9. POSŁUSZEŃSTWO ŚW. JÓZEFA OZNAKĄ POKORY. — maj
maj — Czesława Nowak
9. POSŁUSZEŃSTWO ŚW. JÓZEFA OZNAKĄ POKORY.
Pokora — definicja:
Cnota moralna, która w ogólnym rozumieniu polega na:
- uznaniu własnej ograniczoności, czyli prawdy o sobie
— nie wywyższaniu się ponad innych
— unikaniu chwalenia się swoimi dokonaniami.
Droga do prawdziwej pokory polega na umniejszaniu się, na odwracaniu logiki tego świata na rzecz logiki Królestwa Niebieskiego. Najgłębszym wymiarem pokory jest jak najdoskonalsze spełnianie woli Bożej.
Przyjrzyjmy się, jak objawiała się pokora świętego Józefa.
Imię Józef znaczy po hebrajsku Bóg doda, niech Bóg pomnoży. Bóg dodaje do świętego życia tych, którzy pełnią Jego wolę, nieoczekiwane wymiary: to, co najważniejsze, to, co nadaje wartość wszystkiemu, to, co Boskie. Do pokornego i świętego życia Józefa Bóg dodał życie Maryi Dziewicy i życie Jezusa. Józef mógłby powiedzieć słowami Maryi: wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, gdyż wejrzał na moją małość. Józef był zwykłym człowiekiem, któremu Bóg zawierzył, aby dokonać wielkich rzeczy. Świadomość tego powołania i wielkość otrzymanej w darze łaski jeszcze bardziej umocniły pokorę Józefa. Jego życie było pełne wdzięczności Bogu i podziwu wobec otrzymanego zadania. Tego samego Bóg oczekuje od nas: abyśmy patrzyli na wydarzenia w świetle własnego powołania przeżywając je w sposób radykalny, abyśmy od czasu do czasu zdumiewali się z tak wielkiego daru Bożego i dziękowali za dobroć Temu, który powołuje nas do pracy w swojej winnicy, do konkretnych ról i zadań w życiu oraz we Wspólnocie Krwi Chrystusa.
To zaiste wielce zastanawiające; Bóg nie chciał, aby Jego Syn miał jedynie doświadczenie więzi tylko z Nim, Bogiem Ojcem, więc postawił na ludzkiej drodze swego Syna człowieka, który był Mu jak ojciec – Józefa. |
Pierwszą cnotą, którą możemy dostrzec w życiu św. Józefa, jest pokora w obliczu rozpoznania wielkości swego powołania i własnej nicości. Na początku Józef nie wiedział jak ma się zachować wobec „cudownego” macierzyństwa Maryi (prawda o sobie). Szukał zapewne odpowiedzi na dręczące go pytania, czy sobie poradzi, ale nade wszystko szukał wyjścia z tej trudnej dla siebie sytuacji. Zapewne nieraz, pod koniec pracy lub w południe, patrząc na Jezusa będącego w pobliżu, zastanawiał się: dlaczego Bóg wybrał mnie, a nie kogoś innego? Co mam czynić, skoro otrzymałem od Boga takie zadanie? Dla Józefa ciemną nocą i cierpieniem był czas, w którym nie znał, czego Bóg oczekuje. Cierpiał, bo nie wiedział, co uczynić i jaka jest wola Boża. W pokorze i milczeniu trwał w ciemnościach, dopóki nie dowiedział się, co jest wolą Bożą. Odkrycie woli Boga staje się dla niego przebudzeniem; po jej objawieniu przez anioła, budząc się ze snu bez sprzeciwu ją wypełnił. Przyjmując słowo anioła wypełnił je jako polecenie Boga. Ma do Niego zaufanie i ufa Mu bez zastrzeżeń. Józef jest wypełniającym Prawo Mojżesza, co do litery i co do Ducha. Anioł mówi do Niego: Wstań, weź Dziecko i Jego Matkę… (Mt 2, 13–14). Józef wykonuje ten nakaz w identycznym porządku: bierze Dziecko na ręce i prowadzi wraz z Matką do Egiptu. Zauważmy, że anioł nakazuje mu najpierw zająć się Dzieckiem, więc Józef nie budzi najpierw Miriam, tylko Dziecko. Żaden mąż nie uczyniłby tego w takim porządku lecz najpierw obudziłby swoją żonę. To szczegół, ale wskazuje na dokładne i dosłowne wykonywanie Słowa Bożego. Odsłania się w tym prostym zachowaniu dusza Józefa, człowieka pokornego i sprawiedliwego.
