Arty­kuł opu­bli­ko­wa­ny w cza­so­pi­śmie: Wypłyń na głę­bię  nr 4/2013 i nr 1/2014 ; Autor, O. Bar­tosz Pru­sie­wicz OFM ; e‑mail: bart.ofm@gmail.com

Kwar­tal­nik „Wypłyń na głę­bię”   Kon­takt do sekre­ta­ria­tu Wydaw­nic­twa:  tel. 12 637 86 64  Pn-Pt 9.00–13.00 i 14.30–17.00; e‑mail: se@ofm.krakow.pl

 

Pierw­szy raz zetkną­łem się w modli­tew­ni­kiem „Armia Naj­droż­szej Krwi Jezu­sa Chry­stu­sa” 10 lat temu w nowi­cja­cie. Dosta­łem go w pre­zen­cie od zna­jo­mych zaan­ga­żo­wa­nych w ruch Odno­wy w Duchu Świę­tym. Oso­bi­ście nie jestem zwo­len­ni­kiem wszel­kich modli­tew­ni­ków, sta­now­czo wolę wła­sne sło­wa dla­te­go modli­tew­nik wylą­do­wał na kil­ka lat na pół­ce. Nie­jed­no­krot­nie sły­sza­łem coś o „modli­tew­ni­ku”, że nie ma zgo­dy władz kościel­nych, że zawie­ra tek­sty nie­po­twier­dzo­nych obja­wień itp. Jed­nak­że, jakoś szcze­gól­nie mnie to nie inte­re­so­wa­ło aż do ostat­nie­go cza­su, gdy zosta­łem popro­szo­ny o głęb­sze przyj­rze­nie się rze­czo­ne­mu „modli­tew­ni­ko­wi”.

Na pierw­szy rzut oka zwy­kły modli­tew­nik ale po głęb­szej reflek­sji już nie taki zwy­kły. Pierw­sza zasta­na­wia­ją­ca spra­wa to brak zgo­dy jakiej­kol­wiek wła­dzy kościel­nej na druk tej ksią­żecz­ki. Gdy zaj­rzy­my do jakiej­kol­wiek książ­ki teo­lo­gicz­nej, modli­tew­ni­ka czy innej pozy­cji ści­śle zwią­za­nej z reli­gij­no­ścią, to znaj­dzie­my tzw. Impri­ma­tur czy­li pozwo­le­nie kom­pe­tent­nej wła­dzy (ordy­na­riu­sza miej­sca lub ordy­na­riu­sza zakon­ne­go) na druk danej książ­ki. W przy­pad­ku „modli­tew­ni­ka” takiej zgo­dy brak, co dla kato­li­ka powin­no być zapa­le­niem „żół­te­go świa­tła”. Wydaw­ca, co praw­da infor­mu­je, że „zawar­te modli­twy doty­czą nowych obja­wień i nie zawie­ra­ją tre­ści wykra­cza­ją­cych poza ofi­cjal­ne sta­no­wi­sko Kościo­ła w spra­wach wia­ry i moral­no­ści.” Czy aby na pew­no? Idź­my dalej. Kil­ka tech­nicz­nych spraw. Jasno wyni­ka, że tek­sty zawar­te w „modli­tew­ni­ku” są tłu­ma­czo­ne z języ­ków obcych, nie­ste­ty nie dowie­my się kto doko­nał tłu­ma­cze­nia. Trud­no też zna­leźć jakie­kol­wiek infor­ma­cje kim jest autor Rudolf Sza­fer. Kolej­na spra­wa to wydaw­ca… no wła­śnie kto jest wydaw­cą, ja do tej pory tego nie rozszyfrowałem…

Przyj­rzyj­my się samej tre­ści modlitw. W przed­mo­wie autor opi­su­je czym jest „Armia Naj­droż­szej Krwi” jakie są jej zało­że­nia, jakie obiet­ni­ce Mat­ka Boża dała tym, któ­rzy w sze­re­gi tej­że armii wstą­pią. Autor powo­łu­je się na jakąś Wizjo­ner­kę, któ­ra „jest oso­bi­ście zna­na redak­cji” (zob. s.7). Szko­da, że nie poda­no o kogo cho­dzi i jaki jest sto­su­nek Kościo­ła do wizji rze­czo­nej Pani? Przy­po­mnij­my, że wszyst­kie obja­wie­nia pry­wat­ne muszą być zba­da­ne przez Kościół i oce­nio­ne czy np. nie zawie­ra­ją tre­ści sprzecz­nych z wia­rą Kościo­ła. W adhor­ta­cji apo­stol­skiej „Ver­bum Domi­ni” Bene­dykt XVI pisze:

