsy­ła na nich Ducha Miło­ści, któ­ry na nowo jed­no­czy z Ojcem. Każ­dy czło­wiek ma miej­sce w ser­cu Boga. Pró­bą posta­wie­nia w cen­trum miło­ści try­ni­tar­nej jest Krew.

Nabo­żeń­stwo do Krwi Chry­stu­sa łączy­ło w sobie aspekt roman­tycz­ny — pozwa­la­ło prze­ży­wać na nowo z zaan­ga­żo­wa­niem udział w wyda­rze­niach, któ­re towa­rzy­szy­ły męce Chry­stu­sa – z aspek­tem oświe­ce­nio­wym, ponie­waż nie było wąt­pli­wo­ści, iż wokół zna­ku Krwi sku­pia­ła się cała teo­lo­gia odku­pie­nia. Alber­ti­ni twier­dził, że został porwa­ny przez te roz­my­śla­nia i natchnie­nia, jakich dozna­wał „ran­kiem, przy świę­tym ołta­rzu, pod­czas spo­ży­wa­nia Krwi Pań­skiej”. Chciał spo­wo­do­wać rewo­lu­cję wewnętrz­ną, ducho­wą, nawró­cić lud, mówiąc, że odkrył sekret (tajem­ni­cę), praw­dzi­we nabo­żeń­stwo Kościo­ła, nie wysy­cha­ją­ce nigdy źró­dło. Gdy­by każ­dy chrze­ści­ja­nin pojął wła­sną war­tość i war­tość bliź­nie­go, a tak­że grze­chu, uczy­nił­by to, co tyl­ko moż­li­we i nie­moż­li­we, aby żyć konsekwentnie.

Zaczął myśleć o insty­tu­cji (soda­li­cji), któ­ra wznie­ci­ła­by nabo­żeń­stwo do Krwi Odku­pie­nia, tego ukry­te­go skar­bu, jaki posia­dał Kościół, aby każ­dy wie­rzą­cy doświad­czył tych samych ducho­wych potrzeb, jakie on odczu­wał. Ten pro­jekt znaj­du­je swo­ją reali­za­cję w lip­cu 1807 roku, pod­czas gdy w koście­le San Nico­la in Car­ce­re odby­wa­ło się, jak co roku, świę­to Prze­naj­droż­szej Krwi. Jed­nak praw­dzi­wym świę­tem Krwi Chry­stu­sa miał być żywy Kościół, ogar­nię­ty miłością.

Na jed­nym z zebrań kapi­tu­ły kościo­ła, Alber­ti­ni posta­wił spra­wę zna­le­zie­nia cze­goś, „zgro­ma­dze­nia”, jak je nazy­wał, któ­re „było­by w sta­nie zwo­łać wier­nych”. Wie­dział, cze­go chciał. Aby zwo­łać wier­nych, nie było nic lep­sze­go, jak nabo­żeń­stwo do Prze­naj­droż­szej Krwi, „tym bar­dziej, że obcho­dzi­ło się Jej świę­to w pierw­szą nie­dzie­lę lip­ca wła­śnie w koście­le San Nico­la in Car­ce­re”. Przy­by­cie wier­nych ozna­cza­ło przy­ję­cie ich w koście­le, czy lepiej uczy­nie­nie z nich Kościo­ła. To spo­wo­do­wa­ło­by zwięk­sze­nie się wpły­wów finan­so­wych kościo­ła (para­fii) i pozwo­li­ło­by na prze­pro­wa­dze­nie koniecz­nych remontów.

W jed­nym z kościo­łów filial­nych, w mię­dzy­cza­sie, zwa­nym San­ta Maria in Vin­cis, gru­pa kapła­nów: don Gaeta­no Bonan­ni, don Gaspa­re del Bufa­lo, don Anto­nio Giam­pe­di, don Luigi Gon­nel­li i don Anto­nio San­tel­li zało­ży­li Ora­to­rium Noc­ne, któ­re pole­ga­ło na pro­wa­dze­niu kate­che­zy dla doro­słych, któ­rzy mogli przy­być tyl­ko w godzi­nach wie­czor­nych. Alber­ti­ni chciał połą­czyć te dwie rze­czy, swo­je sto­wa­rzy­sze­nie poświę­co­ne Prze­naj­droż­szej Krwi i tę gru­pę kapła­nów odda­nych Ora­to­rium Noc­ne­mu, jed­nak sprze­ci­wił się temu don Gaeta­no Bonan­ni. Alber­ti­ni prze­wi­dy­wał, rze­czy­wi­ście, poprzez swo­je sto­wa­rzy­sze­nie zor­ga­ni­zo­wa­nie bar­dziej struk­tu­ral­ne uczest­ni­ków, pod­czas gdy w Ora­to­rium uczest­ni­czył ten, kto chciał.

Jak­kol­wiek Alber­ti­ni czuł się przy­cią­gnię­ty przez tę gru­pę kapła­nów z Ora­to­rium i chciał sko­rzy­stać z nich dla sze­rze­nia nabo­żeń­stwa do Krwi Chry­stu­sa. Z cza­sem zna­lazł spo­sób, aby utwier­dzić w sobie pew­ne opi­nie co do mło­de­go kapła­na Kaspra del Bufa­lo. Zdą­żył go już poznać jako odważ­ne­go kazno­dzie­ję i dobre­go orga­ni­za­to­ra. Teraz zauwa­żył jego wpływ na swo­ich towa­rzy­szy. Zgro­ma­dze­ni byli oni owszem wokół Bonan­nie­go, któ­ry stał na cze­le gru­py, ale Kasper stał tuż przy nim jak żywe sre­bro i wyda­wał się być dominującym.