To zaiste wielce zastanawiające; Bóg nie chciał, aby Jego Syn miał jedynie doświadczenie więzi tylko z Nim, Bogiem Ojcem, więc postawił na ludzkiej drodze swego Syna człowieka, który był Mu jak ojciec – Józefa. |
Józef i Maryja byli pierwszymi osobami, u których Jezus dopatrywał się i od których uczył się łagodności, życzliwości, dobrotliwości, spojrzenia, które uśmierza ból, kojącego sposobu mówienia, dotknięcia, po którym nikt nie czuł się dotknięty, wreszcie milczenia, które było wymowne. Oni uczyli swego Syna uniżenia serca, a On uczył się od nich po ludzku wyrażać Boską pokorę. Ktoś z ludzi musiał nauczyć Boga być człowiekiem, bo nie wystarczy się nim urodzić, a byli to Józef i Maryja. Przez doświadczenia uczyli Go uległości, wytrwałości i cierpliwości. Może to dziwić, że ludzie, jak Maryja i Józef, mogli uczyć czegoś Syna Bożego. Nie wystarczy urodzić się człowiekiem, potrzeba jeszcze stawać się nim dzień po dniu, lecz ktoś musi to wychowawcze dzieło prowadzić. Człowiekiem stajesz się bardziej przez przebywanie z kimś, niż przez urodzenie.
W Jezusie wszystko było przeniknięte boskością, nie było w Nim buntu, uporu, żalu, złości, które istnieją w zwykłym dziecku. Kiedy mówimy, że od rodziców uczył się pokory, to powinniśmy rozumieć taki sposób nauki, który nie zawiera przymusu, lecz raczej jest fascynującym odkryciem. Bóg odkrywał w pięknie swoich stworzeń cechy, które sobie przyswajał, choć były przecież Jego dziełem. Jak wspaniałymi stworzeniami byli Józef i Maryja, skoro ich Stwórca zechciał ich naśladować, stając się ich Dzieckiem. Dzieci naśladują matkę i ojca i tak też było z małym Jezusem. Był człowiekiem i jako człowiek po ludzku naśladował matkę i ojca. Być dzieckiem znaczy uczyć się od rodziców dojrzałości. Jakiej dojrzałości mógł uczyć się Jezus od Maryi i Józefa? Jedynie ludzkiej i to tej, której sam im udzielił jako Stwórca. Tylko Bóg mógł stworzyć kogoś takiego, kto był godzien stać się „wzorem” dla Niego samego. Syn Boży nie wzrastał w domu, w którym mieszkała jedynie Niepokalana Matka, ale w którym był też sprawiedliwy Józef. Sprawiedliwy, to ktoś, kto nie tylko nie poddaje w wątpliwość Słowa Boga i traktuje je jak rozkaz, ale również domyśla się intencji, jaką miał Bóg wydając nakaz. Domyśla się nie tyle tego, co Bóg nakazuje, lecz raczej czego On pragnie.
Czego uczył małego Jezusa święty Józef? Zapewne nie tylko chodzenia, lecz także swej sztuki ciesielskiej i budowania, uczył czytania i rozumienia Świętych Ksiąg. Zapewne szybko zorientował się, że pytania małego chłopca są mądrzejsze od udzielanych Mu odpowiedzi. Ich rozmowy były na tyle długie i twórcze, że Jezus już 12-letni zdumiewał kapłanów w świątyni swą błyskotliwą inteligencją i przejrzystością wypowiedzi.