Dla­te­go Synod zale­cił « poma­ga­nie wier­nym we wła­ści­wym roz­róż­nia­niu sło­wa Boże­go i obja­wień pry­wat­nych », któ­rych rolą « nie jest (…) „uzu­peł­nia­nie” osta­tecz­ne­go Obja­wie­nia Chry­stu­sa, lecz poma­ga­nie w peł­niej­szym prze­ży­wa­niu go w jakiejś epo­ce histo­rycz­nej ». War­tość obja­wień pry­wat­nych róż­ni się zasad­ni­czo od jedy­ne­go Obja­wie­nia publicz­ne­go: to ostat­nie wyma­ga naszej wia­ry; w nim bowiem ludz­ki­mi sło­wa­mi i za pośred­nic­twem  żywej wspól­no­ty Kościo­ła prze­ma­wia do nas sam Bóg. Kry­te­rium praw­dzi­wo­ści obja­wie­nia pry­wat­ne­go jest jego ukie­run­ko­wa­nie ku same­mu Chry­stu­so­wi. Jeśli odda­la nas ono od Nie­go, z pew­no­ścią nie pocho­dzi od Ducha Świę­te­go, któ­ry jest naszym prze­wod­ni­kiem po Ewan­ge­lii, a nie poza nią. Obja­wie­nie pry­wat­ne wspo­ma­ga wia­rę i jest wia­ry­god­ne wła­śnie przez to, że odsy­ła do jedy­ne­go Obja­wie­nia publicz­ne­go. Stąd kościel­na apro­ba­ta obja­wie­nia pry­wat­ne­go zasad­ni­czo mówi, że dane prze­sła­nie nie zawie­ra tre­ści sprzecz­nych z wia­rą i dobry­mi oby­cza­ja­mi; wol­no je ogło­sić, a wier­ni mogą przy­jąć je w roz­trop­ny spo­sób. Obja­wie­nie pry­wat­ne może wnieść nowe aspek­ty, przy­czy­nić się do powsta­nia nowych form poboż­no­ści lub do pogłę­bie­nia już ist­nie­ją­cych. Może mieć ono pewien cha­rak­ter pro­roc­ki (por.  1 Tes 5,  19–21) i sku­tecz­nie poma­gać w lep­szym rozu­mie­niu i prze­ży­wa­niu Ewan­ge­lii w obec­nej epo­ce; dla­te­go nie nale­ży go lek­ce­wa­żyć. Jest to pomoc, któ­rą otrzy­mu­je­my, ale nie mamy obo­wiąz­ku z niej korzy­stać. W każ­dym razie musi ono być pokar­mem dla wia­ry, nadziei i miło­ści, któ­re są dla każ­de­go nie­zmien­ną dro­gą zbawienia.”

Przejdź­my do stro­ny 48 na któ­rej znaj­dzie­my egzor­cyzm. Odro­bi­na pra­wa. Kodeks Pra­wa Kano­nicz­ne­go jasno mówi, w kan. 1172, że „Nikt nie może doko­ny­wać zgod­nie z pra­wem egzor­cy­zmów (…) jeśli nie otrzy­mał od ordy­na­riu­sza miej­sca spe­cjal­ne­go i wyraź­ne­go pozwo­le­nia. To samo potwier­dza Dekret Sto­li­cy Apo­stol­skiej wpro­wa­dza­ją­cy Nowy Rytu­ał Egzor­cy­zmów w nr. 13. Oczy­wi­ście mowa tu o egzor­cyź­mie wiek­szym, a więc bez­po­śred­nim zwró­ce­niu się do ducha nie­czy­ste­go. Ist­nie­ją tak­że egzor­cy­zmy mniej­sze takie jak choć­by znak krzy­ża, modli­twa zawar­ta na Meda­li­ku św. Bene­dyk­ta:  crux san­ta sit mihi lux, non dra­co sit mihi dux (niech krzyż świę­ty będzie mi świa­tłem, a dia­beł nie będzie mi prze­wod­ni­kiem) czy choć­by Modli­twa do św. Micha­ła Archa­nio­ła. Lecz zauważ­my, że w żad­nej z wymie­nio­nych modlitw nie ma bez­po­śred­nie­go zwró­ce­nia się do demo­na. Nie­ste­ty na s. 49 znaj­dzie­my modli­twę poprzez któ­rą odma­wia­ją­cy ma nie­ja­ko bez­po­śred­nio zwró­cić się do demo­nów (Egzor­cy­zmu­je­my cie­bie, wszel­ki duchu nie­czy­sty) czy nawet im roz­ka­zy­wać (…wyko­rzeń się i ucie­kaj…). Jest to strasz­nie nie­bez­piecz­na prak­ty­ka przez któ­rą sami może­my potrze­bo­wać posłu­gi egzorcysty. 