Kasper miał w sobie tem­pe­ra­ment, któ­re­go bra­ko­wa­ło Alber­ti­nie­mu: potra­fił stać w cen­trum uwa­gi, płyn­nie mówić, miał w sobie oso­bi­stą i for­mal­ną ele­gan­cję. Tak jak Alber­ti­ni mógł się wyka­zać w roz­mo­wach indy­wi­du­al­nych, oso­bi­stych, tak Kasper na ambo­nie. Widać w nim było wybu­cho­wą siłę, kie­dy gło­sił kazania.

Alber­ti­ni potra­fiąc odczy­ty­wać zda­rze­nia jako oka­zje, przez któ­re Bóg gaje się pozna­wać, zaczął myśleć, że dzia­łal­ność Ora­to­rium Noc­ne­go Bonan­nie­go i jego sto­wa­rzy­sze­nie nie tyl­ko moż­na by orga­ni­zo­wać w tym samym dniu, lecz zin­te­gro­wać wokół tej samej idei. Na razie uwa­żał, że nie nale­ża­ło łączyć ze sobą oby­dwu ini­cja­tyw, jed­nak­że zjed­no­cze­nie ich uwa­żał za możliwe.

W ten spo­sób roz­po­czął szki­co­wa­nie regu­ły dla wła­sne­go dzie­ła, kon­cen­tru­jąc wszyst­ko na cele­bra­cji poran­nej mszy, zanim roz­pocz­ną się inne zaję­cia i pra­ca i otwo­rzą skle­py. Było to szczę­śli­we natchnie­nie. Kościół wypeł­nił sę od razu wier­ny­mi, jak nigy.

W ten spo­sób wyra­ził Alber­ti­ni zamiar soda­li­cji czy zgro­ma­dze­nia: „Roz­gła­szać więk­szą chwa­łę Bożą, nabo­żeń­stwo i przy­stę­po­wa­nie do sakra­men­tów św., szcze­gól­nie bied­nych, arty­stów, pra­cow­ni­ków i wie­śnia­ków, więk­sze wsta­wien­nic­two za dusze zmar­łych, szcze­gól­nie za zmar­łych w przy­tuł­kach i miej­scach zapo­mnia­nych”. Póź­niej spre­cy­zo­wał te myśli jesz­cze bar­dziej, że człon­ko­wie sto­wa­rzy­sze­nia mie­li­by „reali­zo­wać poboż­ne dzie­ła, o wiel­kiej kul­tu­rze ducho­wej wśród licz­nych miesz­kań­ców sąsiedz­twa i miej­scach gra­nicz­nych, szcze­gól­nie wśród bie­da­ków i najem­ni­ków, któ­rzy licz­nie obfi­tu­ją w parafii”.

Trzy aspek­ty rzu­ca­ją sie w oczy natych­miast: misjo­nar­ska wizja orga­ni­za­cji, głę­bo­kie przy­wią­za­nie Alber­ti­nie­go do para­fii i otwar­cie na świec­kich. Zebra­nie pomy­śla­ne było zresz­tą z myślą o akcji. Dzia­łal­ność skie­ro­wa­na była głów­nie na część spo­łe­czeń­stwa pozo­sta­ją­ce­go naj­bar­dziej na mar­gi­ne­sie, do któ­re­go nie docie­ra­ją księ­ża, ale świec­cy tak. Zamia­rem Alber­ti­nie­go było, aby mieć całą armię misjo­na­rzy, aby roz­sze­rzać to nabo­żeń­stwo w świe­cie, wła­śnie z powo­du uni­wer­sal­no­ści prze­sła­nia jakie nie­sie ze sobą Krew Odkupienia.

Hamul­cem w tym wszyst­kim był cha­rak­ter Alber­ti­nie­go. Dobrze czuł się w dia­lo­gu, w kon­tak­tach oso­bi­stych, lecz nie­moż­li­wym było dla nie­go do prze­zwy­cię­że­nia myśl o sta­nię­ciu na cze­le jako szef, poru­sze­niu mas, powie­dzie­li­by­śmy, ku jakiejś akcji. Tę część całej pra­cy potra­fil­by i mógł­by zro­bić Ksiądz Kasper del Bufalo.

W Zebra­niu uczest­ni­czy­li męż­czyź­ni i kobie­ty. Pozo­sta­wa­ło ono zależ­ne od kapi­tu­ły kościo­ła San Nico­la in Car­ce­re. Na jego cze­le stał­by jeden z kano­ni­ków kapi­tu­ły, wybie­ra­ny co roku, tak jaki i inni odpo­wie­dzial­ni. Numer zapi­sa­nych do Zebra­nia miał być ogra­ni­czo­ny, ale ten odpo­wie­dzial­nych miał być usta­lo­ny na 15 męż­czyzn i 15 kobiet, co przy­po­mi­nać mia­ło o tajem­ni­cach różańca.