Jezus był Bogiem, ale musiał nauczyć się od człowieka bycia człowiekiem. Ojciec Wszechmogący nie wybrał dla niego kogoś, przy kim Jezus nie mógłby osiągnąć najwyższego wymiaru człowieczeństwa. Z kart Ewangelii dokładnie możemy poznać jakim człowiekiem był Jezus i na tej podstawie wywnioskować, jakim człowiekiem był Józef, którego cechy i zasady, jako rodzica, przejął Jezus. Pokora Józefa ukazuje się również w tym, że im bardziej Jezus stawał się dojrzały, tym bardziej święty Józef gdzieś zanikał. W końcu nawet nie dowiadujemy się o jego śmierci, jakby jej wcale nie było.
Niezwykle istotne jest to, że Józefa nazwano budowniczym, a w polskim tłumaczeniu cieślą (Mt 13, 55). Jezusa nazywano tak samo (Mk 6,3). Józef i Jezus mieli więc ten sam zawód, a to dużo mówi o roli Józefa w odniesieniu do Jezusa. Ojciec przekazał Synowi to, co potrafił najlepiej. Niektóre wypowiedzi Jezusa zawierają szczegóły wiedzy z zakresu budownictwa, choć nie chodziło w nich o zwykłą fachowość, ale o znaczenie duchowe. Ręce Józefa były zapewne spracowane, ale umiały wykorzystać nawet wyrzucone przez murarzy kamienie, jako użyteczny budulec. Wypowiedź Jezusa o kamieniu odrzuconym przez budowniczych, a użytym do budowy domu, może wskazywać na wiedzę przekazaną przez Józefa (Mt 21,33–46), który potrafił wykorzystać każdy materiał, nawet ten wybrakowany, ten oceniony jako nienadający się do niczego. To niezwykle cenna wskazówka dla ojców, by nigdy swemu dziecku nie powiedzieli: „do niczego się nie nadajesz”. Jezus sam siebie nazywa kamieniem odrzuconym przez budowniczych (Mt 21 42–44). Kamień odrzucony staje się kamieniem węgielnym tak, jak odrzucone dziecko może uciekać się właśnie do św. Józefa i odnaleźć podobieństwo do Jezusa. Tym, który potrafi zbudować na nowo zrujnowane poczucie wartości odtrąconych dzieci jest Józef: budowniczy i opiekun Jezusa. Józef potrafił budować domy, budować rodziny, a na pewno swym wstawiennictwem potrafi odtrąconych uczynić kamieniem w budowli Kościoła.
Ewangelista Mateusz nazywa św. Józefa sprawiedliwym. Sprawiedliwy, czyli cadyk domyśla się tego, czego Bóg nie powiedział, a co jest ukrytym pragnieniem, zamiarem, intencją. Sprawiedliwy widzi dno Boskiego Serca, jakby widział dno kielicha i czyta z niego ukryte oczekiwania Najwyższego. Skoro Bóg czegoś pragnie, sprawiedliwy pragnie tego samego, ale chce to spełnić tak, by w oczach Boga było piękne, by Go zachwycało. Ponieważ sprawiedliwy wsłuchuje się w niewypowiedziane pragnienie Boga, by je jak najdokładniej spełnić, dlatego Bóg również wsłuchuje się w milczenie cadyka. Milczące marzenia sprawiedliwego są więc większym głosem dla Boga, niż wymówione modlitwy. Im ciszej zanosi swoją prośbę, tym głośniej o tym w niebie. Im bardziej się uniża, tym usilniej Bóg dąży do jego wywyższenia. Milczenie Józefa, o którym mowa w Ewangeliach właśnie takie było. Milczący Józef nie tylko sam lepiej słyszy Boga, ale również jest lepiej słyszany. Trzeba w tym miejscu dopowiedzieć, że nikt kto nie dba o to, by być tak cichym, skromnym i pokornym jak Józef, nie może cieszyć się w swoim życiu obecnością Jezusa i Maryi. Święty Józef również milczał, gdy Jego serce było rozdarte pomiędzy lękiem przed przyjęciem Dziewicy, której Dziecko było Mesjaszem, a lękiem przed oskarżeniem Jej przez społeczność o cudzołóstwo. Józef wiedział, że gdy z Nią zostanie, będzie posądzony o współżycie przed wspólnym zamieszkaniem. Ufa Bogu wiedząc, że tym intensywniej On działa, z im głębszą ciszą człowiek zdaje się na Niego. Milczenie sprawiedliwego chroni los innych nawet za cenę własnej straty. Sprawiedliwy Józef był milczący, bo nie brał udziału w osądzaniu innych. Józef nigdy nie wypowiedział skargi na Heroda czy Archealosa. Owszem, omijał ich, bo byli dla jego rodziny śmiertelnym zagrożeniem. Nie narzekał na pasterzy, którzy oddali hołd Jezusowi, choć w powszechnym mniemaniu ci byli uważani za złodziei. Nie wzbraniał magom z Babilonu oddać swoich skarbów, choć kontakty z ludźmi zajmującymi się magią w Prawie Mojżeszowym były zabronione. Sprawiedliwy Józef nie osądzał i nie obmawiał nikogo, lecz jak prawdziwy Izraelita wolał znosić ciemność niezrozumienia, wolał milczącą noc, niż wyjaśnienia, którym nie ma końca. Obmowa niszczy więzy międzyludzkie, jest grzechem przeciwko miłości bliźniego i właśnie temu grzechowi najczęściej wszyscy ulegamy.