Na stro­nie 67 otrzy­mu­je­my zapew­nie­nie, że za odmó­wie­nie „Słod­kie Ser­ce Jezu­sa, bądź moją miło­ścią” otrzy­ma­my odpust cząst­ko­wy. Wyda­wa­ło by się, że taka mała rzecz lecz znów do modli­tew­ni­ka wkradł się błąd. Spra­wę odpu­stów regu­lu­je jeden z waty­kań­skich urzę­dów zwa­ny Peni­ten­cja­rią Apo­stol­ską. Peni­te­cia­ria jest odpo­wie­dzial­na za nada­wa­nie odpu­stów za poboż­ne prak­ty­ki reli­gij­ne. Co jakiś czas wyda­je doku­ment zwa­ny Enchi­ri­dion Indul­gen­tia­rum, w któ­rym w spo­sób bar­dzo szcze­gó­ło­wy wymie­nia wszyst­kie odpu­sty zupeł­ne i cząst­ko­we. Dla wytrwa­łych doku­ment moż­na odna­leźć na ofi­cjal­nej stro­nie inter­ne­to­wej Waty­ka­nu — vatican.va i samo­dziel­nie spraw­dzić, czy taki akt strze­li­sty znaj­du­je się w tym wyka­zie. Gdy prze­brnie­my przez kil­ka­dzie­siąt stron łaci­ny zorien­tu­je­my się, że aku­rat takie­go wezwa­nia nie ma. Cóż, moż­na  było­by pomy­śleć, że to małe zanie­dba­nie a ja powiem, że kolej­ne wpro­wa­dza­nie czy­tel­ni­ka w błąd. 

Na stro­nie 71 znaj­dzie­my modli­twy do odma­wia­nia w cza­sie mszy świę­tej. Autor naj­wi­docz­niej zapo­mniał, że to wła­śnie msza świę­ta jest naj­do­sko­nal­szą modli­twą, któ­rej nic nie może się rów­nać. Oba­wiam się, że jeże­li chcie­li­by­śmy odmó­wić w cza­sie eucha­ry­stii wszyst­kie wska­za­ne przez „modli­tew­nik” ora­cje zupeł­nie stra­ci­li­by­śmy rachu­bę, co na mszy się dzie­je. Moment tzw. pod­nie­sie­nia nie jest odpo­wied­nim cza­sem na jakieś pry­wat­ne modli­twy. To czas na cichą ado­ra­cję Jezu­sa Eucha­ry­stycz­ne­go. Tek­sty mszy świę­tej są prze­cież tak boga­te w treść, że cze­go chcieć wię­cej. Wystar­czy prze­cież wsłu­chać się w sło­wa, któ­re wypo­wia­da kapłan prze­cież w imie­niu Chry­stu­sa. Ogól­ne Wpro­wa­dze­nie do Msza­łu Rzym­skie­go nie­jed­no­krot­nie pod­kre­śla, że, „modli­twa eucha­ry­stycz­na doma­ga się, aby wszy­scy wsłu­chi­wa­li się w nią w peł­nym czci sku­pie­niu.” (zob. OWMR nr 78) Dziw­ny jest rów­nież tekst z modli­tew­ni­ka, że „gdy odma­wia­cie Baran­ku Boży…musicie klę­czeć i trzy­krot­nie bić się w pier­si.” Mszał Rzym­ski nigdzie nie wspo­mi­na o takim geście. Oczy­wi­ście moż­na go wyko­nać z poboż­no­ści tyl­ko po co zosta­ło uży­te sło­wo „musi­cie” sko­ro Kościół nic takie­go nie karze robić. Mszał Rzym­ski o biciu w pier­si wspo­mi­na tyl­ko raz w cza­sie pierw­szej for­my aktu pokuty.