Zbiór norm, bar­dzo ści­słych, nada­wał orga­ni­za­cji funk­cjo­no­wa­nie. Alber­ti­ni twier­dził, że „wszyst­ko robić trze­ba według porząd­ku, aby miłe było i przy­ję­te przez Pana”, a porzą­dek zale­żał od „dobrych regu­la­mi­nów i z dokład­ne­go ich wypełniania”.

Kano­ni­cy kapi­tu­ły wybra­li trzech z pośród sie­bie, aby dać począ­tek orga­ni­za­cji: Mons. Pit­to­ri, don Gre­go­rio Muric­cio­li i oczy­wi­ście Alber­ti­nie­go. Oni wybra­li 15 męż­czyzn i 15 kobiet jako repre­zen­tan­tów czy odpo­wie­dzial­nych za zabra­nia i wybra­nie “osób naj­bar­dziej odpo­wied­nich, aby sta­li się kamie­nia­mi węgiel­ny­mi tegoż poboż­ne­go Zebrania”.

Po tym, kapi­tu­ła wyzna­czy­ła dzień cere­mo­nii fun­da­cji na 8 grud­nia 1808 roku. Alber­ti­ni miał szcze­gól­ne upodo­ba­nie do dat i zna­czą­cych nume­rów. Na ten dzień przy­pa­da­ło tak­że stu­le­cie poda­ro­wa­nia reli­kwii para­fii San Nico­la in Car­ce­re. W tym dniu obcho­dzo­no naj­waż­niej­sze swię­to maryj­ne, Nie­po­ka­la­ne­go Poczę­cia, przy­po­mi­na­ją­ce o tajem­ni­cy wcie­le­nia – poprzez Mary­ję, Nie­po­ka­la­nie Poczę­tą, ludz­kość dała wła­sną, naj­lep­szą krew Sło­wu, któ­re sta­ło się cialem.

Dzień ten poprze­dzi­ła nowen­na, odpra­wia­na rano po Mszy św. Alber­ti­ni zapro­sił wie­lu kapła­nów do posłu­gi spo­wie­dzi i wybrał Księ­dza Kaspra del Bufa­lo na kaznodzieję.

 Dnia 8 grud­nia pod­czas Mszy św. śpie­wa­nej i komu­nii gene­ral­nej wier­nych, Kasper powie­dział „wzru­sza­ją­ce i sku­tecz­ne kaza­nie”. Na koń­cu Mszy „wygło­sił krót­ką ener­gicz­ną mowę, skie­ro­wa­ną bez­po­śred­nio do słu­cha­ją­cych, szcze­gól­nie do odpo­wie­dzia­nych za Zebra­nie, tak męż­czyzn jak i kobiet, w któ­rej wska­zał im na głów­ny cel tej nowej orga­ni­za­cji, two­rzą­cej się wła­śnie, jakim miał być duch i dys­po­zy­cja tych, któ­rzy prze­zna­cze­ni byli do sta­no­wie­nia jej fun­da­men­tów”. Zakoń­czł “wzy­wa­jąc i doda­jąc odwa­gi wszyst­kim, aby odda­li się cał­ko­wi­cie: temu dziełu.

Dnia 26 grud­nia kapi­tu­ła kościo­ła zebra­ła się, aby wybrac prze­wod­ni­czą­ce­go. Nie mogł nim zostać nikt inny jak nie Alber­ti­ni. Przy­jął ten wybór i dzień póź­niej zwo­łał pierw­sze zabra­nie odpo­wie­dzial­nych. Na tym zebra­niu „roz­dzie­lo­ne zosta­ły każ­de­mu róż­ne zada­nia”. Na posie­dze­niu z 1 stycz­nia Zebra­nie zde­cy­do­wa­ło popro­sić o zatwier­dze­nie przez Sto­li­cę Apo­stol­ską. Po roz­wa­że­niu dokład­nym i uważ­nym orga­ni­za­cji, jej regu­la­mi­nu i celów, Kar­dy­nał odpo­wie­dzial­ny wydał, w dniu 27 lute­go 1809 roku, „wie­czy­sty i apo­stol­ski dekret zatwier­dzją­cy Zebra­nie i jego Kon­sty­tu­cje”. Tym aktem, Albe­ti­ni zosta­wał „zwol­nio­ny od jakiej­kol­wiek zależ­no­ści od pozo­sta­łych dwóch człon­ków”, Pit­to­ri i Cuc­cio­li, cze­go kon­se­kwen­cją była więk­sza wol­ność co do wyda­wa­nia zarzą­dzeń. Nato­miast zależ­ność od kapi­tu­ły w aspek­tach, jakie prze­wi­dy­wa­ły kon­sty­tu­cje, pozo­sta­wa­ła ważna.

