pobrane

ORĘDZIE OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA NA 50. ŚWIATOWY DZIEŃ POKOJU 1 STYCZNIA 2017 ROKU

Wyrze­cze­nie się prze­mo­cy: styl poli­ty­ki na rzecz pokoju

  1. Na począt­ku tego nowe­go roku skła­dam naj­szczer­sze życze­nia poko­ju miesz­kań­com i naro­dom świa­ta, sze­fom państw i rzą­dów, a tak­że zwierzch­ni­kom wspól­not reli­gij­nych oraz róż­nych insty­tu­cji spo­łe­czeń­stwa oby­wa­tel­skie­go. Życzę poko­ju każ­de­mu męż­czyź­nie, kobie­cie, chłop­cu i dziew­czyn­ce, i modlę się, aby obraz i podo­bień­stwo Boga w każ­dym czło­wie­ku pozwo­li­ły nam uzna­wać się nawza­jem za świę­te dary obda­rzo­ne ogrom­ną god­no­ścią. Zwłasz­cza w sytu­acjach kon­flik­to­wych sza­nuj­my tę «naj­głęb­szą god­ność»[1]i spraw­my, aby wyrze­cze­nie się prze­mo­cy sta­ło się naszym sty­lem życia.

Jest to Orę­dzie na 50. Świa­to­wy Dzień Poko­ju. W pierw­szym, papież Paweł VI skie­ro­wał do wszyst­kich ludów, nie tyl­ko do kato­li­ków, jed­no­znacz­ne sło­wa: «Ostat­nie lata histo­rii nasze­go wie­ku uka­za­ły z całą jasno­ścią, że tyl­ko pokój może zapew­nić ludz­ko­ści praw­dzi­wy postęp — nie zaś kon­flik­ty mię­dzy agre­syw­ny­mi nacjo­na­li­zma­mi, nie pod­bo­je doko­ny­wa­ne prze­mo­cą, nie repre­sje narzu­ca­ją­ce pozor­ny ład spo­łecz­ny». Prze­strze­gał przed «nie­bez­pie­czeń­stwem, jakim jest prze­ko­na­nie, że spo­rów mię­dzy­na­ro­do­wych nie moż­na roz­wią­zać w spo­sób rozum­ny, to zna­czy przez nego­cja­cje opar­te na pra­wie, spra­wie­dli­wo­ści i rów­no­ści, a jedy­nie przez zasto­so­wa­nie zastra­sza­ją­cej i śmier­cio­no­śnej siły». Sprze­ci­wia­jąc się temu, cyto­wał Pacem in ter­ris swe­go poprzed­ni­ka św. Jana XXIII i chwa­lił «zmysł i umi­ło­wa­nie poko­ju opar­te­go na praw­dzie, na spra­wie­dli­wo­ści, wol­no­ści i miło­ści»[2]. Ude­rza aktu­al­ność tych słów, któ­re są dziś nie mniej waż­ne i przy­na­gla­ją­ce niż pięć­dzie­siąt lat temu.

Przy tej oka­zji pra­gnę skon­cen­tro­wać się na dzia­ła­niu bez uży­cia prze­mo­cy jako sty­lu poli­ty­ki poko­ju i pro­szę Boga, aby pomógł nam wszyst­kim kie­ro­wać się rezy­gna­cją z prze­mo­cy w głę­bi naszych uczuć i war­to­ści oso­bi­stych. Niech miłość i wyrze­cze­nie się prze­mo­cy inspi­ru­ją spo­sób, w jaki trak­tu­je­my sie­bie nawza­jem w rela­cjach mię­dzy­oso­bo­wych, spo­łecz­nych i mię­dzy­na­ro­do­wych. Kie­dy ofia­ry prze­mo­cy potra­fią oprzeć się poku­sie zemsty, mogą być naj­bar­dziej wia­ry­god­ny­mi uczest­ni­ka­mi pro­ce­sów budo­wa­nia poko­ju bez prze­mo­cy. Oby od szcze­bla lokal­ne­go i powsze­dnie­go aż po świa­to­wy wyrze­cze­nie się prze­mo­cy sta­ło się cha­rak­te­ry­stycz­nym sty­lem naszych decy­zji, naszych rela­cji, naszych dzia­łań, poli­ty­ki we wszyst­kich jej formach.