Kolej­na nie do koń­ca jasna prak­ty­ka opi­sa­na zosta­ła na stro­nie 76. Cho­dzi mia­no­wi­cie o spo­sób przyj­mo­wa­nia Komu­nii św. Naj­now­sza wykład­nia Urzę­du Nauczy­ciel­skie­go Kościo­ła brzmi nastę­pu­ją­co: Cho­ciaż każ­dy wier­ny zawsze ma pra­wo według swe­go uzna­nia przy­jąć Komu­nię świę­tą do ust, jeśli ktoś chce ją przy­jąć na rękę, w regio­nach, gdzie Kon­fe­ren­cja Bisku­pów, za zgo­dą Sto­li­cy Apo­stol­skiej, na to zezwa­la, nale­ży mu podać kon­se­kro­wa­ną Hostię. Ze szcze­gól­ną tro­ską trze­ba jed­nak czu­wać, aby natych­miast na oczach sza­fa­rza ją spo­żył, aby nikt nie odszedł, nio­sąc w ręku posta­cie eucha­ry­stycz­ne. Jeśli mogło­by zacho­dzić nie­bez­pie­czeń­stwo pro­fa­na­cji, nie nale­ży udzie­lać wier­nym Komu­nii świę­tej na rękę. (Redemp­tio­nis sacra­men­tum, nr 92). Ja nie odwa­żę się dys­ku­to­wać z ofi­cjal­nym sta­no­wi­skiem Kościo­ła Rzym­skie­go, autor ksią­żecz­ki, jak naj­bar­dziej. Powo­ły­wa­nie się w tym miej­scu na publi­ka­cje natu­ry poboż­no­ścio­wej jest śmiesz­ne. O dys­cy­pli­nie decy­du­je Kościół a nie pry­wat­ne obja­wie­nia i misty­cy! Według mnie autor wie­le czer­pie z tzw. Obja­wień z Oła­wy, któ­re prze­cież zosta­ły potę­pio­ne przez Kościół jako nie­zgod­ne z dok­try­ną.   

Orę­dzia oław­skie uczą mię­dzy inny­mi tego, że Chry­stus odwra­ca się i odcho­dzi od czło­wie­ka, któ­ry nie klę­czy w cza­sie Komu­nii św. I tak na przy­kład w orę­dziu nr 133 z 30.01.93 znaj­du­ją się rze­ko­me sło­wa Maryi: „Mój synu, kie­dy wier­nym poda­wa­ne jest Cia­ło Pana Jezu­sa na sto­ją­co i kapłan sprze­ci­wia się, gdy ktoś klę­ka i poda­je Cia­ło Pana Jezu­sa na sto­ją­co, wte­dy Jezus Chry­stus odcho­dzi, odwra­ca się od tego, któ­ry przyj­mu­je Jego Cia­ło na sto­ją­co, bo Pan Jezus prze­ka­zu­je Moim słu­gom, aby Jego Cia­ło poda­wa­li na klę­czą­co i do ust, i aby wier­ni tyl­ko tak przyjmowali.”

Pan Domań­ski posu­wa się więc do absur­dal­ne­go stwier­dze­nia, że Chry­stus jest obec­ny w Eucha­ry­stii, gdy Komu­nia św. jest poda­wa­na na klę­czą­co i do ust, nato­miast, gdy ktoś nie uklęk­nie – Chry­stus odcho­dzi. I tak w tym samym orę­dziu (nr 133 z 30.01.93) czy­ta­my: „Naród pol­ski przyj­mu­je Cia­ło Pana Jezu­sa na klę­czą­co i do ust i wte­dy Jezus Chry­stus jest obec­ny.” Tak więc, według orę­dzi oław­skich, klę­cze­nie przy Komu­nii św. powo­du­je, że Zba­wi­ciel jest obec­ny. Gdy ktoś nato­miast nie klę­czy – Chry­stus odwra­ca się i odchodzi…