Na czym, jed­nak, pole­ga­ły kon­sty­tu­cje? Imię cał­ko­wi­te Zebra­nia było „Prze­naj­droż­szej Krwi Jezu­sa Chry­stu­sa, Różań­ca Naj­święt­szej Maryi Pan­ny i Świę­tych Dusz Czyść­co­wych”. Kon­sty­tu­cje były pro­ste i zwię­złe. Mówi­ły o histo­rii począt­ków Zebra­nia, jego rela­cji do kapi­tu­ły kościo­ła San Nico­la in Car­ce­re, o celach tak ducho­wych jak i socjal­nych i moral­nych, o zada­niu jego róż­nych repre­zen­tan­tów i odpo­wie­dzial­nych. Były one krót­kie, ale tak­że dość szcze­gó­ło­we. Kon­cen­tro­wa­ły się na wizji uni­wer­sal­no­ści Krwi Chry­stu­sa, i to nie tyl­ko w zakre­sie ducho­wym, ale też mówią­cym o zba­wie­niu wła­snym i innych. Opie­ra się tak­że na potrze­bie usta­no­wie­nia spra­wie­dli­we­go porząd­ku spo­łecz­ne­go. Wska­zy­wa­ły na meto­dę wła­ści­wą swo­im cza­som: nabo­żeń­stwo do Krwi Chry­stu­sa, modli­twa, życie cha­ry­ta­tyw­ne i dzia­łal­ność socjal­na dla dobra człon­ków, jak i przede wszyst­kim bliź­nich, szcze­gól­nie tych z mar­gi­ne­su, któ­rzy nie byli fawo­ry­zo­wa­ni poprzez struk­tu­ry parafialne.

Moż­na sobie wyobra­zić moc tych idei, gło­szo­nych wśród lud­no­ści pocho­dzą­cej z roli – wie­śnia­ków, czy żyją­cej w rude­rach i „norach’ mię­dzy wzgó­rzem Pala­tyń­skim a Awentyńskim.

Alber­ti­ni nazy­wał to Zebra­nie „soda­li­cją” przez nie­go utwo­rzo­ną. Zebra­niem moż­na było zde­fi­nio­wać ory­gi­nal­ne imię nada­ne Kościo­ło­wi Jezu­sa Chry­stu­sa i zgro­ma­dzo­ne­mu wokół Apo­sto­łów: zwo­ła­nie, zgro­ma­dze­nie. To, co zro­bił Jezus, zwo­łu­jąc swo­ich, teraz doko­ny­wa­ła Krew z prze­la­ne­go boku, zasty­gła na kawał­ku płót­na. Reli­kwia w koście­le San Nico­la in Car­ce­re była praw­dzi­wie rozpalająca!

Kil­ka mie­się­cy póź­niej Aler­ti­ni pomy­ślał o spe­cjal­nych modli­twach dla Zebra­nia, aby oży­wiać nabo­żeń­stwo do Krwi Odku­pie­nia. Pozo­sta­wił wszel­kie pra­ce i udał się na reko­lek­cje do domu Signo­ri del­la Mis­sio­ne na Mon­te­ci­to­rio, „aby roz­wa­żyć na osob­no­ści wobec Ojca Świa­tło­ści, co spodo­ba­ło­by się Jego Boskie­mu Maje­sta­to­wi w roz­wo­ju tegoż Zebra­nia”. Uło­żył wte­dy, bio­rąc za wzór róża­niec, koron­kę sied­miu prze­lań Krwi.

Te medy­ta­cje i modli­twy pły­ną z głę­bi i peł­ni ser­ca. Nie ma w nich żad­nej gada­ni­ny ora­to­ryj­nej, lecz wie­le uczu­cio­wych wznie­sień, co odpo­wia­da­ło oso­bo­wo­ści Alber­ti­nie­go. Pomi­mo całej swo­jej pro­sto­ty, tek­sty chcą oży­wić w wier­nych te dra­ma­tycz­ne godzi­ny męki Jezu­sa. Wyraź­nym jest pra­gnie­nie wywo­ła­nie emo­cji w tym, któ­ry nimi się modli, aby wyszedł z nich impuls ku zmia­nie życie. Uło­żył on tak­że modli­twę do Prze­naj­droż­szej Krwi, któ­ra mia­ła zakoń­czyć koron­kę, wznie­ca­jąc moc­ne poru­sze­nie uczuć.

W następ­nych dniach przed­sta­wił Alber­ti­ni Kon­gre­ga­cji do Spraw Rytu mały pod­ręcz­nik, a otrzy­maw­szy zatwier­dze­nie, kazał wydru­ko­wać go w tysią­cach kopii, któ­re szyb­ko się wyczer­pa­ły. Teraz już Zebra­nie San Nico­la in Car­ce­re sta­ło się Zebra­niem Prze­naj­droż­szej Krwi i wykry­sta­li­zo­wał się jego głów­ny cel, mia­no­wi­cie sze­rze­nie nabo­żeń­stwa do Prze­naj­droż­szej Krwi. Było to waż­nym zwro­tem w histo­rii. W reli­gij­no­ści rzym­skiej zdo­by­wa­ła sobie miej­sce nowa poboż­ność, któ­ra nie była nabo­żeń­stwem jakimkolwiek.