Roz­bi­ty świat

  1. Minio­ny wiek spu­sto­szy­ły dwie strasz­li­we woj­ny świa­to­we, gro­zi­ła mu woj­na nukle­ar­na oraz wie­le innych kon­flik­tów, pod­czas gdy dzi­siaj mamy do czy­nie­nia nie­ste­ty ze strasz­li­wą woj­ną świa­to­wą w kawał­kach. Trud­no dojść, czy dziś w świe­cie jest mniej czy wię­cej prze­mo­cy, niż to było wczo­raj, ani też czy nowo­cze­sne środ­ki prze­ka­zu oraz mobil­ność cha­rak­te­ry­zu­ją­ca naszą epo­kę spra­wia­ją, że jeste­śmy bar­dziej świa­do­mi prze­mo­cy, czy też bar­dziej do niej nawykli.

W każ­dym razie ta prze­moc, doko­nu­ją­ca się «w kawał­kach», na róż­ne spo­so­by i na róż­nych pozio­mach powo­du­je ogrom­ne cier­pie­nia, któ­rych jeste­śmy świa­do­mi: woj­ny w róż­nych kra­jach i na róż­nych kon­ty­nen­tach; ter­ro­ryzm, prze­stęp­czość i nie­prze­wi­dy­wal­ne ata­ki zbroj­ne; nad­uży­cia, któ­rych ofia­ra­mi pada­ją migran­ci oraz ofia­ry han­dlu ludź­mi; dewa­sta­cja śro­do­wi­ska. W jakim celu? Czy prze­moc pozwa­la osią­gnąć trwa­łe i war­to­ścio­we cele? Czy wszyst­kim, co zysku­je, nie jest może wywo­ła­nie repre­sji i spi­ra­li śmier­tel­nych kon­flik­tów, któ­re przy­no­szą korzy­ści jedy­nie nie­licz­nym «wataż­kom»?

Prze­moc nie jest lekar­stwem dla nasze­go roz­bi­te­go świa­ta. Reago­wa­nie prze­mo­cą na prze­moc pro­wa­dzi w naj­lep­szym wypad­ku do przy­mu­so­wej migra­cji i ogrom­ne­go cier­pie­nia, ponie­waż znacz­ne zaso­by prze­zna­cza­ne są na cele woj­sko­we zamiast zaspo­ka­jać codzien­ne potrze­by ludzi mło­dych, rodzin w trud­nej sytu­acji, osób star­szych, cho­rych, zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści miesz­kań­ców świa­ta. W naj­gor­szym przy­pad­ku może to dopro­wa­dzić do śmier­ci fizycz­nej i ducho­wej wie­lu osób, jeśli nie wręcz wszystkich.

Dobra Nowi­na

  1. Jezus rów­nież żył w cza­sach prze­mo­cy. Nauczał, że praw­dzi­wym polem bitwy, na któ­rym mie­rzą się ze sobą prze­moc i pokój, jest ludz­kie ser­ce: «Z wnę­trza bowiem, z ser­ca ludz­kie­go pocho­dzą złe myśli» (Mk7, 21). Ale prze­sła­nie Chry­stu­sa, w obli­czu tej rze­czy­wi­sto­ści, daje odpo­wiedź zde­cy­do­wa­nie pozy­tyw­ną: nie­stru­dze­nie gło­sił On bez­wa­run­ko­wą miłość Boga, któ­ry przyj­mu­je i prze­ba­cza, oraz nauczał swo­ich uczniów, by miło­wa­li nie­przy­ja­ciół (por.Mt 5, 44) oraz nad­sta­wia­li dru­gi poli­czek (por. Mt 5, 39). Gdy  Jezus  unie­moż­li­wił oskar­ży­cie­lom cudzo­łoż­ni­cy jej uka­mie­no­wa­nie (por. J 8, 1–11) oraz kie­dy w noc przed śmier­cią naka­zał Pio­tro­wi scho­wać miecz do pochwy (por. Mt 26, 52) wska­zał dro­gę wyrze­cze­nia się prze­mo­cy, i poszedł nią aż do koń­ca, aż po krzyż, przez któ­ry zapro­wa­dził pokój i znisz­czył wro­gość (por. Ef 2, 14–16). Dla­te­go ten, kto przyj­mu­je Jezu­so­wą Dobrą Nowi­nę, potra­fi roz­po­znać prze­moc, któ­rą nosi w sobie i pozwa­la, by ule­czy­ło go Boże miło­sier­dzie, przez co sta­je się z kolei narzę­dziem pojed­na­nia, zgod­nie z wezwa­niem św. Fran­cisz­ka z Asy­żu: «Jak usta­mi gło­si­cie pokój, tak a nawet jesz­cze bar­dziej miej­cie go w ser­cach waszych»[3].