Nauka o obec­no­ści Chry­stu­sa, gdy ktoś klę­czy, i o odwra­ca­niu się Pana Jezu­sa, gdy ktoś nie przyj­mu­je Komu­nii św. na klę­czą­co, nie jest żad­ną „nie­zręcz­no­ścią języ­ko­wą” oław­skie­go wizjo­ne­ra, ponie­waż wyraź­nie potwier­dza ją np. w orę­dziu nr 175 z 14.04.95, a więc wygło­szo­nym 2 lata póź­niej: „Strasz­nie się dzie­je na zie­mi. Nie­któ­rzy kapła­ni są nie­po­słusz­ni Panu Jezu­so­wi i poda­ją wier­nym Cia­ło Pana Jezu­sa na sto­ją­co i do ręki. Kapłan ma poda­wać Cia­ło Pana Jezu­sa na klę­czą­co i do ust, bo kie­dy nie­po­słu­szeń­stwo jest w świą­ty­ni Pan Jezus się odwra­ca. Poda­ją hostię, ale Pan Jezus odwra­ca się, bo nie ma poko­ry u wier­nych, nie ma modli­twy.” Ta nauka to here­zja w czy­stej i bez­sprzecz­nej formie!

Idź­my do stro­ny 216. W pięk­ne nabo­żeń­stwo do Naj­święt­sze­go Ser­ca Pana Jezu­sa, o któ­rym przy­po­mnia­ła Kościo­ło­wi św. Mał­go­rza­ta Maria Ala­co­que zosta­ły wple­cio­ne sło­wa nie­ja­kiej s. Kla­ry Far­chaud, fran­cu­skiej mistycz­ki z prze­ło­mu XIX i XX zna­nej rów­nież jako s. Kla­ra od Jezu­sa Ukrzy­żo­wa­ne­go. Sło­wa wytłusz­czo­ne obok wize­run­ku Ser­ca Jezu­so­we­go powin­ny każ­de­go czy­tel­ni­ka wpra­wić w osłu­pie­nie. „Tym, któ­rzy z praw­dzi­wą miło­ścią uca­łu­ją Obraz Mego Ser­ca, star­te­go dla nie­pra­wo­ści waszych, udzie­lę prze­ba­cze­nia win, nawet przed sakra­men­tal­nym roz­grze­sze­niem.” Prze­pra­szam za infan­tyl­ne porów­na­nie ale z tek­stu wyni­ka, że wystar­czy całus dla Pana Jezu­sa i już do spo­wie­dzi iść nie trze­ba. Czy to aby rze­czy­wi­ście zatwier­dzo­ne przez Kościół pry­wat­ne obja­wie­nie? Nie­ste­ty nie, w 1920 r. Świę­te Ofi­cjum czy­li Kon­gre­ga­cja Nauki Wia­ry ofi­cjal­nie nie przy­zna­ła sta­tu­su nad­przy­ro­dzo­no­ści obja­wie­niom jakich dozna­ła s. Kla­ra. Nale­ży się głę­bo­ko zasta­no­wić czy przy­pad­kiem nie celo­wo w zatwier­dzo­ne przez Kościół modli­twy  zosta­ły włą­czo­ne tek­sty, któ­rych Kościół zaak­cep­to­wać nie mógł?

Autor ma bar­dzo nie­ty­po­we podej­ście do meda­li­ków, któ­re w poboż­no­ści peł­nią dość istot­ną rolę. „Św. Bene­dykt, Św. Michał, Cudow­ny Meda­lik, Kru­cy­fiks, Cudow­ny Meda­lik Naszej Pani od Arki, Ducha Świę­te­go, Róży Mistycz­nej, Św. Józe­fa, Dzie­ciąt­ka z Pra­gi, św. Anto­nie­go, Miło­sier­dzia Boże­go, Naj­święt­szej Gło­wy Jezu­sa i inne. Meda­li­ki, szcze­gól­nie czte­ry pierw­sze, nosi­my zawsze na szyi i nie zdej­mu­je­my nawet pod­czas kąpie­li.” Czy­ta­jąc ten tekst od razu nasu­nę­ło mi się pew­ne sko­ja­rze­nie. W jed­nym z ostat­nich nume­rów mie­sięcz­ni­ka „Egzor­cy­sta” zna­la­zło się świa­dec­two mło­dej kobie­ty, któ­ra po utra­cie męża w wypad­ku pró­bo­wa­ła się z nim „skon­tak­to­wać” za pomo­cą wróż­ki-medium. Dosta­ła od cza­row­ni­cy pewien tali­zman, któ­re­go nie mogła ścią­gać ani do snu ani do kąpie­li. Jak zapew­nia­ła wróż­ka, gdy to uczy­ni rytu­ał się prze­rwie i trze­ba będzie roz­po­czy­nać od nowa. Bar­dzo podob­ne podej­ście? Krzy­ży­ków czy wszel­kie­go rodza­ju meda­li­ków nie moż­na trak­to­wać magicz­nie jak wspo­mnia­nych tali­zma­nów. One nie dzia­ła­ją same przez się. Nie ma w nich zawar­tej mocy czy siły. Prze­cież nie obro­nią oso­by nie­wie­rzą­cej przed nie­bez­pie­czeń­stwa­mi. W tym przy­pad­ku chro­ni i dzia­ła łaska Boża i nasze pod­da­nie się jej. Nic wię­cej. A meda­lik ma nam o tym przy­po­mi­nać. Chrze­ści­ja­nin ma jak naj­bar­dziej nosić zna­ki poprzez, któ­re wyra­ża swo­je przy­wią­za­nie do wia­ry ale nie może ich trak­to­wać jako tali­zma­ny czy amu­le­ty „na szczęście”.