Chciał­bym teraz powie­dzieć tro­chę o histo­rii fun­da­cji arcy­brac­twa zaini­cjo­wa­ne­go przez Alber­ti­nie­go w kon­tek­ście histo­rii tego same­go okre­su. Są to cza­sy świet­no­ści i zwy­cięstw Napo­le­ona w Euro­pie. Po tym, jak ogło­sił się Cesa­rzem (Impe­ra­to­rem) i podzie­lił Fran­cję, chce stać się wład­cą całej Euro­py i uczy­nić z niej wspól­no­tę naro­dów, pod jego pano­wa­niem. W począt­kach XIX wie­ku papież Pius VII chciał pójść mu na rękę. Kościół miał w jakiś spo­sób dług u Napo­le­ona, ponie­waż przy­wró­cił on kato­li­cyzm we Fran­cji, po anty­chrze­ści­jań­skiej rze­zi Rewo­lu­cji Fran­cu­skiej. Ten jed­nak chciał tyl­ko wyko­rzy­stać kato­li­cyzm dla budo­wa­nia swo­je­go Impe­rium. Papież był dla nie­go tyl­ko „pierw­szym mini­strem reli­gii” zależ­nym od nie­go tak, jaki i inne ministerstwa.

Pozy­cja Napo­le­ona sta­now­cza w roku 1807, to zna­czy w chwi­li, kie­dy rodzi­ła się do życia soda­li­cja w koście­le San Nico­la in Car­ce­re. Zapo­wie­dział on papie­żo­wi, że powi­nien wstą­pić w koali­cję z nim prze­ciw­ko świa­tu i w ten spo­sób zacho­wał­by swo­je Pań­stwo Kościel­ne i wła­dzę, aje­że­li nie, to utra­cił­by wszyst­ko. Pius VII odrzu­cił tę pro­po­zy­cję. W dniu 21 stycz­nia 1808 roku Napo­le­on wydał zatem roz­kaz gene­ra­ło­wi Miol­lis napa­ści na Pań­stwo Kościel­ne i oku­pa­cji Rzy­mu. Fran­cu­skie tru­py weszły do Wiecz­ne­go Mia­sta 2 lute­go. W cią­gu całe­go tego roku, Papież ucier­piał wie­le napa­ści, gróźb i moral­ne­go gwał­tu. W czerw­cu 1809 roku pozba­wie­nie praw i wol­no­ści Papie­ża doszło swo­je­go szczy­tu i dnia 10 czerw­ca strą­co­no herb papie­ski z Zam­ku Anio­ła (Castel Sant’Angelo) i wznie­sio­no w jego miej­sce fla­gę fran­cu­ską. Rzym stał się czę­ścią Fran­cji. Pius VII pod­pi­sał bul­lę eks­ko­mu­ni­ki prze­ciw­ko Napo­le­ono­wi i tym wszyst­kim, któ­rzy współ­pra­co­wa­li z nim w tym wyda­rze­niu. Jako reak­cję na to ogra­ni­czo­no jesz­cze bar­dziej wol­ność Papieża.

 W nocy z 5. na 6. lip­ca Pius VII posta­wio­ny został przed wybo­rem wybra­nia wła­dzy napo­le­oń­skiej, albo depor­ta­cja. Papież odrzu­cił zde­cy­do­wa­nie to pierw­sze, cze­go kon­se­kwen­cją było wygnanie.

Były to wyda­rze­nia, któ­re spo­wo­do­wa­ły reak­cje w całym świe­cie kato­lic­kim. W Rzy­mie i w całym Pań­stwie Kościel­nym weszły w życie zarzą­dze­nia cesar­skie: rekwi­ro­wa­nie dóbr i przy­się­ga wier­no­ści nowe­mu reżi­mo­wi przez tych wszyst­kich, któ­rzy utrzy­my­wa­li się z Pań­stwa Kościelnego.

Jako kapłan zna­ny w Rzy­mie, dzie­kan i szno­wa­ny kie­row­nik ducho­wy, Alber­ti­ni wezwa­ny został do zło­że­nia przy­się­gi, a w poło­wie czerw­ca 1810 roku do pod­pi­sa­nia dekla­ra­cji wier­no­ści Cesa­rzo­wi. Nie wie­my, jaka była jego odpo­wiedź, być może ta, jaką dał sam Papież Pius VII: nie mogę, nie musze i nie chcę. Odpo­wiedź, któ­rej uży­je kil­ka dni póź­niej ducho­wy syn Alber­ti­nie­go Kasper del Bufalo.

Łatwo sobie wyobra­zić jak bole­sną była dla Alber­ti­nie­go myśl o opusz­cze­niu Rzy­mu w momen­cie tak deli­kat­nym, kie­dy to jego fun­da­cja, to zna­czy arcy­brac­two, dawa­ła pierw­sze kro­ki. W dniu 1 lip­ca 1810 roku, w dniu, w któ­rym obcho­dzi­ło się w koście­le San Nico­la in Car­ce­re świę­to Prze­naj­droż­szej Krwi i kil­ka dni po odrzu­ce­niu zło­że­nia przy­się­gi, zapa­sza on Kaspra, aby powie­dział kaza­nie, doko­nał mowy i odmó­wił koron­kę pod­czas uro­czy­stej Mszy św. Z komu­nią gene­ral­ną. Mło­dy Kasper uczy­nił to „z wiel­ką mocą i namaszczeniem”.

Tak­że i on, odpo­wia­da­jąc na przy­mus zło­że­nia przy­się­gi odpo­wie­dział: nie mogę, nie muszę i nie chcę. Oby­dwaj, Alber­ti­ni i Kasper, ocze­ki­wa­li za to kary i wie­dzie­li, że będzie nią wygna­nie. Nikt z nich nie chciał opusz­czać Rzy­mu, ale myśl o moż­li­wo­ści wspól­ne­go podzie­le­nia losu była pocie­chą. Alber­ti­ni wie­dział, że będzie mógł zdo­być Kaspra dla swo­je­go pro­jek­tu, a Kasper, że będzie mógł liczyć na ojcow­ską i pew­na obec­ność Albertiniego.