Być praw­dzi­wy­mi ucznia­mi Jezu­sa dziś ozna­cza tak­że przy­jąć Jego pro­po­zy­cję wyrze­cze­nia się prze­mo­cy. Jest ona — jak stwier­dził mój poprzed­nik Bene­dykt XVI — «reali­stycz­na, ponie­waż wyni­ka z uzna­nia, że na świe­cie jest zbyt wie­le prze­mo­cy, zbyt wie­le nie­spra­wie­dli­wo­ści, a zatem nie da się prze­zwy­cię­żyć tej sytu­acji ina­czej, jak tyl­ko dając wię­cej miło­ści, wię­cej dobra. Owo  ‘wię­cej’ pocho­dzi od Boga»[4]. I dodał z mocą: «Odrzu­ce­nie prze­mo­cy nie jest dla chrze­ści­jan posu­nię­ciem czy­sto tak­tycz­nym, ale spo­so­bem bycia oso­by, posta­wą czło­wie­ka, któ­ry jest tak bar­dzo prze­ko­na­ny o miło­ści Bożej i o Jego mocy, że nie boi się wal­czyć ze złem jedy­nie bro­nią miło­ści i praw­dy. Miłość nie­przy­ja­ciół jest zacząt­kiem ‘rewo­lu­cji chrze­ści­jań­skiej’»[5]. Słusz­nie Ewan­ge­lia naka­zu­ją­ca miło­wać naszych nie­przy­ja­ciół (Łk 6, 27), jest uwa­ża­na za «magna char­ta chrze­ści­jań­skie­go nie­sto­so­wa­nia prze­mo­cy, któ­re nie pole­ga na kapi­tu­la­cji w obli­czu zła (…), ale na odpo­wia­da­niu na zło dobrem (por. Rz 12, 17–21), co pozwa­la prze­rwać łań­cuch nie­spra­wie­dli­wo­ści»[6].