Na stro­nie 274 autor opi­su­je Meda­lion pod nazwą Mary­ja Współ­od­ku­pi­ciel­ka i Pośred­nicz­ka Wszyst­kich Łask. Na począt­ku kil­ka słów wyja­śnie­nia. Na fali obja­wień Mat­ki Bożej w Amster­da­mie, w któ­rym Mary­ja życzy­ła sobie usta­no­wie­nia pią­te­go dogma­tu doty­czą­ce­go jej samej powstał ogól­no­świa­to­wy ruch, któ­re­go celem jest dopro­wa­dze­nie do ogło­sze­nia pią­te­go, ostat­nie­go dogma­tu maryj­ne­go – Mary­ja Wpó­łod­ku­pi­ciel­ka, Pocie­szy­ciel­ka i Pośred­nicz­ka Łask Wszel­kich. „Do tej pory w Koście­le mamy czte­ry dogma­ty maryj­ne: Boże macie­rzyń­stwo Maryi, Jej trwa­łe dzie­wic­two, nie­po­ka­la­ne poczę­cie i wnie­bo­wzię­cie. Kon­gre­ga­cja Nauki Wia­ry, gdy jej pre­fek­tem był kard. Joseph Rat­zin­ger, skry­ty­ko­wa­ła ideę kolej­ne­go dogma­tu. Przy­ję­ła w tym wzglę­dzie wer­dykt waty­kań­skiej Mię­dzy­na­ro­do­wej Papie­skiej Aka­de­mii Maryj­nej, któ­ry zapadł w 1996 r. W Czę­sto­cho­wie: „Nie jest słusz­ne, aby scho­dzić z dro­gi wyzna­czo­nej przez Sobór Waty­kań­ski II i ogła­szać nowy dogmat”. Papież w swo­ich kar­dy­nal­skich jesz­cze cza­sach wyraź­nie i bez­po­śred­nio odniósł się do akcji Vox Popu­li. W książ­ce wywia­dzie rze­ce „Bóg i świat” (2000 r.) Peter Seewald zadał mu pyta­nie: „Wie­lu ludzi postu­lu­je, by Kościół kato­lic­ki pod­niósł Mary­ję do god­no­ści »Współ­od­ku­pi­ciel­ki«. Czy Kościół przy­chy­li się do tego dezy­de­ra­tu — czy też jest on here­zją?”. Kar­dy­nał odpo­wie­dział: „Nie sądzę, by w prze­wi­dy­wal­nym cza­sie Kościół przy­stał na ten postu­lat (…) Jako Kon­gre­ga­cja Nauki Wia­ry odpo­wia­da­my w tej spra­wie, że inne tytu­ły Maryi lepiej wyra­ża­ją jej zna­cze­nie, pod­czas gdy for­mu­ła »Współ­od­ku­pi­ciel­ka« moc­no odbie­ga od języ­ka Biblii i Ojców Kościo­ła, przez co rodzi nie­po­ro­zu­mie­nia. Co moż­na w tym postu­la­cie uznać za słusz­ne? (…) Mary­ja anty­cy­pu­je Kościół jako taki i jest jego, moż­na rzec, uoso­bie­niem, dla­te­go owo »współ« wzor­co­wo się w niej urze­czy­wist­nia. Ale bacząc na owo »współ«, nie moż­na zapo­mi­nać o Chry­stu­so­wym »naj­pierw«: wszyst­ko pocho­dzi od Nie­go, jak czy­ta­my zwłasz­cza w Liście do Efe­zjan i Liście do Kolo­san; rów­nież Mary­ja wła­śnie Chry­stu­so­wi zawdzię­cza wszyst­ko, czym jest. Wyra­że­nie »Współ­od­ku­pi­ciel­ka« prze­sło­ni­ło­by to źródło”.(cytuję za: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/tp2010-15-td.html). Obaj­wie­nie mia­ło miej­sce w Holan­dii a Meda­lion powstał we Fran­cji jak twier­dzi autor „Modli­twe­ni­ka” czy­li może­my wnio­sko­wać, że nie jest bez­po­śred­nio zwią­za­ny w amster­dam­ski­mi obja­wie­nia­mi. Stu­diu­jąc sym­bo­le zawar­te w meda­lio­nie jeden z nich szcze­gól­nie przy­kuł moją uwa­gę. Mia­no­wi­cie chry­sto­gram ?. Powstał on z nało­że­nia na sie­bie dwóch pierw­szych grec­kich liter Chi i Rho, sło­wa Chry­stus (ΧΡΙΣΤΟΣ). Nigdzie nie zna­la­złem aby kto­kol­wiek tłu­ma­czył to jako PAX czy­li pokój. Znów nasu­wa się pyta­nie. Czy to nie­wie­dza auto­ra, któ­ry zmie­nia zna­cze­nie sym­bo­lu bo nie zna jego zna­cze­nia czy celo­wy zabieg? Czy­ta­jąc dalej zla­złem tekst, że Mary­ja zaży­czy­ła sobie aby na Meda­lio­nie umiesz­czo­ny został taki tekst: Od Boga przez Mary­ję przy­cho­dzi zba­wie­nie. Teraz zacy­tu­ję Kon­sty­tu­cję Dogma­tycz­ną o Koście­le Lumen gen­tium. Ojco­wie sobo­ro­wi w punk­cie 60 mówią tak: Jedy­ny jest pośred­nik nasz według słów Apo­sto­ła: „Bo jeden jest Bóg, jeden i pośred­nik mię­dzy Bogiem i ludź­mi, czło­wiek Chry­stus Jezus, któ­ry wydał same­go sie­bie na okup za wszyst­kich” (1 Tm 2,5–6). Macie­rzyń­ska zaś rola Maryi w sto­sun­ku do ludzi żad­ną mia­rą nie przy­ćmie­wa i nie umniej­sza tego jedy­ne­go pośred­nic­twa Chry­stu­so­we­go, lecz uka­zu­je jego moc. Cały bowiem wpływ zba­wien­ny Bło­go­sła­wio­nej Dzie­wi­cy na ludzi wywo­dzi się nie z jakiejś koniecz­no­ści rze­czo­wej, lecz z upodo­ba­nia Boże­go i wypły­wa z nad­mia­ru zasług Chry­stu­so­wych, na Jego pośred­nic­twie się opie­ra, od tego pośred­nic­twa cał­ko­wi­cie jest zależ­ny i z nie­go czer­pie całą moc swo­ją, nie prze­szka­dza zaś w żaden spo­sób bez­po­śred­niej łącz­no­ści wier­nych z Chry­stu­sem, prze­ciw­nie, umac­nia ją. Jako dziec­ko Sobo­ru, zawsze myśla­łem, że jedy­nym pośred­ni­kiem jest Chry­stus a Mary­ja idzie z nami jako „obec­na w Koście­le” i poka­zu­je nam Chry­stu­sa, któ­ry jest Dro­gą, Praw­dą i Życiem.

