ŚWIADEK ROZMOWY – PRZEBACZENIE
ks. Teren­zio Pasto­re, C.PP.S.

Dnia 1. stycz­nia 2002 roku Jan Paweł II prze­ka­zał swo­je prze­sła­nie pod­czas Świa­to­we­go Dnia Poko­ju, któ­re­go mot­tem było: „Nie ma poko­ju bez spra­wie­dli­wo­ści, nie ma spra­wie­dli­wo­ści bez prze­ba­cze­nia”. Wśród roz­wa­żań Ojca Świę­te­go czy­ta­my: „Praw­dzi­wy pokój jest zatem owo­cem spra­wie­dli­wo­ści… Sko­ro jed­nak spra­wie­dli­wość ludz­ka jest zawsze sła­ba i nie­do­sko­na­ła, zda­na na ego­izm i ogra­ni­cze­nia zarów­no osób, jak i całych grup, nale­ży ją prak­ty­ko­wać w duchu prze­ba­cze­nia i w pew­nym sen­sie uzu­peł­niać prze­ba­cze­niem, któ­re goi rany i odna­wia zakłó­co­ne rela­cje pomię­dzy ludź­mi. Jest to tak samo waż­ne w przy­pad­ku napięć ist­nie­ją­cych mię­dzy poje­dyn­czy­mi oso­ba­mi, jak i w kon­flik­tach o bar­dziej ogól­nym zasię­gu, rów­nież mię­dzy­na­ro­do­wym. Prze­ba­cze­nie… jest grun­tow­nym uzdro­wie­niem krwa­wią­cych ran duszy. Dla takie­go uzdro­wie­nia spra­wie­dli­wość i prze­ba­cze­nie są rów­nie istot­ne”. Prze­sła­nie to mia­łem oka­zję poznać dopie­ro po dwóch dniach, we Fra­sca­ti, gdzie pew­ne świa­dec­two oświe­ci­ło ponad 200 mło­dych osób. Pro­gram tego popo­łu­dnia, w cza­sie Spo­tka­nia Mło­dych, zor­ga­ni­zo­wa­ne­go przez Misjo­na­rzy Krwi Chry­stu­sa i Sio­stry Ado­ra­tor­ki Krwi Chry­stu­sa, prze­wi­dy­wał wizy­tę nasze­go Mode­ra­to­ra Gene­ral­ne­go ks. Bar­ry­ego Fische­ra. Pod­czas bar­dzo burz­li­wej dys­ku­sji, nawią­zu­ją­cej do wyda­rze­nia sprzed kil­ku mie­się­cy, któ­re wstrzą­snę­ło całym świa­tem, poru­sza­no róż­ne aspek­ty aktu prze­ba­cze­nia – 11 wrze­śnia 2001 roku doszło do ata­ku ter­ro­ry­stów w Nowym Jor­ku w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, kie­dy to dwa samo­lo­ty, pilo­to­wa­ne przez ter­ro­ry­stów samo­bój­ców, ude­rzy­ły w wie­że World Tra­de Cen­ter, inny samo­lot zaata­ko­wał Pen­ta­gon, a czwar­ty Bia­ły Dom w Waszyng­to­nie, ten jed­nak nie tra­fił celu. Odnie­sie­nie do tych wyda­rzeń obec­ne było w posła­niu Papie­ża i nur­to­wa­ło w tym okre­sie myśli nie tyl­ko mło­dych ludzi; wystar­czy powie­dzieć, że pro­ble­my świa­ta ana­li­zu­je się patrząc na wyda­rze­nia, jakie poprze­dza­ją jakąś datę, ale i jakie po niej nastę­pu­ją. Czy kie­dy­kol­wiek rodzi­ny ofiar są w sta­nie prze­ba­czyć? – takie pyta­nie zadał jeden z mło­dych ludzi. Inni odpo­wia­da­li, argu­men­tu­jąc, że prze­cież w sto­sun­ku do spraw­ców popeł­nia­no tak­że róż­no­ra­kie akty nie­spra­wie­dli­wo­ści i być może to tłu­ma­czy ich dzia­ła­nie. Z pew­nym opóź­nie­niem na spo­tka­niu poja­wi­ła się Maria Fida Moro, kolej­ny gość. Jej ojciec, Aldo Moro, poli­tyk