Moc­niej­sze niż przemoc

  1. Rezy­gna­cja z prze­mo­cy bywa rozu­mia­na jako pod­da­nie się, nie­za­an­ga­żo­wa­nie i bier­ność, ale w rze­czy­wi­sto­ści tak nie jest. Gdy Mat­ka Tere­sa otrzy­ma­ła Poko­jo­wą Nagro­dę Nobla w 1979 r., wyraź­nie sfor­mu­ło­wa­ła swo­je prze­sła­nie o czyn­nym nie­sto­so­wa­niu prze­mo­cy: «W naszej rodzi­nie nie potrze­bu­je­my bomb i bro­ni, nisz­cze­nia, by zapro­wa­dzać pokój, ale jedy­nie bycia razem, miło­wa­nia się nawza­jem (…). I będzie­my zdol­ni prze­zwy­cię­żyć wszel­kie zło, któ­re jest w świe­cie»[7]. Siła bro­ni jest bowiem zwod­ni­cza. «Gdy han­dla­rze bro­nią pro­wa­dzą swo­ją dzia­łal­ność, bied­ni twór­cy poko­ju po to tyl­ko, by pomóc jakiejś oso­bie, innej, jesz­cze innej i jesz­cze innej, odda­ją życie». Dla tych czy­nią­cych pokój Mat­ka Tere­sa jest «sym­bo­lem, iko­ną naszych cza­sów»[8]. We wrze­śniu tego roku z wiel­ką rado­ścią ogło­si­łem ją świę­tą. Wyra­zi­łem uzna­nie dla jej goto­wo­ści słu­że­nia wszyst­kim przez «przyj­mo­wa­nie i obro­nę ludz­kie­go życia, zarów­no nie­na­ro­dzo­ne­go, jak i opusz­czo­ne­go i odrzu­co­ne­go. (…) Pochy­la­ła się nad oso­ba­mi wycień­czo­ny­mi, umie­ra­ją­cy­mi na pobo­czach dróg, uzna­jąc god­ność, jaką obda­rzył je Bóg; mówi­ła moż­nym zie­mi, aby uzna­li swo­je winy za zbrod­nie — za zbrod­nie! — ubó­stwa, któ­re sami stwo­rzy­li»[9]. W odpo­wie­dzi na to, jej misją — a pod tym wzglę­dem repre­zen­tu­je tysią­ce, a wręcz milio­ny osób — jest wiel­ko­dusz­ne i peł­ne poświę­ce­nia wycho­dze­nie na spo­tka­nie ofiar, doty­ka­nie i opa­try­wa­nie każ­de­go pora­nio­ne­go cia­ła, lecze­nie wszel­kie­go zła­ma­ne­go życia.

Wal­ka bez prze­mo­cy pro­wa­dzo­na sta­now­czo i kon­se­kwent­nie przy­nio­sła impo­nu­ją­ce rezul­ta­ty. Na zawsze pozo­sta­ną w pamię­ci suk­ce­sy osią­gnię­te przez Mahat­mę Gan­dhie­go i Kha­na Abdu­la Ghaf­fa­ra Kha­na w wyzwo­le­niu Indii oraz Mar­ti­na Luthe­ra Kin­ga w kam­pa­nii prze­ciw­ko dys­kry­mi­na­cji raso­wej. Szcze­gól­nie kobie­ty są czę­sto przy­wód­czy­nia­mi wal­ki bez prze­mo­cy, jak na przy­kład, Ley­mah Gbo­wee oraz tysią­ce libe­ryj­skich kobiet, któ­re orga­ni­zo­wa­ły spo­tka­nia modli­tew­ne i poko­jo­we pro­te­sty (pray-ins), i dopro­wa­dzi­ły do nego­cja­cji na wyso­kim szcze­blu, aby poło­żyć kres dru­giej woj­nie domo­wej w Liberii.

Nie może­my rów­nież zapo­mi­nać o epo­ko­wej deka­dzie, któ­ra zakoń­czy­ła się upad­kiem reżi­mów komu­ni­stycz­nych w Euro­pie. Wspól­no­ty chrze­ści­jań­skie przy­czy­ni­ły się do tego przez wytrwa­łą modli­twę i odważ­ne dzia­ła­nie. Szcze­gól­ne zna­cze­nie mia­ła posłu­ga i naucza­nie św. Jana Paw­ła II. Zasta­na­wia­jąc się nad wyda­rze­nia­mi z 1989 r. w ency­kli­ce Cen­te­si­mus annus (1991 r.), mój poprzed­nik wska­zał, że epo­ko­wa zmia­na w życiu ludów, naro­dów i państw doko­nu­je się poprzez «wal­kę poko­jo­wą, któ­ra posłu­gu­je się jedy­nie bro­nią praw­dy i spra­wie­dli­wo­ści»[10]. Ta dro­ga prze­mian poli­tycz­nych wio­dą­ca do poko­ju była moż­li­wa po czę­ści dzię­ki «wysił­ko­wi ludzi, któ­rzy nie ucie­ka­li się do prze­mo­cy, zaś odma­wia­jąc kon­se­kwent­nie ustą­pie­nia przed potę­gą siły, zawsze umie­li zna­leźć sku­tecz­ne for­my świad­cze­nia o praw­dzie». I stwier­dził: «Niech ludzie nauczą się wal­czyć o spra­wie­dli­wość bez ucie­ka­nia się do prze­mo­cy, wyrze­ka­jąc się wal­ki klas w spo­rach wewnętrz­nych i woj­ny w kon­flik­tach mię­dzy­na­ro­do­wych»[11].

