Cze­sła­wa Nowak — ani­ma­tor­ka krajowa -

czesia1Czę­sto zasta­na­wia­my się nad tym, dla­cze­go w naszych wspól­no­tach, w naszych gru­pach źle się dzie­je, cią­gle się nie uda­je, roz­wa­la, nikt nowy nie przy­cho­dzi. Stan ten trwa już na tyle dłu­go, że pyta­my Pana Boga, co jest przy­czy­ną? War­to zwró­cić naszą uwa­gę na grze­chy języ­ka. W Księ­dze Mądro­ści Stra­cha są takie sło­wa: „Ude­rze­nie rózgi wywo­łu­je siniec ude­rze­nie języ­ka łamie kości” (Syr 28,17) Ozna­cza to, że nasza mowa może znisz­czyć czło­wie­ka. To, co mówi­my, odzwier­cie­dla się w naszych wspól­no­tach. Jeże­li nasza mowa nie jest mową wypły­wa­ją­cą z miło­ści, a jest mową, któ­ra przy­no­si krzyw­dę i znisz­cze­nie, wów­czas nasza wspól­no­ta zaczy­na się coraz bar­dziej się kur­czyć, umie­rać i być może prze­sta­nie ist­nieć… A do wspól­no­ty nikt nas nie przy­pro­wa­dzał na siłę, to Pan Bóg wezwał każ­de­go z nas po imie­niu. I Pan Bóg ocze­ku­je od nas wszyst­kich, by naszą mową budo­wać i pod­no­sić wspólnotę.

Tym, co naj­bar­dziej roz­wa­la wspól­no­ty jest szem­ra­nie. Jeże­li widzi­my coś nie­do­bre­go, u ani­ma­to­ra, czy kogo­kol­wiek w gru­pie, bar­dzo łatwo jest nam iść do dru­giej oso­by i z nią na ten temat poga­dać. Jak rzad­ko się zda­rza, że ktoś jest odważ­ny i zro­bi tak, jak mówi Pismo Świę­te: „Gdy brat twój zgrze­szy , idź i upo­mnij go w czte­ry oczy. Jeśli cię usłu­cha, pozy­skasz swe­go bra­ta.” (Mt 18,15) Poroz­ma­wia­nie w czte­ry oczy jest moż­li­we! Jeśli by tak nie było, Jezus by o tym nie mówił. Jezus nie mówi: „idź poskarż się innej oso­bie, z nią omów tę spra­wę”, ale idź do tej oso­by i z nią roz­ma­wiaj w czte­ry oczy”. Jeże­li szcze­rze poroz­ma­wia­my, to czę­sto może się oka­zać, że inten­cja i zamysł tej oso­by były zupeł­nie inne niż dru­ga oso­ba zro­zu­mia­ła. Wyja­śnie­nie czę­sto zacie­śnia rela­cję, w prze­ci­wień­stwie do domy­słów. O ile łatwiej­sze i prost­sze było­by życie wspól­no­to­we, gdy­by­śmy sto­so­wa­li tę zasadę!

Sło­wa pesy­mi­stycz­ne i znie­chę­ca­ją­ce, sło­wa narze­ka­nia wypo­wia­da­ne przez nas są bar­dzo czę­ste: — „Co sły­chać u was we wspól­no­cie?” – „ eeee… nic nie wycho­dzi… wspól­no­ta się sypie… gru­pa się nie spo­ty­ka sys­te­ma­tycz­nie… nikt nowy nie chce przyjść…”   I zasta­na­wia­my się dla­cze­go tak się dzie­je?  Mamy dokład­nie to, co mówi­my! Dokład­nie to, co wypo­wia­da­my! Jeże­li narze­ka­my, jeśli mówi­my źle o tym, co się dzie­je w naszej wspól­no­cie, to się nie spo­dzie­waj­my, że coś inne­go będzie się działo.

W Księ­dze Powtó­rzo­ne­go Pra­wa Bóg mówi do nas takie sło­wa: „Bio­rę dziś prze­ciw­ko wam na świad­ków nie­bo i zie­mię, kła­dąc przed wami życie i śmierć, bło­go­sła­wień­stwo i prze­kleń­stwo. Wybie­raj­cie więc życie, aby­ście żyli wy i wasze potom­stwo,” (Powt 30, 19)

Co to zna­czy bło­go­sła­wień­stwo? Bło­go­sła­wić (bene­di­ce­re) to mówić o kimś dobrze, chwa­lić, dzię­ko­wać, życzyć dobra, mówić dobrze do kogoś, pozdra­wiać, przy­zy­wać łaska­wo­ści czło­wie­ka i Boga.

Pan Bóg nas zachę­ca, aby­śmy wybie­ra­li dobrą mowę do naszych bra­ci, aby­śmy wybie­ra­li to, co naj­lep­sze — aby nasza wspól­no­ta była wspól­no­tą praw­dzi­wie Chrystusową.