wło­ski, został porwa­ny, a potem zamor­do­wa­ny przez Czer­wo­ne Bry­ga­dy – wyda­rze­nie to nazna­czy­ło nasz kraj pod koniec lat 70. Mie­li­śmy czas jedy­nie na krót­kie powi­ta­nie i Maria Fida, bez zna­jo­mo­ści tego, o czym wcze­śniej roz­pra­wia­li­śmy, zaczy­na swo­ją kon­fe­ren­cję mówiąc, że jej życie to pie­kło, aby póź­niej dodać: „ja prze­ba­czy­łam mor­der­com moje­go ojca”. Nigdy nie zapo­mnia­łem tych słów, ani reak­cji mło­dzie­ży, któ­rzy jak do tej pory nie podzie­la­li racji pro­po­no­wa­nych im przez kapła­na – prze­ba­cze­nie Pana Jezu­sa, prze­ba­cze­nie Jana Paw­ła II swo­je­mu zama­chow­cy Ali Agca, czy świa­do­mość tego, że bez prze­ba­cze­nia wpa­da się w spi­ra­lę prze­mo­cy bez koń­ca… Mil­cze­nie i cisza, jaka nagle zapa­no­wa­ła, nie była jedy­nie zna­kiem uważ­ne­go słu­cha­nia, lecz przede wszyst­kim prze­sła­nia, jakie zdo­mi­no­wa­ło prze­strzeń: nawet w takiej eks­tre­mal­nej sytu­acji moż­na prze­ba­czyć! Moż­na, mówi­ła Maria Fida, stać się przy­ja­cie­lem tego, któ­ry wię­ził Two­je­go wła­sne­go ojca… To nie jest takie łatwe, oczy­wi­ście. Tak samo, jak nie łatwo jest prze­ba­czać w sytu­acjach mniej trau­ma­tycz­nych, pra­wie zwy­kłych, nor­mal­nych – w rodzi­nie, w sąsiedz­twie, wśród przy­ja­ciół, kie­dy narzu­ca się wła­sne racje, kie­dy nad­szarp­nię­te jest zaufa­nie, kie­dy myśli się, że moż­na lepiej żyć, trzy­ma­jąc się od kogoś z dale­ka, pozo­sta­jąc wobec nie­go obo­jęt­nym… Wie­le razy zda­rzy­ło mi się zapra­szać do prze­ba­cze­nia. Pamię­tam z rado­ścią „suk­ce­sy” w spo­tka­niach z rodzi­na­mi, któ­re się pojed­na­ły, w obli­czu bli­skie­go już zawar­cia związ­ku mał­żeń­skie­go któ­re­goś z jej człon­ków. Mówiąc jasno i pro­sto – aby prze­ba­czyć, potrze­ba naświe­tlić waż­niej­sze powo­dy, niż te, któ­re pro­wa­dzi­ły­by do wybo­ru cze­goś prze­ciw­ne­go. A Ewan­ge­lia jest tego praw­dzi­wą i naj­więk­szą „kopal­nią”. Wie­le razy myśla­łem o rela­cji ist­nie­ją­cej pomię­dzy poko­jem, spra­wie­dli­wo­ścią i prze­ba­cze­niem, kie­dy miesz­ka­łem na Sycy­lii, pozna­jąc przede wszyst­kim świa­dec­twa spra­wie­dli­wo­ści i rodzi­ny ofiar mafii. Jak moż­na prze­ba­czyć, patrząc na zła­ma­ne życie kocha­nej oso­by, któ­ra wie­le razy nie doko­na­ła wła­ści­wych wybo­rów, aby prze­ciw­sta­wić się bez­pra­wiu, będąc czę­ścią insty­tu­cji czy sił porząd­ko­wych? W 70 pro­cen­tach przy­pad­ków mor­dów doko­na­nych przez mafię, nie wycho­dzi na jaw praw­da, nie doko­nu­je się spra­wie­dli­wość, nie wykry­wa się i nie sądzi spraw­ców i zle­ce­nio­daw­ców. Dwa przy­kła­dy. O Gra­ziel­li Cam­pa­gna, zamor­do­wa­nej w wie­ku 17 lat, a któ­ra pra­co­wa­ła w pral­ni, jej brat nie mówi, że znaj­do­wa­ła