Kościół zaan­ga­żo­wał się we wpro­wa­dza­nie w życie odrzu­ca­ją­cych prze­moc stra­te­gii, któ­re mają na celu umac­nia­nie poko­ju w wie­lu kra­jach, zachę­ca­jąc nawet naj­bar­dziej bru­tal­ne stro­ny do wysił­ków na rzecz budo­wy spra­wie­dli­we­go i trwa­łe­go pokoju.

Ten wysi­łek na rzecz ofiar nie­spra­wie­dli­wo­ści i prze­mo­cy nie jest wyłącz­nym dzie­dzic­twem Kościo­ła kato­lic­kie­go, ale wła­ści­wy jest wie­lu tra­dy­cjom reli­gij­nym, dla któ­rych «współ­czu­cie i rezy­gna­cja z prze­mo­cy są istot­ne i wska­zu­ją dro­gę życia»[12]. Powta­rzam sta­now­czo: «Żad­na reli­gia nie jest ter­ro­ry­stycz­na»[13]. Prze­moc jest znie­wa­ża­niem imie­nia Boga[14]. Nigdy nie prze­sta­nie­my powta­rzać: «Imię Boga nigdy nie może uspra­wie­dli­wiać prze­mo­cy. Tyl­ko pokój jest świę­ty, a nie woj­na!»[15].

Domo­we źró­dła poli­ty­ki wyrze­ka­ją­cej się przemocy

  1. Jeśli prze­moc bie­rze począ­tek w ludz­kim ser­cu, to bar­dzo waż­ne jest cho­dze­nie dro­gą nie­sto­so­wa­nia prze­mo­cy przede wszyst­kim w obrę­bie rodzi­ny. Jest to skład­nik rado­ści, jaką daje miłość, któ­rą przed­sta­wi­łem w mar­cu tego roku w adhor­ta­cji apo­stol­skiejAmo­ris laeti­tia, na zakoń­cze­nie dwóch lat reflek­sji Kościo­ła na temat mał­żeń­stwa i rodzi­ny. Rodzi­na jest nie­zbęd­nym «tyglem», dzię­ki któ­re­mu mał­żon­ko­wie, rodzi­ce i dzie­ci, bra­cia i sio­stry uczą się poro­zu­mie­wać ze sobą oraz bez­in­te­re­sow­nie trosz­czyć się o sie­bie nawza­jem oraz gdzie tar­cia lub nawet kon­flik­ty muszą być prze­zwy­cię­ża­ne nie przy pomo­cy siły, lecz poprzez dia­log, sza­cu­nek, szu­ka­nie dobra innych, miło­sier­dzie i prze­ba­cze­nie[16]. Z wnę­trza rodzi­ny radość pły­ną­ca z miło­ści roz­prze­strze­nia się w świe­cie i pro­mie­niu­je na całe spo­łe­czeń­stwo[17]. Ponad­to ety­ka bra­ter­stwa i poko­jo­we­go współ­ży­cia osób i naro­dów nie może opie­rać się na logi­ce stra­chu, prze­mo­cy i zamknię­cia, ale jej pod­sta­wą musi być odpo­wie­dzial­ność, sza­cu­nek i szcze­ry dia­log. W związ­ku z tym kie­ru­ję apel o roz­bro­je­nie, a tak­że o zakaz i likwi­da­cję bro­ni jądro­wej: zastra­sza­nie nukle­ar­ne i groź­ba gwa­ran­to­wa­ne­go wza­jem­ne­go znisz­cze­nia nie mogą być pod­sta­wą tego rodza­ju ety­ki[18]. Rów­nie żar­li­wie bła­gam o powstrzy­ma­nie prze­mo­cy domo­wej oraz nad­użyć w sto­sun­ku do kobiet i dzieci.