Na koniec zupeł­nie nie­zro­zu­mia­ła dla mnie prak­ty­ka reli­gij­na, a mia­no­wi­cie Chrzest dzie­ci nie­na­ro­dzo­nych. Znów tro­chę teo­lo­gii. Kościół od zawsze uczył, że mamy trzy rodza­je chrztu: 1. chrzest z wody, któ­ry wszy­scy dobrze zna­ją. 2. chrzest krwi: tam, gdzie mamy do czy­nie­nia z męczeń­stwem za wia­rę, czło­wiek nie musi być zanu­rzo­ny w wodzie, a zosta­je wypeł­nio­ny Duchem Świę­tym. Sama bowiem wia­ra w tej sytu­acji wystar­czy, aby ser­ce zosta­ło oczysz­czo­ne i wypeł­nio­ne Duchem Świę­tym. Stąd też męczeń­ska śmierć to chrzest krwi. W nie­bie jest wie­lu ludzi, zwłasz­cza z tere­nów misyj­nych czy z pierw­szych wie­ków chrze­ści­jań­stwa, któ­rzy dostą­pi­li zba­wie­nia i są kano­ni­zo­wa­ni, czy­li uzna­ni za świę­tych, a nie zosta­li ochrzcze­ni w wodzie, tyl­ko we wła­snej krwi. 3. chrzest pra­gnie­nia: Każ­dy, kto auten­tycz­nie pra­gnie zjed­no­czyć się z Bogiem, choć może o chrzcie nic nie wie­dzieć i o Koście­le nic nie sły­szeć, to jeśli jego ser­ce jest wypeł­nio­ne pra­gnie­niem i tęsk­no­tą nawią­za­nia kon­tak­tu z Bogiem, Duch Świę­ty wypeł­nia je sobą. Wie­lu ludzi, przez wszyst­kie wie­ki, dosta­je się do nie­ba na pod­sta­wie tego chrztu pra­gnie­nia. To są ludzie, któ­rzy ducho­wo nale­żą do Kościo­ła. Przy­po­mnij­my jesz­cze, że 28 grud­nia odcho­dzi­my Świę­to Świę­tych Mło­dzian­ków – dzie­ci betle­jem­skich, któ­re na roz­kaz Hero­da zosta­ły zgła­dzo­ne. Mło­dzian­ko­wie – dzie­ci – odda­jąc za Boga życie otrzy­ma­li chrzest krwi i zasłu­ży­li u Boga na podwój­ną aure­olę: dzie­wic­twa i męczeń­stwa. Kolek­ta mówi, że Mło­dzian­ko­wie obwie­ści­li chwa­łę Bożą nie sło­wem lecz śmiercią.