Niech święty Józef będzie naszą ucieczką i wspiera nas w walce z tą grzeszną wadą oraz uczy nas milczenia.
Choć Józef nie był biologicznym ojcem Jezusa, żył tak, jakby nim był. Otaczał Jezusa opieką i poświęcał Mu całe swoje ojcostwo. Dlatego życie Józefa nie było puste, bezsensowne, bezcelowe, ale bogate. Poświęcenie, to życie dla kogoś, a w przypadku Józefa było to życie dla Słowa Wcielonego. Bóg nie chciał, aby Matka Syna Bożego urodziła i wychowała Go bez opieki i poświęcenia mężczyzny, który był swoistym „ambasadorem” ojcostwa Bożego. Bóg nie chciał osamotnienia, porzucenia, oddalenia, czy braku kogoś, kto by reprezentował w rodzinie Jego samego – Boga Ojca. Każdy ojciec powinien być obrazem Boga, a nie Jego „obrazą”. Dlatego atak szatana wymierzony jest nade wszystko w ojcostwo. Demon atakuje ojcostwo i niwecząc je odcina możliwość tworzenia w młodym pokoleniu właściwego obrazu Boga, a co za tym idzie, uniemożliwia rozwój wiary
Czy można żyć bez wiary? Bez wiary w Boga nie ma wiary w sens życia, w przyszłość, w wieczność, nie ma wiary w przezwyciężanie kryzysów i konfliktów, nie ma wiary w szczęście czy miłość i nie ma wiary w siebie samego. Nie ma wiary, czyli nie ma się celu.
Trzeba nam modlić się do Boga Ojca o ojców i za ojców, aby dał dobrych mężów i synów, prawdziwych mężczyzn i ojców na miarę Józefa, tego budowniczego z Nazaretu, który nigdy nie rujnował swej rodziny wywyższaniem siebie, ale z poświęceniem budował ją dla Dziecka.
Jezus, w swych słynnych porównaniach, odwoływał się do obrazu bramy, fundamentu ze skały, albo belki. Z pewnością był to efekt obserwacji pracy Józefa, ale i wielogodzinnych rozmów prowadzonych w skupieniu. Nie można wykonać drzwi, dachu, czy fundamentu „na oko”, lecz wszystko trzeba dokładnie wymierzyć tak, by drzwi się zamykały, dach nie przeciekał, a fundament czy mur nie pękały. Nie można życia duchowego budować „na oko” i bez konsultacji z planem Architekta, bez skupionego odwoływania się do Słowa Bożego, do planu Boga, jaki On ma dla każdego. Kiedy na Biblię „przymruży się oko”, wszystko się wali, przewraca, przecieka, a my pękamy duchowo.
Święty Józefie, módl się za nami!
Czesława Nowak
Opracowanie na podstawie książki Dom Józefa o. Augustyna Pelanowskiego, Wydawnictwo Paulinianum 2017
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.