Jubi­le­usz Miło­sier­dzia, któ­ry zakoń­czył się w listo­pa­dzie bie­żą­ce­go roku, był zachę­tą do spoj­rze­nia w głąb naszych serc i pozwo­le­nia, aby do nich wkro­czy­ło miło­sier­dzie Boga. Rok Jubi­le­uszo­wy spra­wił, że uświa­do­mi­li­śmy sobie, jak bar­dzo licz­ne i róż­ne od sie­bie są oso­by i gru­py spo­łecz­ne, któ­re trak­tu­je się z obo­jęt­no­ścią, pada­ją ofia­ra­mi nie­spra­wie­dli­wo­ści i dozna­ją prze­mo­cy. Są one czę­ścią naszej «rodzi­ny», są naszy­mi brać­mi i sio­stra­mi. Dla­te­go poli­ty­ka wyrze­cze­nia się prze­mo­cy musi zaczy­nać się w murach domo­wych, aby następ­nie roz­prze­strze­niać się na całą rodzi­nę ludz­ką. «Przy­kład świę­tej Tere­sy z Lisieux zachę­ca nas do prak­ty­ko­wa­nia małej dro­gi miło­ści, by nie prze­ga­pić oka­zji do dobre­go sło­wa, uśmie­chu, każ­de­go małe­go gestu, zasie­wa­ją­ce­go pokój i przy­jaźń. Na eko­lo­gię inte­gral­ną skła­da­ją się rów­nież pro­ste codzien­ne gesty, prze­ła­mu­ją­ce logi­kę prze­mo­cy, wyzy­sku, ego­izmu»[19].

Moja zachę­ta

  1. Budo­wa­nie poko­ju przez czyn­ne wyrze­cze­nie się prze­mo­cy jest koniecz­ne i zgod­ne z nie­ustan­ny­mi wysił­ka­mi Kościo­ła w celu ogra­ni­cze­nia uży­cia siły poprzez nor­my moral­ne, jego udział w pra­cach insty­tu­cji mię­dzy­na­ro­do­wych oraz dzię­ki kom­pe­tent­ne­mu wkła­do­wi wie­lu chrze­ści­jan w pra­ce usta­wo­daw­cze na wszyst­kich pozio­mach. Sam Jezus pod­su­wa nam «pod­ręcz­nik» tej stra­te­gii budo­wa­nia poko­ju w tak zwa­nym Kaza­niu na Górze. Osiem Bło­go­sła­wieństw (por. Mt 5, 3–10) nakre­śla pro­fil oso­by, któ­rą może­my nazwać bło­go­sła­wio­ną, dobrą i auten­tycz­ną. Jezus mówi: bło­go­sła­wie­ni cisi, miło­sier­ni, wpro­wa­dza­ją­cy pokój, czy­ste­go ser­ca, ci, któ­rzy łak­ną i pra­gną sprawiedliwości.

