Kro­ple Krwi Chry­stu­sa – dro­go­wska­za­mi do świętości – 
mini-kon­fe­ren­cja na gru­dzień i życze­nia Bożonarodzeniowe
Bło­go­sła­wio­na Krew Jezusowa! 
Kocha­ni, cie­sząc się z tego, że choć w małym (repre­zen­ta­cyj­nym) gro­nie mogli­śmy się spo­tkać na noc­nym Czu­wa­niu WKC na Jasnej Górze, piszę do Was kolej­ny raz kil­ka słów, aby­śmy też spo­ty­ka­li się i pod­trzy­my­wa­li łącz­ność choć w ten wir­tu­al­ny sposób…
W mie­sią­cu grud­niu roz­wa­ża­my o naszych dro­go­wska­zach do świę­to­ści, któ­ry­mi są kro­ple Krwi Chry­stu­sa. S. Kon­so­la­ta MSC w swo­jej kon­fe­ren­cji poda­ła nam kil­ka pod­sta­wo­wych i waż­nych przy­kła­dów takich naszych dro­go­wska­zów. A są nimi: sło­wo Boże, życie w ofia­ro­wa­niu, modli­twa, krzyż, wspól­no­ta. To, co mnie w tej kon­fe­ren­cji poru­szy­ło to dwa frag­men­ty, któ­re chciał­bym przytoczyć.

Pierw­szy to: „Boję się krzy­ża, ale jako czci­ciel Krwi Chry­stu­sa muszę sta­wiać Go w cen­trum swo­je­go życia, a nie tyl­ko o Nim mówić.” To bar­dzo waż­ne sło­wa. Krzyż jest czymś trud­nym, wyma­ga­ją­cym, cza­sa­mi chce­my go unik­nąć, nawet uciec przed nim. To są z pew­no­ścią nasze ludz­kie, natu­ral­ne odru­chy, jed­nak­że my, któ­rzy żyje­my ducho­wo­ścią pas­chal­ną, a więc rów­nież ducho­wo­ścią krzy­ża, nie tyl­ko nie mamy od nie­go ucie­kać, ale przy­tu­lać do swe­go ser­ca, tak, jak uczy­nił to św. Kasper na łożu swo­je­go cier­pie­nia i śmier­ci, kie­dy przy­tu­lał krzyż do swe­go ser­ca. Krzyż mamy obej­mo­wać, mamy cenić, uko­chać, w zna­cze­niu dosłow­nym i prze­no­śnym. Krzyż jest nie­ja­ko wpi­sa­ny w prze­ży­wa­nie naszej ducho­wo­ści. Dla­te­go nie tyl­ko mamy mówić, czy słu­chać o krzy­żu, ale mamy go prze­ży­wać, sta­wiać w cen­trum swo­je­go życia, ale nie po to, aby go nie­wła­ści­wie cele­bro­wać, aby robić z sie­bie przy­sło­wio­we­go „męczen­ni­ka”, ale aby go prze­ży­wać razem z naszym ukrzy­żo­wa­nym Panem, w cicho­ści nasze­go ser­ca, w duchu poko­ry, poku­ty i zadość­uczy­nie­nia. Nie musi­my szu­kać krzy­ża, wystar­czy, jeśli przyj­mie­my te krzy­że, któ­re zsy­ła nam Pan…

Dru­gi frag­ment z kon­fe­ren­cji s. Kon­so­la­ty: „Dla­cze­go nasza ducho­wość jest tak pięk­na? Bo jest pro­sta, bo uczy nie mar­no­wać drob­nych wyda­rzeń codzien­ne­go życia, bo jest ducho­wo­ścią zwy­cięz­ców.” Wła­śnie, to, co jest waż­ne, to nie mar­no­wać żad­nych wyda­rzeń nasze­go życia, ale, jak to mówi­my prze­no­śnie, ofia­ro­wać swo­je kro­pel­ki krwi codzien­nych, małych wyda­rzeń tru­dów, razem z Krwią i ofia­rą Jezu­sa na krzy­żu Bogu Ojcu. I wte­dy nasza ducho­wość będzie ducho­wo­ścią zwy­cięz­ców, bo będzie­my zwy­cię­żać mocą Krwi Chry­stu­sa, mocą Chry­stu­so­we­go krzyża.

Pamię­taj­my cią­gle o sobie nawza­jem nie tyl­ko w naszych modli­twach, ale też i w kon­kret­nych uczyn­kach wza­jem­nej pomo­cy i miło­ści, w naszych wspól­no­tach, w naszych gru­pach: zro­bie­nie komuś zaku­pów, odwie­dzi­ny naj­bar­dziej samot­nych, życz­li­wy tele­fon, dobre słowo…

A na koń­cu tro­chę dłuż­sze życzenia…

Czas Adwen­tu przy­po­mi­nał nam, że Chry­stus przyj­dzie do nas nie tyl­ko w cza­sie świąt, w cza­sie Eucha­ry­stii, w dru­gim czło­wie­ku, dla któ­re­go tra­dy­cyj­nie jest zawsze miej­sce przy naszych sto­łach, ale Jezus przyj­dzie do nas prę­dzej, czy póź­niej ze swo­im Kró­le­stwem, Kró­le­stwem wiecz­ne­go szczę­ścia i życia, do któ­re­go nie­ustan­nie zdą­ża­my, któ­re­go z tęsk­no­tą ocze­ku­je­my… To jest nasza nadzie­ja, że nasza Ojczy­zna jest tam, gdzie prze­by­wa Jezus, Jego Mat­ka, św. Józef, anio­ło­wie… Tam pra­gnie­my wszy­scy się spo­tkać. Jed­nak­że zanim to nastą­pi, już teraz może­my się cie­szyć z obec­no­ści Emma­nu­ela, Boga z nami, Boga pomię­dzy nami, Pana, któ­ry zstę­pu­je do nas z Nieba.

Dla­te­go czas Świąt Boże­go Naro­dze­nia jest dla nas zawsze cza­sem poko­ju, nadziei, miło­ści i życz­li­wo­ści, nie­za­leż­nie od tego, że może wokół nas jest jakiś nie­po­kój, brak nadziei, brak miło­ści. Bo Tym, któ­ry przy­no­si nam pokój, nadzie­ję i miłość, jest sam Bóg, Jed­no­ro­dzo­ny Syn Boży – On jest gwa­ran­tem i wypeł­nie­niem tego. Jeże­li zapro­si­my Nowo­na­ro­dzo­ne­go wraz z Jego Mat­ką do nasze­go życia, naszych domostw, naszych rodzin, jeże­li pozwo­li­my Mu dzia­łać, to wte­dy doświad­czy­my tych darów Bożych, z któ­ry­mi Jezus chce do nas przyjść. Tego Wam, kocha­ni życzę z całe­go ser­ca, o to nawza­jem módl­my się dla sie­bie, to prze­ka­zuj­my innym poprzez nasze życie, gesty, sło­wa, postawę…
Pozo­sta­ję zjed­no­czo­ny w modli­twie i błogosławię +
Ks. Daniel Rafał Mokwa, CPPS