Nie narze­kaj­my, nie mów­my źle o innych, o wspól­no­cie. Nawet skry­te sło­wo nie jest bez następ­stwa. (Mdr 1,11) Ono się sta­je! Narze­ka­nie, plot­ko­wa­nie bia­do­le­nie na wspól­no­tę, jest czymś, co zabi­ja wspól­no­tę, nie pozwa­la się jej roz­wi­jać. Grzech języ­ka zabi­ja dru­gie­go czło­wie­ka, „łamie kości”, łamie rela­cje. Jeże­li mówi­my źle, wów­czas takie owo­ce będzie­my mieć w naszej wspól­no­cie (i mamy!) Zachę­cam do tego, aby­śmy prze­sta­li narze­kać, bia­do­lić i pła­kać, że jest źle. Jest jak jest. Pew­ne rze­czy Bóg dopusz­cza i zapew­ne pra­gnie aby­śmy Go pyta­li na modli­twie: dla­cze­go taka sytu­acja jest mię­dzy nami? Na co chcesz Panie, zwró­cić naszą uwa­gę? Co mamy zro­bić? Biblia czę­sto mówi o „roz­pa­la­niu na nowo cha­ry­zma­tu”, o oczysz­cze­niu. Może to ten czas dla Wspól­no­ty Krwi Chrystusa?

Na pew­no musi­my zamknąć usta na wszel­ką złą mowę, na każ­de złe sło­wo, aby w naszych wspól­no­tach dzia­ły się dobre i pięk­ne rze­czy, aby Bóg je czy­nił pośród nas.

Zacznij­my świa­do­mie mówić dobrze, wypo­wia­dać bło­go­sła­wień­stwo, mówić dobrze o bra­ciach i sio­strach z naszej wspól­no­ty, wypo­wia­dać dobre sło­wa, któ­re będą budo­wać. Bło­go­sła­wień­stwa są takim oczysz­cza­niem źródła.

 

W księ­dze Iza­ja­sza czy­ta­my o Sło­wie Boga: …  tak sło­wo, któ­re wycho­dzi z ust moich, nie wra­ca do Mnie bez­owoc­ne, zanim wpierw nie doko­na tego, co chcia­łem, i nie speł­ni pomyśl­nie swe­go posłan­nic­twa.(Iz 55,11) Nasze sło­wo też ma moc, bo jeste­śmy stwo­rze­ni na obraz i podo­bień­stwo Boga Tyl­ko czło­wiek spo­śród całe­go stwo­rze­nia otrzy­mał dar mowy od Boga. Bóg chciał się podzie­lić z nami tym darem mowy, aby­śmy sta­wa­li się podob­ny­mi do Nie­go, ale Bóg nie chce, aby nasza mowa była szko­dli­wą, ale aby była mową budu­ją­cą. Jeże­li będzie­my mówić dobre rze­czy, one będą sta­wać się naszym udzia­łem. Mamy być nowy­mi ludź­mi, mamy pocią­gać ludzi do Chry­stu­sa, dla­te­go nasza mowa ma być inną mową niż ta, któ­rą mówi świat. Nasza mowa ma być tak wyko­rzy­sta­na, aby inni się zain­te­re­so­wa­li:- Dla­cze­go ty mówisz tak? Dla­cze­go jesteś deli­kat­ny? Dla­cze­go two­je sło­wa są peł­ne miłości?

Masz kształ­to­wać swo­ją mowę tak, aby ona przy­nio­sła dobre owo­ce tym, któ­rzy będą jej słuchać.

W Ewan­ge­lii Św. Mate­usza są na ten temat zna­mien­ne sło­wa: „Prze­cież z obfi­to­ści ser­ca usta mówią. Dobry czło­wiek z dobre­go skarb­ca wydo­by­wa dobre rze­czy, zły czło­wiek ze złe­go skarb­ca wydo­by­wa złe rze­czy. A powia­dam wam: Z każ­de­go bez­u­ży­tecz­ne­go sło­wa, któ­re wypo­wie­dzą ludzie, zda­dzą spra­wę w dzień sądu. Bo na pod­sta­wie słów two­ich będziesz unie­win­nio­ny i na pod­sta­wie słów two­ich będziesz potę­pio­ny.” W zależ­no­ści od tego, co mówisz i jak mówisz.

Świę­ty Piotr napo­mi­na: „Nie odda­waj­cie złem za zło ani zło­rze­cze­niem za zło­rze­cze­nie! Prze­ciw­nie zaś, bło­go­sław­cie! Do tego bowiem jeste­ście powo­ła­ni, aby­ście odzie­dzi­czy­li bło­go­sła­wień­stwo” (1 P 3,9). Czy nie za mało prze­ję­li­śmy się tym wezwaniem?