Pod­czas wygna­nia obo­je pozo­sta­ją bli­sko sie­bie przez więk­szą jego część, oko­ło czte­rech lat. Alber­ti­ni miał oka­zję opo­wia­dać Kaspro­wi w spo­sób głę­bo­ki i grun­tow­ny o sto­wa­rzy­sze­niu, któ­re zało­żył w Rzy­mie, o swo­im marze­niu posia­da­nia gru­py misjo­na­rzy, roz­gła­sza­ją­cych nabo­żeń­stwo do Odku­pień­czej Krwi Chry­stu­sa wszyst­kim ludziom, o „pro­roc­twie” pew­nej zakon­ni­cy, sio­stry Agne­se del Ver­bo Incar­na­to, o tym, że zna­la­zł­by mło­de­go, ener­gicz­ne­go kapła­na, któ­ry pomógł­by mu w zre­ali­zo­wa­niu tego marze­nia i projektu.

W stycz­niu 1814 roku koń­czy się wygna­nie i Kasper wra­ca do Rzy­mu. Odpo­wia­da na zapro­sze­nie do wstą­pie­nia w sze­re­gi Pra­cow­ni­ków Ewan­ge­licz­nych, sto­wa­rzy­sze­nia zało­żo­ne­go przez kapła­na Gaeta­no Bonan­ni z księ­ży die­ce­zjal­nych, goto­wych do posłu­gi sło­wa i współ­udzia­łu w róż­nych dzie­łach cha­ry­ta­tyw­nych. W kwiet­niu 1814 roku Kasper gło­si reko­lek­cje pra­cow­ni­kom Kurii Rzym­skiej. Mię­dzy nimi znaj­du­je się Mons. Cri­stal­di, któ­ry znał się na ludziach. On sam nie był kapła­nem, ale zna­jąc histo­rię Kaspra, wie­dząc o jego wygna­niu, ener­gii i zapa­le apo­stol­skim, miał dla nie­go wiel­ki podziw. Rodzi się mię­dzy nimi głę­bo­ka przy­jaźń. Wie­dział, że Kasper jest tym wła­ści­wym czło­wie­kiem, któ­ry potra­fił­by nadać gru­pie Pra­cow­ni­ków Ewan­ge­licz­nych spój­ność i zapał, jakie­go Gaeta­no Bonan­ni nie był w sta­nie im przekazać.

Alber­ti­ni w mię­dzy­cza­sie, powró­ciw­szy z wygna­nia, poświę­cił się cał­ko­wi­cie swo­je­mu Zebra­niu. Nawią­zu­je jed­nak od razu kon­takt z Kasprem. Ten przed­sta­wia go Mons. Cri­stal­di, któ­ry mówi mu o swo­im dzie­le, zga­dza­jąc się obo­je w dwóch punk­tach pod­sta­wo­wych: orga­ni­za­cji kapła­nów misjo­na­rzy, poświę­co­nych kom­plet­nie gło­sze­niu Sło­wa Boże­go, przede wszyst­kim wewnątrz Pań­stwa Kościel­ne­go i powie­rze­nie tego zada­nia Kaspro­wi del Bufa­lo, któ­ry doło­żył­by zapa­łu i gor­li­wo­ści w sze­rze­niu nabo­żeń­stwa do Prze­naj­droż­szej Krwi. Te dwie rze­czy, zapał misjo­nar­ski i nabo­żeń­stwo do Krwi Chry­stu­sa nie były w sprzecz­no­ści, prze­ciw­nie, nada­wa­ło spój­no­ści gru­pie misjo­na­rzy i czy­ni­ło kazno­dziej­stwo bar­dziej skutecznym.

Bonan­ni, po pew­nych oporach,dołączył do pro­jek­tu i 15 sierp­nia 1815 w opac­twie San Feli­ce w Gia­no dell’Umbria, Kasper, Bonan­ni i kil­ku innych przy­ja­ciół kapła­nów zakła­da­ją Zgro­ma­dze­nie Misjo­na­rzy Krwi Chrystusa.

Tego same­go dnia Alber­ti­ni znaj­do­wał się w Rzy­mie i spę­dził go na modli­twie przed obra­zem Mat­ki Bożej, pro­sząc o suk­ces tej nowej fun­da­cji, któ­rą nosił głę­bo­ko w ser­cu z trzech powo­dów: wypeł­nia­ło się „pro­roc­two” zakon­ni­cy sio­stry Agne­se del Ver­bo Incar­na­to, prze­zna­czał gru­pę kapła­nów gło­sze­niu chwa­ły Prze­naj­droż­szej Krwi, a to wszyst­ko dzia­ło się bez sta­wia­nia sie­bie w cen­trum uwagi.