Myślę, że takie­go same­go chrztu dozna­ją dzie­ci, któ­rym nie dane było się naro­dzić z róż­nych przy­czyn. Tak samo jak nie moż­na udzie­lić sakra­men­tu namasz­cze­nia oso­bie zmar­łej tak samo nie moż­na ochrzcić dziec­ka, któ­re nie żyje. Przy­po­mnij­my jesz­cze, że sakra­men­ty są tyl­ko dla ŻYJĄCYCH i nie­odzow­na jest obec­ność oso­by, któ­rej sakra­men­tu się udzie­la. Tak jak nie może­my wyspo­wia­dać się listow­nie czy tele­fo­nicz­nie, tak samo nie może­my ochrzcić dziec­ka bez jego fizycz­nej obecności.

Co cie­ka­we z tek­stów zapro­po­no­wa­nych przez modli­tew­nik może­my wywnio­sko­wać, że Mary­ja nie zna prze­pi­sów obo­wią­zu­ją­cych w Koście­le, co jest oczy­wi­ście bzdu­rą, ponie­waż pro­si :aby­śmy chrzci­li przy­naj­mniej raz w tygo­dniu te dzie­ci wodą świę­co­ną. Woda, któ­rą doko­nu­je się chrztu nie jest zwy­kłą wodą świę­co­ną. To woda nad, któ­rą kapłan wypo­wia­da spe­cjal­ne bło­go­sła­wień­stwo, któ­re znaj­dzie­my w Rytu­ale Chrztu. Po dru­gie Kodeks Pra­wa Kano­nicz­ne­go mówi, że to „biskup, pre­zbi­ter i dia­kon są zwy­czaj­ny­mi sza­fa­rza­mi sakra­men­tu chrztu”. Tyl­ko w sytu­acjach nad­zwy­czaj­nych chrztu może doko­nać, każ­dy człowiek.

Pod­su­mo­wu­jąc, modli­tew­nik jest lek­tu­rą, co naj­mniej dziw­ną i nie­god­ną pole­ce­nia. Moż­na w nim zaob­ser­wo­wać magicz­ne podej­ście do wia­ry oraz bar­dzo sil­ne ten­den­cje mil­le­na­ry­stycz­ne. Poda­je tek­sty bar­dzo wie­lu nie­zba­da­nych lub nie­za­twier­dzo­nych obja­wień. Myślę, że na ryn­ku wydaw­ni­czym jest wie­le cie­kaw­szych pozy­cji, któ­re śmia­ło moż­na pole­cić wie­rzą­cym ku roz­wo­jo­wi i pogłę­bie­niu ich wiary.