się w nie­wła­ści­wym miej­scu w nie­wła­ści­wym momen­cie, wręcz prze­ciw­nie, że była we wła­ści­wym miej­scu we wła­ści­wym cza­sie. Jej rodzi­na wyda­je się bar­dziej pogod­na niż inne rodzi­ny, ponie­waż wszyst­kie oko­licz­no­ści jej tra­gicz­niej śmier­ci są już teraz zna­ne, nawet jeże­li doj­ście do praw­dy kosz­to­wa­ło jej dru­gie­go bra­ta Pie­ro, poli­cjan­ta, wie­le upo­ru i zawzię­cia. Po 25 dłu­gich latach docho­dze­nia praw­dy, rezul­tat został osią­gnię­ty. Mło­de­mu leka­rzo­wi, Atti­lio Man­ca, ze wzglę­du na swo­je nie­wąt­pli­we zdol­no­ści, ale bez jego wie­dzy, powie­rzo­na zosta­ła opie­ka nad sze­fem mafii sycy­lij­skiej Ber­nar­do Pro­ven­za­no. Coś musia­ło się stać, może odkry­cie toż­sa­mo­ści cho­re­go, ponie­waż został on zamor­do­wa­ny w nocy z 10 na 11 lute­go 2004 roku, kil­ka dni przed jego 35. uro­dzi­na­mi. Tak twier­dzi rodzi­na zamor­do­wa­ne­go, mając na to wie­le dowo­dów, nie wzię­tych jed­nak pod uwa­gę pod­czas śledz­twa pro­ku­ra­tu­ry z Viter­bo, któ­ra utrzy­mu­je wer­sję o samo­bój­stwie. I dla­te­go zamknę­ła docho­dze­nie! Nawet jeże­li tak jest, to kto z nas, cytu­jąc choć­by jeden z ele­men­tów, nie miał­by wąt­pli­wo­ści pró­bu­jąc zro­zu­mieć w jaki spo­sób czło­wiek lewo­ręcz­ny może sam sobie wbić strzy­kaw­kę hero­iny w lewe ramię? Spy­ta­łem mat­kę Atti­lio, Ange­lę, któ­ra ze swo­im mężem Gino i dru­gim synem Gian­lu­ca odważ­nie, z god­no­ścią i sta­now­czo­ścią wal­czy­ła o doj­ście do praw­dy, o to, czy prze­ba­czy­ła zabój­com swo­je­go syna. Odpo­wie­dzia­ła mi w ten spo­sób: „Dro­gi Don Teren­zio, nie prze­ba­czy­łam tym, któ­rzy zmor­do­wa­li Atti­lio, lecz nie czu­ję nie­na­wi­ści, jedy­nie wiel­ki żal. Nie­ste­ty nie­któ­rych z nich widzę pra­wie codzien­nie i muszę od nich zno­sić zło­śli­wo­ści, nad­uży­cia, iro­nicz­ne uśmie­chy i oszczer­stwa prze­ciw­ko moje­mu syno­wi. Aby prze­ba­czyć, potrze­ba pogo­dy ducha, a ja nie jestem jesz­cze spo­koj­na”. Chcę Cię moc­no uści­snąć, Ange­la. Dobrze mówił Jan Paweł II: „przebaczenie…jest grun­tow­nym uzdro­wie­niem krwa­wią­cych ran duszy. Dla takie­go uzdro­wie­nia spra­wie­dli­wość i prze­ba­cze­nie są rów­nie istot­ne”. Aby je osią­gnąć napraw­dę, potrze­ba jest tej pogo­dy ducha, o któ­rej mówi­ła Ange­la. A my, ucznio­wie Jezu­sa Chry­stu­sa, powo­ła­ni do bycia pra­cow­ni­ka­mi poko­ju, nie może­my zapo­mnieć, jak waż­ne i istot­ne są gesty, sło­wa, zapro­sze­nie, modli­twy, aby prze­ba­cze­nie sta­ło się sty­lem nasze­go życia, a wte­dy ci, któ­rych mamy obok sie­bie może zdol­ni będą odna­leźć tę pogo­dę ducha i spo­kój, jaki pomo­że im wybrać to samo co my, w małych i wiel­kich sytu­acjach życiowych.