Oby­dwaj, Alber­ti­ni i Kasper myśle­li, że było­by dobrze zmie­nić Zebra­nie w Arcy­brac­two i ubo­ga­cić je w odpu­sty. Papież Pius VII, chcąc, aby Krew Chry­stu­sa była czczo­na w szcze­gól­ny spo­sób na całym świe­cie, zgo­dził się na proś­bę przy­zna­nia odpu­stów (22 wrze­śnia 1815), jaki i na pod­nie­sie­nie Zebra­nia do ran­gi Arcy­brac­twa (26 wrze­śnia 1815), przy­zna­jąc mu pra­wo włą­cza­nia innych bractw i poboż­nych sto­wa­rzy­szeń już ist­nie­ją­cych czy tez przy­szłych w swo­je szeregi.

Jaki jest cel tej nowej insty­tu­cji (orga­ni­za­cji) – nabo­żeń­stwo do Odku­pień­czej Krwi Chry­stu­sa, czy też gło­sze­nie misji i oży­wia­nie dusz­pa­ster­stwa? Dla Alber­ti­nie­go moż­li­wym było połą­cze­nie tych dwóch rze­czy. Marzył on o Koście­le nawró­co­nym do Ewan­ge­lii Krwi. Myślał o dzie­le nie­skoń­czo­nym, któ­re towa­rzy­szy­ło­by Kościo­ło­wi w przy­szłych stu­le­ciach, gdyż nie cho­dzi­ło prze­cież o byle jakie nabo­żeń­stwo, ale o to naj­waż­niej­sze, któ­re jest duszą Kościo­ła! Krew Chry­stu­sa jest ceną zapła­co­ną za każ­de­go czło­wie­ka, męż­czy­znę i kobie­tę, nie­wol­ni­ka i wol­ne­go, wszel­kie ple­mię, rasę, język i naród. Teraz trze­ba było uczy­nić, aby ta Cena nie zapła­co­na zosta­ła nada­rem­nie. Misjo­na­rze Krwi Chry­stu­sa mie­li­by gło­sić to prze­sła­nie i roz­sze­rzać modli­twy Arcy­brac­twa, two­rzyć nową kul­tu­rę w mia­stach i wio­skach. Była to praw­dzi­wa rewo­lu­cja, któ­ra nie chce krwi, lecz ja roz­da­je! Roz­wój miejsc tego nabo­żeń­stwa słu­żył­by do roz­gła­sza­nia refor­ma­tor­skie­go orę­dzia, zaan­ga­żo­wa­nia spo­łecz­ne­go, współ­udzia­łu świec­kich, gene­ral­ne­go poruszenia.

Świę­ty Kasper roz­wi­nął ten pro­jekt Alber­ti­nie­go i w roku 1817 wraz ze swo­imi misjo­na­rza­mi został wybra­ny „Pierw­szym Pro­mo­to­rem i Misjo­na­rzem Arcy­brac­twa”. Od św. Kaspra zaczy­na­ją się zatem misje Arcybractwa.

Dopó­ki żył, św. Kasper utrzy­my­wał więź z Arcy­brac­twem i mówił w swo­ich listach, iż chciał­by utrzy­mać nie­na­ru­szo­nym to, co zosta­ło usta­no­wio­ne przez Alber­ti­nie­go. To samo uczy­ni­li jego misjo­na­rze, któ­rzy pra­co­wa­li dla jego roz­sze­rza­nia do roku 1869, kie­dy to zosta­ło zabra­ne im kie­row­nic­two nad Arcy­brac­twem. W roku 1869 Arcy­brac­two liczy­ło 169 bractw sto­wa­rzy­szo­nych we Wło­szech i w innych pań­stwach europejskich.

Dzie­ło Alber­ti­nie­go mia­ło swo­je nie­wia­ry­god­ne zna­cze­nie w wie­ku XIX, przede wszyst­kim dla­te­go, że inne też Insty­tu­ty osób kon­se­kro­wa­nych przyj­mo­wa­ło tę ducho­wość Krwi Chry­stu­sa jako swoją.

W roku 1936, roz­wią­za­na zosta­ła kapi­tu­ła kościo­ła San Nico­la in Car­ce­re, a Arcy­brac­two prze­nio­sło się do kościo­ła San Giu­sep­pe Capo le Case. W 1946 roku pró­bo­wa­no ze stro­ny człon­ków Arcy­brac­twa oddać kie­row­nic­two w ręce Zgro­ma­dze­nia Misjo­na­rzy Krwi Chry­stu­sa, ta pro­po­zy­cja nie zosta­ła jed­nak przyjęta.