Jest to rów­nież pro­gram i wyzwa­nie dla zwierzch­ni­ków poli­tycz­nych i reli­gij­nych, zwierzch­ni­ków insty­tu­cji mię­dzy­na­ro­do­wych, sze­fów przed­się­biorstw oraz mediów całe­go świa­ta: sto­so­wa­nie Bło­go­sła­wieństw w spo­so­bie wypeł­nia­nia swo­ich obo­wiąz­ków. Wyzwa­nie, by budo­wa­li spo­łe­czeń­stwo, wspól­no­tę lub przed­się­bior­stwo, za któ­re są odpo­wie­dzial­ni, sty­lem czy­nią­cych pokój; by oka­zy­wa­li miło­sier­dzie, wyrze­ka­jąc się odrzu­ca­nia ludzi, nisz­cze­nia śro­do­wi­ska i chę­ci zwy­cię­stwa za wszel­ką cenę. Wyma­ga to goto­wo­ści do «przy­ję­cia kon­flik­tu, roz­wią­za­nia go i prze­mie­nie­nia w ogni­wo nowe­go pro­ce­su»[20]. Dzia­ła­nie w ten spo­sób ozna­cza wybór soli­dar­no­ści jako sty­lu two­rze­nia histo­rii i budo­wa­nia przy­jaź­ni spo­łecz­nej. Czyn­ne odrzu­ce­nie prze­mo­cy jest spo­so­bem poka­za­nia, że jed­ność jest napraw­dę sil­niej­sza i bar­dziej owoc­na niż kon­flikt. Wszyst­ko na świe­cie jest ści­śle ze sobą powią­za­ne[21]. Oczy­wi­ście, może się zda­rzyć, że róż­ni­ce będą rodzić zatar­gi: roz­wią­zuj­my je w spo­sób kon­struk­tyw­ny, bez prze­mo­cy, aby «napię­cia i róż­ni­ce mogły two­rzyć wie­lo­ra­ką jed­ność rodzą­cą nowe życie», zacho­wu­jąc «cen­ną kon­struk­tyw­ność dwóch prze­ciw­staw­nych bie­gu­nów»[22].

Zapew­niam, że Kościół kato­lic­ki będzie wspie­rał wszel­kie pró­by budo­wa­nia poko­ju tak­że poprzez aktyw­ne i twór­cze wyrze­cze­nie się prze­mo­cy. 1 stycz­nia 2017 r. roz­pocz­nie dzia­łal­ność nowa Dyka­ste­ria ds. Inte­gral­ne­go Roz­wo­ju Czło­wie­ka, któ­ra pomo­że Kościo­ło­wi coraz bar­dziej sku­tecz­nie pro­mo­wać «bez­cen­ne dobra, jaki­mi są spra­wie­dli­wość, pokój i ochro­na stwo­rze­nia» oraz tro­ska o migran­tów, «potrze­bu­ją­cych, cho­rych i wyłą­czo­nych, zepchnię­tych na mar­gi­nes i ofia­ry kon­flik­tów zbroj­nych oraz kata­strof natu­ral­nych, więź­niów, bez­ro­bot­nych i ofia­ry wszel­kich form nie­wol­nic­twa i tor­tur»[23]. Każ­de dzia­ła­nie w tym kie­run­ku, nawet skrom­ne, przy­czy­nia się do budo­wa­nia świa­ta wol­ne­go od prze­mo­cy, co sta­no­wi pierw­szy krok w kie­run­ku spra­wie­dli­wo­ści i pokoju.

Na zakoń­cze­nie

  1. Zgod­nie z tra­dy­cją pod­pi­su­ję to orę­dzie 8 grud­nia, w uro­czy­stość Nie­po­ka­la­ne­go Poczę­cia Naj­święt­szej Maryi Pan­ny. Mary­ja jest Kró­lo­wą Poko­ju. Kie­dy naro­dził się Jej Syn, anio­ło­wie wiel­bi­li Boga i życzy­li poko­ju ludziom dobrej woli (por.Łk2, 14). Pro­śmy Mary­ję Pan­nę, by była naszą przewodniczką.

«Wszy­scy pra­gnie­my poko­ju; tak wie­le osób budu­je go każ­de­go dnia poprzez małe gesty; wie­lu cier­pi i z cier­pli­wo­ścią zno­si trud tak licz­nych usi­ło­wań, by go budo­wać»[24]. W  2017 r. sta­raj­my się, poprzez modli­twę i dzia­ła­nia, sta­wać się ludź­mi, któ­rzy wygna­li prze­moc ze swe­go ser­ca, słów i gestów oraz budo­wać wspól­no­ty bez prze­mo­cy, któ­re trosz­czą się o wspól­ny dom. «Nic nie jest nie­moż­li­we, jeśli zwra­ca­my się do Boga w modli­twie. Wszy­scy mogą być twór­ca­mi poko­ju»[25].

Waty­kan, 8 grud­nia 2016 r.

FRANCISZEK