Jak widać, więź mię­dzy nowym Zgro­ma­dze­niem zało­żo­nym przez św. Kaspra i Arcy­brac­twem była bar­dzo ści­sła. Fak­tycz­nie, do roku 1833 Misjo­na­rze nazy­wa­ni byli „Księż­mi Misjo­na­rza­mi Arcy­brac­twa Prze­naj­droż­szej Krwi”, a sam św. Kasper pod­pi­sy­wał się jako „Dyrek­tor Gene­ral­ny świę­tych misji czci­god­ne­go Arcy­brac­twa Prze­naj­droż­szej Krwi nasze­go Pana Jezu­sa Chry­stu­sa”. Arcy­brac­two, ze swej stro­ny, nazy­wa­ło Misjo­na­rzy „naszy­mi Misjo­na­rza­mi”. Wszy­scy człon­ko­wie Zgro­ma­dze­nia zało­żo­ne­go przez św. Kaspra, tak­że i miesz­ka­ją­cy w domach stu­diów Zgro­ma­dze­nia (sto­wa­rzy­sze­ni bra­cia czy kapła­ni) sta­wa­li się auto­ma­tycz­nie człon­ka­mi Arcy­brac­twa Prze­naj­droż­szej Krwi, zacho­wu­jąc oczy­wi­ście zawsze dokład­ną róż­ni­cę praw­ną i fak­tycz­ną mię­dzy tymi dwie­ma orga­ni­za­cja­mi. Po roku 1833 tytuł „Misjo­na­rzy Arcy­brac­twa” nie był już wię­cej uży­wa­ny, a po zatwier­dze­niu Regu­ły Zgro­ma­dze­nia Misjo­na­rzy Krwi Chry­stu­sa w roku 1841, roz­róż­nie­nie pomię­dzy kapła­na­mi Arcy­brac­twa a Misjo­na­rza­mi Krwi Chry­stu­sa sta­ły się jesz­cze wyraź­niej­sze. Ci jed­nak (Misjo­na­rze Krwi Chry­stu­sa) potrze­bo­wa­li zawsze zgo­dy ze stro­ny Arcy­brac­twa na two­rze­nie nowych sto­wa­rzy­szeń czy przy­łą­cze­nie do nic nowych członków.

Postę­po­wa­nie to było przy­czy­ną wie­lu nie­po­ro­zu­mień i trud­no­ści dla Misjo­na­rzy, tak że w aktach jed­ne­go z zebrań Rady Gene­ral­nej Zgro­ma­dze­nia, odby­te­go dnia 8 lip­ca 1851 roku, czy­ta­my: „A zatem, zosta­ło usta­lo­ne, że dla nasze­go spo­ko­ju i dla wypeł­nia­nia w spo­sób bar­dziej wol­ny (nie­za­leż­ny) zada­nia roz­sze­rza­nia nasze­go nabo­żeń­stwa do Prze­naj­droż­szej Krwi, posta­ra się w Sto­li­cy Apo­stol­skiej o oddzie­le­nie od Arcy­brac­twa”. Jed­nym z pod­pi­sa­nych pod ta decy­zja był D. Gio­van­ni Mer­li­ni, Mode­ra­tor Gene­ral­ny Zgro­ma­dze­nia Misjo­na­rzy Krwi Chrystusa.

Rezul­ta­tem było to, że pismem z datą 29 lip­ca 1851, papież Pius IX przy­znał Zgro­ma­dze­niu pra­wo usta­na­wia­nia soda­li­cji i sto­wa­rzy­szeń z tytu­łem Prze­naj­droż­szej Krwi w koście­le pierw­szo­rzęd­nym Zgro­ma­dze­nia, nie­za­leż­nym od Arcy­brac­twa, przy­zna­jąc te same tytu­ły, te same pra­wa, przy­wi­le­je, odpu­sty i pożyt­ki ducho­we przy­zna­ne już wcze­śniej, czy też któ­re przy­zna­ne zosta­ną w przy­szło­ści Arcybractwu.

W ten spo­sób rodzi­ła się Wspól­no­ta Krwi Chry­stu­sa (Pia Unio­ne del Pre­zio­sis­si­mo San­gue), któ­re­go głów­na sie­dzi­ba był kościól San Salva­to­re in Cam­po, znaj­du­ją­cym sie przy Kurii Gene­ral­nej Zgro­ma­dze­nia Misjo­na­rzy Krwi Chry­stu­sa. Od 15 lip­ca 1858 roku sie­dzi­bą Wspól­no­ty Krwi Chry­stu­sa sta­je się kościół San­ta Maria in Tri­vio, przy ołta­rzu Gesù Naza­re­no, przy nowym Domu Gene­ral­nym Zgro­ma­dze­nia, poda­ro­wa­nym Misjo­na­rzom przez papie­ża Piu­sa IX.

Ks. Fran­ce­sco Bar­to­lo­ni, CPPS
Mode­ra­tor Gene­ral­ny Zgro­ma­dze­nia Misjo­na­rzy Krwi Chrystusa
Rzym, 21 lip­ca 2003

Chciał­bym zazna­czyć iż w przy­go­to­wa­niu tego arty­ku­łu posłu­ży­łem się w spo­sób sze­ro­ki, a wła­ści­wie cał­ko­wi­ty książ­ką Miche­le Cola­gio­van­ni „Il Padre Segre­to, Vita di Mon­si­gnor Fran­ce­sco Alber­ti­ni”, Edi­zio­ni C.PP.S, Roma 1999, a tak­że arty­ku­łem Mario Darioz­zi „L’Arciconfraternita del Pre­zio­sis­si­mo San­gue in San Nico­la in Car­ce­re Tul­lia­no, in Il Miste­ro del San­gue di Cri­sto nel­la Litur­gia e nel­la Pie­tà Popo­la­re”, wyda­nym pod opie­ką Achi­le M. Triac­ca, z Cen­tro Stu­di San­gu­is Chri­sti, edi­zio­ni Pia Unio­ne del Pre­zio­si­smo San­gue, Roma 1999 (tak książ­ka Miche­le Cola­gio­van­ni, jak i arty­kuł Mario Darioz­zi nie mają jesz­cze pol­skie­go tłumaczenia).